search
REKLAMA
Recenzje

ROZMOWY Z MORDERCĄ: TAŚMY JOHNA WAYNE’A GACY’EGO. Recenzja miniserialu o seryjnym mordercy

“Rozmowy z mordercą: Taśmy Johna Wayne’a Gacy’ego” to kolejne dzieło Joego Berlingera.

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

26 kwietnia 2022

REKLAMA

Joe Berlinger powraca z nową odsłoną „cyklu” dokumentów, tym razem koncentrując się na kolejnym znanym amerykańskim seryjnym mordercy, Johnie Gacym, który zabił 33 chłopców oraz młodych mężczyzn, a następnie zakopał ich pod swoim domem. Podobnie jak w poprzedniej odsłonie poznajemy historię z punktu widzenia mordercy, który opowiada o swoim życiu, zatrzymaniu oraz morderstwach poprzez tytułowe taśmy. Już na samym początku zaznaczę, że twórca w żaden sposób nie chce wzbudzić sympatii wśród widzów w stosunku do mordercy. To skontrastowanie go z ofiarami, a w szczególności rodzinami, które musiały mierzyć się z niewiedzą, a później stratą bliskich, co doprowadziło m.in. do zniszczenia rodzin zaginionych chłopców i zniszczonego dzieciństwa ich rodzeństwa. Ale to także historia lat 70. XX wieku – która niejako została zarysowana już w serialu DES – w których bycie osobą homoseksualną i oficjalne przyznawanie się do tego mogło skończyć się bezdomnością, a w najgorszym wypadku śmiercią z rąk Gacy’ego i innych mu podobnych.

John Wayne Gacy jawi się początkowo jako człowiek sukcesu. Prowadzi własną firmę. Działa w strukturach partii demokratów. Pomaga sąsiadom. Podobno nikt tak jak on i jego druga żona Carol nie potrafi wyprawić imprez, o których mówią praktycznie wszyscy i na których pojawiają się same gwiazdy ówczesnej polityki. John w wolnych chwilach przebiera się za klauna, bo jak sam mówi, gdy jest klaunem, wszystko mu wolno. Słowa te zaczynają brzmieć jeszcze bardziej złowieszczo, gdy okazuje się, że John został skazany za molestowanie 15-letniego chłopca (z 10 lat odsiedział nieco ponad rok), a następnie przyznał się do zabicia 33 osób, gdzie 26 ofiar zostało zakopanych bezpośrednio pod jego domem, a pozostała część wyrzucona do pobliskiej rzeki.

Obcując z Gacym

Dokument pozwala widzowi sam na sam obcować z Gacym. Buduje on wizerunek neurotycznego psychopaty, który na każdym kroku stara się wybielić na wszystkie możliwe sposoby. W jego przekonaniu nie zrobił on przecież nic złego. To po prostu się stało. Później utrzymywał, że w ogóle nikogo nie zabił, co wkurzyło nie tylko rodziny jego ofiar, ale i opinię publiczną. Intrygujący wydaje się fakt, iż mamy do czynienia z człowiekiem, który praktycznie do ostatnich chwil jest przekonany o tym, że wywinie się wymiarowi sprawiedliwości. Udało mu się to w momencie, gdy został po raz pierwszy skazany, udało mu się, gdy miał zwłoki na strychu, a do drzwi zapukał policjant, i udałoby mu się uniknąć kary śmierci, gdyby nie zbieg okoliczności. Obrońcy Gacy’ego twierdzili, że ten był niepoczytalny, gdy mordował kolejne ofiary, i na skutek nerwicy natręctw chował je pod podłogą. Jego adwokat przyjął sprawę i nie mógł uwierzyć w to, że John, którego wszyscy znali, faktycznie ma na sumieniu tak okropne rzeczy. Materiał, który został przez nich nagrany, posłużył jako podstawa do opowiedzenia tejże historii.

Bez gloryfikacji

Ale dokument nie ma na celu gloryfikować mordercy. To skupienie się na dwóch ważnych aspektach: ofiarach oraz środowisku homoseksualistów w latach 70. XX wieku. Ważne jest, iż Gacy dopuścił się aktów przemocy w stosunku do kilku mężczyzn, a jednego z nich przetrzymywał kilka dni w niewoli, gwałcąc go. Policja nie potraktowała jego zeznań poważnie, twierdząc, że to pewnie sprzeczka pomiędzy dwójką kochanków. Jeden z adwokatów mówi, iż w tamtym okresie była to dość powszechna praktyka. Jeśli chodzi zaś o zaginięcia młodych osób, to policja też miała na to wytłumaczenie – ucieczka z domu, gdzie „zguba” miała się znaleźć w przeciągu kilku dni. W praktyce okazało się jednak, że niektórzy chłopcy nie tylko nie wrócili do domu, ale stali się ofiarami seryjnego mordercy, który najpierw skuwał ich kajdankami, a następnie dusił liną. Tu nawet nie chodzi o orientację seksualną, ale fakt, iż młodzi chłopcy szukający pracy byli brutalnie mordowani praktycznie bez żadnego logicznego powodu.

 

Jak wspomniałam, twórcy nie koncentrują się na morderstwach, przedstawiając wyłącznie sam moment poszukiwania ciał. To zaprezentowanie ich historii, tego, kim byli, z perspektywy rodziny, przyjaciół oraz jak ich zniknięcie wpłynęło na życie większości z nich. Bardzo podobało mi się, że z jednej strony widzimy Johna, który jest ofiarą przemocy domowej ze strony ojca, a z drugiej ojców popadających w alkoholizm i przemoc właśnie za sprawą działań Gacy’ego. Doprowadziło to niestety do rozpadu wielu rodzin. Ława przysięgłych, wydając wyrok śmierci, kierowała się jedną myślą – ten człowiek nigdy nie może wyjść na wolność, gdyż nie powstrzyma się przed zabiciem kolejnej osoby.

Ogólnie bardzo podoba mi się popularna ostatnio konwencja prezentowania znanych i nieznanych historii przy pomocy zapisanych materiałów audio i video, gdzie mamy niejako dowody z pierwszej ręki pokazujące, że ci ludzie byli autentycznie źli i nie ma miejsca na pomyłkę wymiaru sprawiedliwości. W bardzo podobnym tonie przygotowany został dokument o Dennisie Nielsenie, który można także obejrzeć na Netflixie. Niestety, ale z dokumentu wyłania się smutny obraz czasów, w których opisywane morderstwa mogły nigdy nie mieć miejsca, gdyby nie uprzedzenia policji oraz brak jakiejkolwiek kontroli osób, które dopuściły się naruszenia prawa wskazującego, że na jednej ofierze nie poprzestaną. Dziś można gdybać, czy ofiary faktycznie można by było uratować. Warto jednak zastanowić się, jak nie dopuścić, by historia kiedykolwiek się powtórzyła.

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Chociaż docenia żelazny kanon kina, bardziej interesuje ją poszukiwanie takich filmów, które są już niepopularne i zapomniane. Wielka fanka kina klasy Z oraz Sherlocka Holmesa. Na co dzień uczestniczka seminarium doktoranckiego (Kulturoznawstwo), która marzy by zostać żoną Davida Lyncha.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA