search
REKLAMA
Recenzje filmów, publicystyka filmowa polska, nowości kinowe

ŻYCIE JEST PIĘKNE

Maciej Niedźwiedzki

20 września 2014

Życie jest piękne
REKLAMA

b

Roberto Benigni w filmie z 1997 roku potrafił pogodzić ze sobą dwa całkowicie sprzeczne filmowe światy. Reżyser zderza wykluczające się konwencje: bezpieczna bajkowa perspektywa dziecka postawiona jest obok doświadczenia wojennej traumy. Życie jest piękne trudno porównać do jakiegokolwiek filmu traktującego o Holocauście. Żaden inny twórca nie odważył się zmieszać ze sobą tak różnych estetycznie porządków. Oczywiście, można odnaleźć kilka obrazów w nietypowy sposób mierzących się z wojenną historią. W tym względzie Benigni nie był pierwszy.

Charlie Chaplin w Dyktatorze sparodiował Hitlera, ale wyśmiał głównie jego wizerunek. Była to karykatura osobowości Führera, w mniejszym stopniu komentarz do jego totalitarnych zapędów. Andrzej Munk w Eroice postawił na ironię i antybohaterów, przyprawiając swój film, mimo wszystko, bezpieczną dozą humoru. Quentin Tarantino w Bękartach wojny przefiltrował historię przez narrację postmodernistyczną, zakpił z autorytetów, zakpił z historii i faktów. Guillermo del Toro w Labiryncie Fauna zmieszał brutalny wojenny konflikt z estetyką baśni. Filmowcom zdarza się eksperymentować z tą konserwatywną, gęstą od martyrologii i patosu, filmową narracją i wkraczać na pozornie bardzo oddalone terytoria. Roberto Benigni jest jednak ciągle krok przed nimi. Swoim filmem bardzo dużo zaryzykował, jednak gdy stawia się na szali tak wiele, to i równie dużo można wygrać. Benigni trafił w punkt. Właśnie takiego głosu kino wojenne potrzebowało.

b

Kino wojenne śmieje się rzadko. Na jego obszarze panuje zazwyczaj cisza, podniosłość i zaduma. Kolor zastępuje czarno-biała paleta barw jak w Liście Schindlera czy Korczaku, szara bądź bezbarwna tonacja jak w Pianiście, czy też mrok znany z W ciemności. Filmy traktujące o Holocauście wykształciły swój charakterystyczny wizualny styl – to produkcje, których twórcy pamiętają o zasadzie decorum. Natomiast Życie jest piękne daleko ucieka od pielęgnowanej przez lata konwencji, co więcej, balansuje na niebezpiecznej gatunkowej granicy – między parodią a tragedią, między śmiechem a płaczem, gagiem a zbrodnią. W tym objawia się reżyserskie wyczucie Benigniego, umiejącego dobrać idealny ton do każdej sytuacji, wyważyć emocję tak, by ani razu nie wyprowadzić swojego filmu (i widza) z równowagi.

W Życie jest piękne kluczową rolę odgrywa dziecko (przejmująca kreacja Giorgia Cantariniego w roli Giosue). W wielu scenach przyjmujemy jego perspektywę, jego spojrzenie. Razem z nim zaczynamy ufać jego ojcu (jeszcze lepszy, słusznie nagrodzony Oscarem, Roberto Benigni), wspólnie angażujemy się w budowę mitycznego czołgu, razem zdobywamy punkty. Przyjęcie takiej pozycji pozwoliło reżyserowi w kompletny sposób oddać absurd wojennej zbrodni. W dodatku, mierząc ją zasadami dziecięcej gry, udało się mu wzmocnić jej rzeczywisty bezwzględny i brutalny wymiar. Benigni prowadzi narrację oczami dziecka, które nie wie, że naturalną reakcją powinien być strach i potrzeba ucieczki. Oczywiście, Benigni nie stosuje takiego zabiegu jako pierwszy (wcześniej był choćby nasz Aleksander Ford w Ulicy granicznej, czy Andriej Tarkowski w Dziecku wojny), ale możliwe, że w sposób najbardziej przejmujący. Nie chodzi więc nawet o to, że bohaterem jest osoba tak młoda, ale innowacyjne jest to, w jaki sposób interpretuje ona otoczenie.

La-vita-è-bella-07

W kinie wojennym najczęściej śledzimy wydarzenia z perspektywy wszechwiedzącego, trzecioosobowego narratora, jak w Liście Schindlera, bądź patrzymy oczami osoby dojrzałej i świadomej. Kino wojenne jest zdominowane przez taki sposób opowiadania. Pozycja, w jakiej stawia nas Benigni jest rzeczywiście dość niewygodna, ale pod względem artystycznym – twórcza i inspirująca. Bardzo szybko razem z Giosue chwycimy ojca za rękę, będziemy chcieli razem z nim uwierzyć, że to wszystko jest jedynie grą, żartem historii, zabawą, labiryntem, w którym gdzieś przypadkiem straciliśmy opiekuna, przyjaciela, ojca.

Życie jest piękne to wyjątkowy, niebanalnie napisany film. W jego drugiej, obozowej części skonfrontowane zostają wrażliwość dziecka i szalejąca wokół wojenna zbrodnia. Cały pierwszy akt znajduje się natomiast na przeciwległym biegunie. Wszystkich otacza nastrój sielanki, a slapstickowy, sytuacyjny humor i dowcip wypełniają niemal wszystkie sceny. To świat pełen barw, słońca i śmiechu – idealne, wyśnione Włochy z pogranicza realizmu magicznego lub baśni (nieprzypadkowo przecież Dora nazywana jest księżniczką). Z takiej krainy pochodzi Guido – wieczny optymista i człowiek zakochany w życiu. W ten sam sposób wychowuje swojego syna. W końcu zaatakuje ich wojenna zawierucha, oddzieli od siebie członków rodziny. Guido jednak nie pozwoli, by Giosue zrozumiał, czym jest obóz koncentracyjny, zrobi wszystko, by jego syn nie poczuł strachu. W tym objawia się główna siła tego filmu, na tym poziomie zauważymy najszczerszy heroizm postaci. Bo w Życie jest piękne chodzi o trochę więcej niż o samo przetrwanie, więcej niż o ratunek.

b

Ta mieszanka nastrojów, gatunków, konwencji, łez i śmiechu, tragedii i komedii sprawia, że film Benigniego rozsadza gatunkowe ramy. Dzięki temu jest jednym z najodważniejszych głosów we współczesnej refleksji nad Holocaustem, daleki jest od ideologicznej zachowawczości filmów Spielberga, Polańskiego czy Wajdy. Włoch nie boi się przekraczać granic, udawać i grać z widzem. Jednym z najsłynniejszych momentów w Życie jest piękne (a to film wypchany po brzegi scenami już wręcz ikonicznymi) jest sytuacja, gdy esesman wyjaśnia więźniom zasady, jakie panują w obozie. Jednocześnie Guido, tłumacząc na język włoski, całkowicie wypacza jego słowa. Dla Giosue wszystko ma stać się grą, wyścigiem o to, kto pierwszy zbuduje czołg.

Może warto podejść do tej sytuacji inaczej, potraktować ją innymi kategoriami, ponieważ wydaje się, że znaczy ona nieco więcej. Benigni proponuje nam nieznaną postawę wobec wojennej traumy. Reżyser zauważa, że człowiek potrafił podnieść się po upadku, jakim był Holocaust, a w jego trakcie zachować człowieczeństwo, nie poddać się, zachować w sobie wiarę. Całkowicie się od niego odciąć, wyprzeć go z pamięci, zastąpić własnym wyobrażeniem.

b

Za to niezwykle cenię Życie jest piękne. Film ten pozostawia widza z uczuciem triumfu i radości. Nie zachęca do rozliczeń z okrutną historią i z oprawcami, ale do spojrzenia w przyszłość. Dotyka rzadko kojarzonego z tym gatunkiem uczucia. Gdy w Pianiście Szpilman zaczyna grać pierwszy powojenny koncert, wiemy, że on już nigdy się nie uwolni, nie ucieknie. Nawet muzyka przestała tak samo brzmieć – pozostał sam ze, zżerającymi go od środka wydarzeniami z przeszłości.

Natomiast kiedy Giosue przytula się do matki, zaraz po zobaczeniu “wygranego” czołgu, wiem, że ten bohater się podniesie. Wojna go nie zniszczyła, odebrała mu ojca, ale chłopiec wygrał, bo uwierzył w jego opowieść. Ten triumf jest doskonałą wskazówką na to, jak odrodzić się, nawet po największej tragedii, Benigni unika dekadenckich tonów, rozliczeniowej postawy czy melancholii, bo jest nieustannie przekonany, że mimo wszystko życie jest piękne.

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA