TONI ERDMANN. Tragikomedia z Niemiec #Cannes2016
Najlepszym przyjacielem Winfrieda jest jego, mający już swoje lata i oślepły, pies Willie. Winfried ma już ponad sześćdziesiąt wiosen na karku. Emeryturę spędza prowadząc prywatne zajęcia z gry na pianinie, czasami chodzi do okolicznej szkoły na różne wydarzenia, gdzie dorabia sobie, stukając w klawisze. W swoim życiu najwięcej uwagi poświęca swojemu czworonożnemu towarzyszowi. Znacznie mniej zajmuje go rodzina, z którą utrzymuje kontakt na dystans. Winfried ma naturę dowcipnisia i ironisty. Pewnego dnia do rodzinnego domu przyjeżdża Ines – córka głównego bohatera, zapracowana, siedząca ciągle na telefonie, wysoko postawiona pracowniczka jednej korporacji, mająca swoją siedzibę w Bukareszcie.
Spotkanie po latach uświadamia Winfriedowi, że doszło między nimi do jakiegoś rozłamu. Może nie zabiegał specjalnie o bliski kontakt, ale widzi, że stał się dla córki kimś obojętnym. Praca całkowicie ją pochłonęła. Bohaterowie się rozstają. Winfried praktycznie na następny dzień pakuje walizki, kupuje bilet do stolicy Rumunii, by z zaskoczenia odwiedzić córkę i dać jej prezent urodzinowy.
Starszy pan wchodzi do biurowca i godzinami czeka na Ines. Ta na początku udaje, że go nie dostrzega, potem jednak przysyła po niego asystentkę, która ma się nim zająć. Dopiero po pracy Ines ma czas dla nie mile widzianego ojca. Winfried po kilku dniach zostaje w mało elegancki sposób wyproszony przez córkę, będącą w trakcie prowadzenia strategicznych dla firmy, kosztujących wiele milionów transakcji. Gdy ojciec wyjeżdża, jest rozczarowana swoim zachowaniem, ale czuję ulgę. Jakim zaskoczeniem dla niej (i dla widzów) jest fakt, że Winfried zostaje w Bukareszcie, udaje wysoko postawionego biznesmena, innym razem podaje się za ambasadora Niemiec czy coacha prowadzącego warsztaty i wkracza w korpo-środowisko swojej córki. Przedstawia się jako Toni Edermann.
Film Maren Ade to z jednej strony dramat rozpisany na dwie silne osobowości, z drugiej natomiast satyra na korporację i to, do czego doprowadzają one ludzi. Miejscami Toni Erdmann może kojarzyć się z American Psycho. Ade z zajadliwością kpi ze świata ludzi biznesu, z ich zwyczajów, stylu życia, komicznego języka, obsesyjnego przywiązania do wysokiego standardu, zbytecznych ale ekstrawaganckich potrzeb i wymogów w prezencji, jakie determinuje takie środowisko.
Kim jest Toni Erdmann? Za pomocą swojego alter ego, Winfried po pierwsze chce dotrzeć do córki, odrodzić więź między nimi i obudzić w niej uśpione ludzkie emocje. Po drugie, wkraczając w środowisko, z humorem, cynizmem parodiuje swoich nowych zamożnych przyjaciół. Jeździ po mieście długą limuzyną, rozpowiada o znajomościach, wydaje pieniądze na prawo i lewo, towarzyszy Ines na spotkaniach z klientami, nie raz wyrażając własne stanowisko w trakcie rozmów.
W jego zachowaniu jest urok, szczerość i bezpośredniość. Wszystko czego brakuje otaczającym go ludziom. Ines początkowo nie może znieść zachowania ojca, ale oboje pomalutku się docierają. Niestety ich relacja ewoluuje w ślimaczym tempie (film trwa 2h42min!). Czasami wydaje się jakby akcja stawała w miejscu, przestała zmierzać dokądkolwiek.
Ade co jakiś czas w trafiony sposób, potrafi widza rozbawić, wzruszyć czy przejąć. Uwagi nie usypiają główni aktorzy: kabaretowy Peter Simonischek i kapitalna Sandra Huller. Jej postać jest tak naprawdę najważniejsza, ona zmienia się i przechodzi wewnętrzną przemianę. Ostatni akt Toni Edermanna w wzruszający, ale nienachalny sposób podsumowuje skomplikowaną relację tej dwójki. Najmocniejszą sceną w całym filmie, jest niewątpliwie ta, gdy Ines śpiewa Greatest Love of All Whitney Houston, do grającego na pianinie Winfrieda.
Niestety Toni Erdmann zbyt rzadko wznosi się na tak wysoki poziom. Zbyt wiele tu dłużyzn i nudy. To kina ambitne, ale nie spełnione.