search
REKLAMA
Recenzje

RODZICE – SEZON DRUGI. Czy rodzina może dać człowiekowi szczęście?

Oglądanie serialu „Rodzice” przypomina stanie na deszczu podczas oglądania tęczy. Niby człowiekowi jest nieprzyjemnie z powodu wilgoci, ale widok raduje serce.

Marcin Kempisty

28 maja 2021

Rodzice
REKLAMA

Gdybyśmy oceniali kondycję instytucji, jaką jest rodzina, to trzeba byłoby od razu ją zdelegalizować. Artyści bowiem na wszelkie możliwe sposoby przedstawiają tę podstawową komórkę społeczną jako siedlisko patologii, a także jako więzienie, z którego dzieci pragną jak najszybciej uciec. Dwa sezony serialu Rodzice odrobinę przeczą tym stereotypowym opiniom.

Szczerze powiedziawszy, z trudem przychodzi mi odnalezienie w pamięci choćby pięciu tytułów filmów, seriali, a nawet książek, w ramach których rodzina zostaje przedstawiona jako miejsce pełne ciepła, miłości, a także przestrzeni do samorealizacji dla każdego z jej członków. Zazwyczaj sytuacja wygląda odwrotnie – któreś z rodziców upada pod ciężarem nałogów albo trudnych emocji, drugie tkwi w patologicznej relacji, ewentualnie ucieka daleko przed siebie, zaś dzieci stają się dalszymi nosicielami grzechów osób odpowiedzialnych za ich narodziny. Transgeneracyjny przekaz traumy to szalenie wdzięczny temat w kontekście opowieści o ludziach połączonych więzami krwi, jako że po przeprowadzeniu wnikliwej wiwisekcji dusz bohaterów okazuje się, że przyczyny doświadczanych tragedii sięgają korzeniami nawet kilku pokoleń wstecz. Ciało każdego i każdej z nas jest nośnikiem pamięci o trudnych emocjach przodków, które poprzez kolejne lata odkładały się w rodzinnej tkance. Innymi słowy, czego doświadczył dziadek, przeszło na ojca, a to z kolei odłożyło się w psychice przedstawiciela trzeciego pokolenia.

Nie inaczej sprawa wygląda w serialu Rodzice, choć tutaj na szczęście doszło do kilku istotnych przesunięć na płaszczyźnie analizy relacji członków familii, dzięki czemu propozycja stacji FX nie jest kolejną formą utyskiwania na beznadziejność instytucji rodziny. Wręcz przeciwnie, zwłaszcza w pierwszym sezonie scenarzyści starają się ukazać blaski egzystencji czwórki bohaterów, mimo że ukazywane realia znacząco różnią się od wcześniejszych marzeń i fantazji na temat wspólnego pożycia. Paul (Martin Freeman) i Ally (Daisy Haggard) wyobrażali sobie je jako idyllę z dziećmi u boku, podczas gdy rzeczywistość szybko te marzenia zweryfikowała. W pierwszym sezonie twórcy skupiają się na perypetiach związanych z wychowywaniem jeszcze małych dzieci, kiedy to największym problemem są nocne koszmary i waśnie z rówieśnikami. Drugi sezon, podobnie jak pierwszy liczący 10 odcinków, toczy się kilka lat później, gdy Ava (Eve Prenelle) i Luke (Alex Eastwood) są już nastolatkami pragnącymi więcej swobody. Oboje szukają akceptacji rodziców, a jednocześnie przyjaźni z rówieśnikami. 

Rodzice

Serial Rodzice wraz z kolejnymi odcinkami drugiego sezonu powoli traci komediowy ton (choć ów komizm jest czasami czarny jak smoła) na rzecz powagi, gdy dochodzi do eksplozji konfliktu między ojcem a synem. Wszystko zaczyna się od doświadczanej przez młodego chłopaka nerwicy, po czym wychodzi na jaw, że jej geneza może być związana z furią, w jaką często wpada Paul, gdy tylko coś nie idzie po jego myśli. To swoją drogą znakomicie zaprezentowana przemiana bohatera – początkowo złość ojca bywa zabawna, zwłaszcza gdy w nieodpowiednich momentach miota przekleństwami i w czasami desperacki sposób próbuje wydobyć się z różnego rodzaju problemów. Dopiero potem okazuje się, w zasadzie mimowolnie, że jest przeżarty wieloma fobiami i uprzedzeniami, przez co w przemocowy sposób traktuje resztę rodziny, co najbardziej ujawnia się w chwili, gdy próbuje kontrolować syna i kierować jego postępowaniem, a nie potrafi zrozumieć, że swoim despotyzmem tylko wpycha go w ramiona depresji.

Bo w Rodzicach sporadycznie rozmawia się o uczuciach. Być może dlatego serial stacji FX jest momentami tak bliski rzeczywistości. Małżeństwo tworzy zgrany duet, ale i tak ma się wrażenie, że nie do końca potrafią ujawnić przed sobą prawdziwe emocje. Tyczy się to frustracji natury zawodowej, potrzeb niezrealizowanych przez narodziny dzieci, ale także dynamiki relacji. Jednocześnie scenarzyści na każdym kroku podkreślają – również przez pryzmat związku rodziców Paula – jak ważna jest obecność drugiej osoby, na którą można zawsze liczyć. Serial uczy, że warto się starać nie tylko z powodu miłości, ale też pomimo doświadczanych zranień.

Rodzice

Oglądanie Rodziców przypomina stanie na deszczu podczas oglądania tęczy. Niby człowiekowi jest nieprzyjemnie z powodu wilgoci, ale widok raduje serce. Seanse kolejnych odcinków serialu smakują gorzko, przypominają, jak niewiele trzeba, by doszło do nieodwracalnych krzywd, ale mimo to podnoszą na duchu, bo w międzyczasie twórcy udowadniają, że członkowie najbliższej rodziny jak nikt inny potrafią pomóc, wesprzeć, służyć dobrą radą, ale przede wszystkim – kochać. Ally za bardzo angażuje się w pracę, Paul za często daje upust frustracjom, ale gdy dochodzi do dramatycznego kryzysu, oboje potrafią stanąć na wysokości zadania i zrobić dosłownie wszystko, by rodzina się nie rozpadła, a dzieciom nie stała się krzywda.

Z tego względu produkcja stacji FX to często smutny, jednak mimo wszystko pokrzepiający obrazek instytucji rodziny, która nie jest idealna – pewnie dlatego, że składa się z ludzi – lecz jednocześnie stanowi znakomitą formę ekspresji miłości. Życie na łonie rodziny bywa okrutne, ale tak już po prostu jest. O ile jednak pewnych mechanizmów rzeczywistości nie da się zmienić, o tyle nad relacjami, jak wynika z Rodziców, można cały czas skutecznie pracować. Takich słodko-gorzkich, intymnych, a zarazem uniwersalnych dzieł sztuki właśnie nam trzeba!

Marcin Kempisty

Marcin Kempisty

Serialoholik poszukujący prawdy w kulturze. Ceni odwagę, bezkompromisowość, ale także otwartość na poglądy innych ludzi. Gdyby nie filmy Michelangelo Antonioniego, nie byłoby go tutaj.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA