search
REKLAMA
Nowości kinowe

Rysiek Lwie Serce

Maciej Niedźwiedzki

17 listopada 2013

REKLAMA

Rysiek Lwie Serce rozgrywa się w świecie baśni i legend, podobnym do tego znanego ze Shreka. Zaludniają go również archetypiczne postaci (rycerze, królowie, smoki, magicy) jak również znajome lokacje (zamki, karczmy, lochy). Film Manuela Sicila pozbawiony jest ciągłych intertekstualnych odniesień i cytatów. Jest zdecydowanie poważniej niż w animacji o ośle i ogrze. Fabuła nie jest jedynie pretekstem do wstawiania morza gagów i żartów. Przemiany bohaterów mają faktycznie znaczenie, a ich potrzeby i motywację są właściwie zbudowane. Są to najmocniejsze strony tej animacji. Rysiek Lwie Serca jest jednak animacją jedynie poprawną. Opowiadana historia jest zbyt ograna i przewidywalna. Myślę, że nawet dziecko może po seansie odczuwać lekki niedosyt.

Poznajemy Ryśka już jako nastolatka. Ma też typowe dla swojego wieku problemy. Trudności w porozumieniu na kilku płaszczyznach z ojcem, niespełnione uczucie do miejscowej piękności i co najważniejsze niemożność osiągnięcia statusu rycerza. Stan rycerski został dawno rozwiązany, nie ma tak naprawdę również przeciwko komu walczyć i jak swoje męstwo udowadniać. Te okoliczności sprawiają, że chłopak wpada w całkowity marazm i znudzenie życiem. Jednak dzięki inspirującej przemowie babci Rysiek wyruszy w podróż, by zrealizować własne marzenia i poczuć się jak legendarni sławni rycerze, o których czytał jedynie w książkach.

Podróż Ryśka po opuszczeniu rodzinnego domu wydaje się najbardziej wartościową częścią animacji. Właśnie tutaj twórcy wykazali się pomysłowością w przedstawieniu kolejnych postaci, kreacji ich wizerunków. Smok okazuje się niesmokiem, rycerze – stetryczałymi dziadkami bądź narcystycznymi głupcami, a magowie – niezrównoważeni psychicznie. Bohaterowie na opak wzbudzają zainteresowanie, jednak dość szybko zorientujemy się, że ich nowe wizerunki są tylko powierzchowne.

Rysiek odkrywa świat jedynie uśpiony, a nie zaginiony – nieistniejący. Chyba dlatego konfrontacja z nim młodego marzyciela nie wzbudza u niego zbyt dużo emocji, a przez to u widza. Główny bohater nie musi za bardzo walczyć o to, by odrestaurować stary porządek. On ciągle istnieje. Jedynie dekret wydany przez ojca Ryśka nie pozwala mu jawnie funkcjonować. Uważam, że gdyby twórcy właśnie tak potraktowali tę historię, otrzymalibyśmy bajkę znacznie ciekawszą i oryginalniejszą.

Wtedy też na przykład zupełnie inną rolę mógłby pełnić zły charakter, który jest obowiązkowym elementem legend i rycerskich opowieści. Ponuriusz (swoją drogą uroczo po polsku nazwany) pełniłby całkowicie inną funkcję. Byłby fundamentalnym składnikiem świata, który Rysiek chce odtworzyć. Zły charakter stałby się jego sprzymierzeńcem – ponieważ Rysiek o to walczy, by właśnie mieć przeciwnika, który zmusi go do wykazywania się męstwem, by porywał jego ukochaną, by musiał pędzić za nim na wierzchowcu. Bez złych, haniebnych uczynków i zagrożenia nie ma nic wyjątkowego w honorze, męstwie i szlachetności – te cechy stają się powszednie. Tak jak to jest zaprezentowane w prologu animacji. Nie ma zapotrzebowania na rycerski kodeks. Te wartości giną w morzu regulacji i praw umacniających stabilne, bezpieczne status quo.

rysiek

Chyba niepotrzebnie zapuszczam się w tę dygresję. Po seansie byłem rozczarowany, że wyżej przedstawiona koncepcja świata przedstawionego nie była głównym tematem Ryśka Lwie Serce. Oczywiście w tej opowieści odnajdziemy garść tropów, za pomocą których obronilibyśmy taką analizę. Jednak, w moim odczuciu, jest ich zdecydowanie za mało. Twórcom raczej wyszło to przypadkiem. Woleli być zachowawczy i ostrożni. Nie zagłębiać się w tę historię, ale pływać po wierzchu i unikać jakiegokolwiek ryzyka. Szkoda. Może ja też zbyt poważnie traktuję każdą kolejną oglądaną bajkę. Może sprowokowana przez ten seans powyższa refleksja podnosi ocenę tego filmu i wskazuje na jego wartość. Albo dokonałem nadinterpretacji.

Myślę, że ostatecznie Rysiek Lwie Serce okazuje się niestety przeciętnym filmem, który mógł być wyjątkowy. Pod względem wizualnym nie zapada w pamięć. Polski dubbing jest poprawny, ale aktorzy nie nadają postaciom nowego wymiaru. Również pod względem inscenizacyjnym, a przecież technika animacji daje w tej materii twórcom nieograniczone możliwości, Rysiek jest wyjątkowo leniwy. Może się mylę, ale wydaje mi  się, że jeśli bajka tylko i wyłącznie prawidłowo kształtuje wrażliwość i kręgosłup moralny dziecka, to jednak za mało. 

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA