Nocny pościg
Liam Neeson nie zawsze jest gwarantem jakości swoich sensacyjnych produkcji, czego oba chybione sequele Uprowadzonej są najlepszym dowodem. Parę lat temu jednak udało mu się spotkać reżysera umiejącego wykorzystać nie tylko jego znakomitą formę, ale i potrafiącego wycisnąć ostatnie soki z nawet najbardziej absurdalnych pomysłów na papierze. Wraz z Jaume Colletem-Serrą najpierw nakręcili niezłą Tożsamość, w której Neeson leczył się z amnezji w Berlinie, a następnie solidny podniebny thriller Non-stop. Ich nowe dzieło również odznacza się realizacyjnym dopracowaniem oraz cierpliwością nietypową dla dzisiejszego kina akcji. Reżyser daje sobie naprawdę dużo czasu na przedstawienie postaci, ukazanie ich wzajemnych relacji, ale i tła całej historii, aby następnie nie puścić widza za gardło aż do samego końca.
Nocny pościg zaczyna się od sceny, w której grany przez Neesona Jimmy Conlon leży w lesie z dziurą w brzuchu i rozmyśla o błędnych decyzjach w swoim życiu. Następnie akcja cofa się o kilkanaście godzin, aby ukazać tego samego bohatera jako pijaka, z którego śmieją się kumple, a ubranie go w kostium Świętego Mikołaja kończy się niewybrednymi żartami pod adresem matki jednego z dzieci. To wrak człowieka, wspomnienie zabijaki, jakim był dawno temu. Już nawet nie potrafi zasnąć, wciąż widząc przed sobą ludzi, których zabił pracując dla gangu kierowanego przez Shawna Maguire’a (Ed Harris). Niewesołe jest życie cyngla, który nagle uświadamia sobie, że nikogo nie ma i mieć już nie będzie. Syn Jimmy’ego, Mike (Joel Kinnaman), nie utrzymuje kontaktów z ojcem i niespecjalnie chce to zmienić, nawet gdy okoliczności sprawiają, że obaj znów się spotykają.
Oto bowiem młodszy Conlon jest świadkiem morderstwa dokonanego przez syna Shawna, Danny’ego. Ten postanawia pozbyć się Mike’a, którego w ostatniej chwili ratuje Jimmy, w konsekwencji czego ginie młody Maguire. Od tego momentu ojciec i syn rzucają się do ucieczki, zarówno przed irlandzkim gangiem, jak i policją.
Można się śmiać z tego, że po raz kolejny Neeson gra ojca idącego z odsieczą swojemu dorosłemu dziecku i wykorzystującego przy tym zestaw wyjątkowych umiejętności. Jednak relacje, jakie łączą go z synem, do łatwych nie należą. Nie ma tu prostego sojuszu, nie ma obietnicy lepszego jutra, nie ma słowa „przepraszam”, ani chęci wybaczenia. Są natomiast dwaj mężczyźni, wyznający inne zasady, których łączy tylko nazwisko oraz wola przetrwania. Rozmowy Neesona i Kinnamana są znakomite, gdyż niejako zamieniają się rolami – to Jimmy jest w nich kimś słabszym i szukającym pomocy, Mike zaś tym nieustępliwym i twardym, stawiającym na swoim.
Również w przypadku Shawna nic nie jest takie oczywiste. Nie ma się czemu dziwić – mieć Eda Harrisa i dać mu jednowymiarową rolę byłoby grzechem. Jego Maguire’em wydają się kierować nie emocje czy nienawiść do Conlona, lecz wartości, jakie wyznaje. Obaj są Irlandczykami starej daty, nie dziwi zatem ich przywiązanie do alkoholu, który piją jak wodę, zdjęcie Jana Pawła II w łazience tego drugiego oraz wyznawanie zasady „oko za oko, ząb za ząb”. Skoro jeden syn zginął, musi zginąć i drugi. Wie to Shawn, wie to także Jimmy, który niemal natychmiast po zastrzeleniu Danny’ego, dzwoni do jego ojca, aby powiedzieć, co się stało i błagać o życie Mike’a. Oto kodeks nie pozwalający na ucieczkę bez wcześniejszego poinformowania o niej. Nieprzypadkowo również grany przez Neesona bohater robi wszystko, co w swojej mocy, aby nie dopuścić do uczynienia ze swojego syna zabójcy, bez znaczenia, czy w samoobronie, czy nie. Strach o życie pierworodnego jest w tym przypadku równie silny co obawa, że pójdzie on w ślady ojca.
Tak zarysowany konflikt oraz relacje między bohaterami już same w sobie są interesujące, lecz reżysera ciągnie ku widowisku. Dlatego od momentu rozpoczęcia tytułowego pościgu, wrzuca on piąty bieg, nie zwalniając tempa aż do samego końca.
[quote]Collet-Serra hołduje starej szkole, która bardziej polegała na pomysłowej inscenizacji niż tuszowaniu braków agresywnym montażem czy nadużyciu efektów specjalnych. Dlatego bliżej Nocnemu pościgowi do kina Richarda Donnera niż współczesnych filmów akcji.[/quote]
Klasyczna realizacja zresztą służy fabule opartej na pojedynku dwóch starszych już przecież panów (Neeson kończy w tym roku 63 lata, Harris zaś 65) oraz próbie udowodnienia, że jeden z nich ma w sobie więcej życia i siły niż wszyscy jego przeciwnicy razem wzięci. Reżyser zaś kręci energetyczną bombę, miejscami ponurą, lecz nigdy nudną.
Nie wszystkie pomysły twórców uważam za udane. Tuż przed samym finałem pada pytanie o lojalność Jimmy’ego wobec Shawna, choć już w momencie zabicia Danny’ego kwestia ta wydaje się przesądzona. Również sposób na obrazowanie przeniesienia akcji z jednego miejsca do drugiego sprawia wrażenie zbyt efekciarskiego jak na tak tradycyjne kino. Daje to możliwość podziwiania Nowego Jorku z lotu ptaka, tętniącego życiem w tym filmie, lecz ostatecznie jest raczej niepotrzebnym dodatkiem. Pojawia się też znane już ze zwiastunów ujęcie w zwolnionym tempie, gdy Neeson przeładowuje strzelbę i strzela. Nie psuje to jednak w żaden sposób seansu, a nawet można to uznać za pewnego rodzaju znak firmowy reżysera, gdyż w dwóch swoich poprzednich dziełach również znalazła się taka pokazówka.
Nikogo już nie zaskakuje widok Neesona w akcji. Od czasu pierwszej Uprowadzonej minęło siedem lat, podczas których irlandzki aktor zdołał wyrobić sobie markę jako gwiazda filmów sensacyjnych. Samym swoim twardym spojrzeniem mógłby niszczyć zastępy wrogów, jednak bez problemu radzi sobie również w scenach wymagających od niego wysiłku fizycznego. Co więcej, niespecjalnie widać konkurencję, która mogłaby mu zagrozić i odebrać tytuł – Stallone, Schwarzenegger i Willis robią z siebie pośmiewiska w projektach solowych i wspólnych, Damon przestał być Bourne’em już ładnych parę latek temu, zaś Statham powoli grzęźnie w filmach, które swoją premierę mają od razu na Blu-ray i VOD. Ostatnio Sean Penn próbował strącić mistrza Neesona z piedestału, lecz jego starania przyniosły więcej śmiechu niż emocji. Liam tymczasem trwa mocno, i choć przebąkiwał coś o końcu kariery w tym gatunku, Nocnym pościgiem udowadnia, że jest nadal najlepszy. Zwłaszcza pod batutą Colleta-Serry.
korekta: Kornelia Farynowska