search
REKLAMA
Nowości kinowe

Sekretne życie zwierzaków domowych

Maciej Niedźwiedzki

25 września 2016

REKLAMA

Maks jest młodym terierem, mieszkającym w jednej z nowojorskich kamienic ze swoją właścicielką – Katie. Każdą wolną chwilę spędzają na zabawie, a gdy jego żywicielka wychodzi do pracy, pies niecierpliwie czeka na nią pod drzwiami. Pozostali lokatorzy również mają swoich czworonogów. To paczka przyjaciół o różnych charakterach. Ich osobowości potraktowano dość stereotypowo i przewidywalnie, co nie sprawia jednak, że są to postaci nudne. Obdarzone są bowiem przyciągającą uwagę energią i przebojowością. Krzykliwi, ale nie irytujący, nadaktywni, ale nie męczący. Można miło spędzić z nimi półtorej godziny w kinie.

Zawiązanie akcji jest bardzo pretekstowe i mało oryginalne. Pewnego dnia Katie przyprowadza do mieszkania nowego psa – ogromnych rozmiarów kundla – Duke’a. W Maksie oczywiście budzi to zazdrość, ponieważ przestaje być „oczkiem w głowie” swojej właścicielki. Nowy współlokator zajmuje jego legowisko, wyjada śniadaniową porcję. Na pierwszym wspólnym spacerze (cała gromadka zwierząt z budynku jest wyprowadzana przez zatrudnionego chłopaka) Max i Duke gubią się, zostają zaatakowani przez gang ulicznych kotów, a podczas ucieczki trafiają w ręce hycli. Przed schroniskiem ratuje ich złowieszczy… króliczek Snowball, który razem z pozostałymi bezpańskimi zwierzętami ukrywa się w kanałach, planując zemstę na ludzkiej rasie. Max i Duke, żeby przetrwać, dołączają do buntowników, ale ich celem jest jak najszybszy powrót do Katie.

b

Sekretne życie zwierzaków domowych nie zaskoczy nas tym, że początkowo sceptycznie nastawieni do siebie Max i Duke zostaną przyjaciółmi. Na tym polu animacja Illumination Entertainment wypełnia konsekwentnie wzorzec kina  kumpelskiego. Te dwa przeciwieństwa – zdecydowanie różni ich strona fizyczna, charakter i życiowe doświadczenia – z czasem oczywiście będą się przyciągać. Słabą stroną jest również główny antagonista. Przede wszystkim wydaje się niepotrzebny i wpleciony w fabułę na siłę. Ma napędzać akcję, która i bez niego ma dobre tempo. Wyzwanie, jakim dla dwójki psów jest powrót do domu przez gigantyczny Nowy Jork, zapewnia wystarczającą ilość emocji. Przeciwnik nie podnosi stawki, co chwilę w łopatologiczny i naiwny sposób opowiada o swoim planie. Niestety tym samym kieruje Sekretne życie zwierzaków domowych w stronę skostniałej bajkowej konwencji, gdzie zawsze muszą być ci dobrzy i ci źli. Na szczęście autorzy animacji potrafią w jednym momencie nabrać wobec niego dystansu i go sparodiować, ratując nieco tę postać.

Jest jednak w tej produkcji wiele dobrego. Zwierzaki domowe potrafią naprawdę niejednokrotnie wzruszyć i przekonać urokiem. Szczególnie w retrospektywnej sekwencji, w której cofamy się do szczęśliwych lat Duke’a. Również relacja łącząca Maksa z Katie wygrana jest na zdrowych, ciepłych emocjach. Bardzo łatwo utożsamić się z tymi bohaterami.

b

Największą zaletą Sekretnego życia zwierzaków domowych jest jego strona reżyserska – narracyjna brawura i pomysłowość. Chris Renaud i Yarrow Cheney z gracją przeprowadzają nas przez kolejne lokacje, ten animowany świat ma interesującą, wielopoziomową architekturę. Wirtualna kamera krąży wokół zwierzaków przemierzających miasto, właściwie oddając skalę tego przedsięwzięcia.

Szczególnie zapadają w pamięć dwie rewelacyjnie zaplanowane sekwencje. W trakcie pierwszej z nich, razem z przyjaciółmi Maksa, którzy wyruszyli z akcją ratunkową, przemieszczamy się przez kilka kondygnacji miejskiej zabudowy, by dotrzeć do kanałów. Reżyserzy sensownie wykorzystują sytuacyjny humor i absurd. Druga, końcowa sekwencja uderza w tony bardziej sentymentalne. Autorzy w jednym długim ujęciu zaglądają do kolejnych mieszkań w momencie, gdy lokatorzy wracają z pracy i witają się ze swoimi ulubieńcami. To ładna, ujmująca scena.

Im bliżej końca, tym Sekretne życie zwierzaków domowych jest lepsze i ostatecznie pozostawia dobre wrażenie. Nie wszystko się udało, łatwo wytknąć kilka wpadek, ale to i tak nie przeszkadza, by nazwać tę animację miłym zaskoczeniem.

korekta: Kornelia Farynowska

cinema

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA