Rozgrywka
Podoba mi się plakat do tego film. Elegancki, ładnie skomponowany, niby mało efektowny, ale przyciągający uwagę. Podobnie jak debiut Hosseina Aminiego, choć w przeciwieństwie do plakatu, nie jest on pozbawiony błędów. Scenarzysta „Drive” na swój pierwszy film wybrał ekranizację powieści Patricii Highsmith, której dzieła kino już nieraz przenosiło na ekran. I to z sukcesami, o czym świadczy niesłabnąca popularność takich tytułów, jak „Nieznajomi z pociągu” Alfreda Hitchcocka czy „Utalentowany pan Ripley” Anthony’ego Minghelli.
Z tym ostatnim „Rozgrywka” ma więcej wspólnego niż tylko nazwisko autorki – akcja obu dzieje się w słonecznej Europie mniej więcej w podobnych latach, zaś bohaterowie to kłamcy i kanciarze, których sytuacja czyni również mordercami. Nowemu filmowi brak jednak psychologicznej wnikliwości, służącej przy okazji wykreowaniu dusznej atmosfery. U Minghelli nikt nie był niewinny, ale nikt też (nawet Ripley) nie był do końca zły. Postaciom Aminiego również ciężko kibicować, lecz debiutującemu reżyserowi chyba aż nazbyt ich żal.
Rok 1962. Wypoczywające w Atenach bogate małżeństwo MacFarlandów, Chester i Colette, poznaje pracującego tam w roli przewodnika młodego Amerykanina, Rydala. Cała trójka (plus początkowo jeszcze nowa sympatia tego ostatniego) zaczyna się spotykać, choć Chester szybko wyczuwa, że Rydal to drobny oszust, dodatkowo zainteresowany Colette. Swój pozna swego – okazuje się bowiem, że pan MacFarland uciekł ze Stanów przez zemstą ludzi, których sam okantował, sprzedając im nieistniejące złoża ropy, zaś teraz pewien prywatny detektyw go odnalazł. W wyniku szamotaniny tenże ginie, co zmusza MacFarlandów do zwrócenia się o pomoc do Rydala, który zgadza się załatwić im nowe papiery i pomóc uciec z kraju. Stopniowo jednak uwidaczniają się napięcia między mężczyznami.
Od początku rzuca się w oczy różnica wieku między Chesterem, a Colette. On – w okolicach 50-tki, ona – 20 lat młodsza. Dwudziestokilkuletniego Rydala ciągnie do mężatki, a i ona jest pod wrażeniem elokwencji i czaru młodziana. Ale o wynikającym z takiego rozłożenia sił (i wieku) erotycznym napięciu nie ma mowy – Colette niespecjalnie zainteresowana jest romansem; przyznaje się mężowi, że tylko lubi chłopaka, co niejako zamyka wszelkie spekulacje, zaś grająca ją Kirsten Dunst wyjątkowo nie stara się emanować zmysłowością. Ma rację. Jej bohaterka spełnia w filmie nieco inną rolę, niż można by początkowo przypuszczać, zaś ślady jakiejkolwiek romantyczności szybko rozpływają się, zastąpione nieufnością i histerią.
Tymczasem przewodnik równie mocno jak w panią MacFarland jest zapatrzony w pana MacFarlanda. Amini jednak rezygnuje z homoseksualnych podtekstów, które cechowały wcześniej wymienione ekranizacje Highsmith. Zamiast tego relacje, jakie tworzy, wynikają z obserwacji Rydala, który w Chesterze dostrzega podobieństwo do swojego niedawno zmarłego ojca. Nie jest zachwycony kolejnymi rewelacjami dotyczącymi kryminalnej przeszłości współtowarzysza, ale idzie z nim dalej, tak jakby chciał coś udowodnić, może naprawić. Z drugiej strony Chester widzi w Rydalu samego siebie sprzed lat, początkującego oszusta, dla którego jeszcze nie jest za późno, aby zacząć wszystko od nowa. Nie zmienia to jednak faktu, że starszy Amerykanin jest zazdrosny o swoją żonę i wyjątkowo podejrzliwy, zaś młodszego mierzi jego zachowanie w stosunku do niej oraz pijańskie wybryki, nie mówiąc o rosnącym rozczarowaniu jego osobą.
„Rozgrywka” dużo zyskuje dzięki takiemu nakreśleniu postaci, lecz Aminiego-reżysera zawodzi Amini-scenarzysta. Stąd w finale nachalne podkreślenie więzi, jakie łączą obu mężczyzn wraz z wnioskami podanymi w banalny, wręcz łopatologiczny sposób. Ponoć scenariusz do „Drive” jego reżyser, Nicolas Winding Refn, ostro przyciął, a zwłaszcza sceny dialogowe. Oj, przydałby się ktoś taki na planie „Rozgrywki”.
To, co najlepiej wypada u początkującego reżysera to nieco leniwa, podszyta ciągłym niepokojem atmosfera, której bliżej jednak do kryminałów z Peterem Ustinovem niż dusznych i wieloznacznych thrillerów o Tomie Ripleyu. Greckie słońce pięknie wszystko oświetla, nie bacząc na to, czy to centrum miasta, górzyste tereny, blade twarze turystów czy zwłoki. Chestera gra Viggo Mortensen i na przestrzeni całego filmu można zaobserwować, jak jego twarz stopniowo czerwienie – nie wiadomo, czy tak bardzo daje mu we znaki słońce, alkohol czy sytuacja, w której się znalazł. Zmiany u Rydala w wykonaniu Oscara Isaaca są mniej widoczne, ale w pewnym momencie i on wygląda jak człowiek, któremu grecka przygoda nie dała nic dobrego. Bardzo łatwo zrozumieć bohaterów, jedynie na nich spoglądając. Mógłby to być film niemy, a i tak wiedzielibyśmy, co czują.
Amini reżyseruje swój debiut w sposób klasyczny, wręcz staroświecki, co wcale nie jest zarzutem. Pewnie korzysta z malowniczych lokacji, zwracając również uwagę na szczegóły, takie jak gesty i spojrzenia, fakt, że Chester wszędzie chodzi z walizką, zaś Rydal nigdzie nie czuje się obco. Dodatkowo pomagają mu znakomite zdjęcia i piękna muzyka, zaś aktorzy doskonale odnajdują się w swoich rolach. Jest jednak zbyt dosłowny, do końca nie wierząc, że obraz sam się obroni. Dialog zbyt często pełni funkcję tylko informacyjną, niektóre karty zaś reżyser zbyt szybko odkrywa, jakby się obawiał, że za wszelką cenę musi dać coś widzowi, aby ten przedwcześnie nie wyszedł z kina. „Rozgrywka” jest filmem nie do końca udanym, ale dającym sporo przyjemności fanom tego typu kryminalnych opowieści. I chyba tylko im.