search
REKLAMA
Gdynia2017

NAJLEPSZY. Aktorski popis Jakuba Gierszała

Jarosław Kowal

17 listopada 2017

REKLAMA

W tytule nowego filmu Łukasza Palkowskiego znajduje się sugestia skierowana do festiwalowego jury, i sądząc po oklaskach wieńczących seans, faktycznie dla wielu Najlepszy okazał się najlepszy. Trudno się dziwić, skoro stworzono go według sprawdzonego hollywoodzkiego przepisu.

Koniec lat 70., Jerzy Górski wraz z dziewczyną robią skok na torbę pełną papierosów, w tle przygrywa… Born to Be Wild? Do sytuacji może i pasuje, do realiów już mniej, a przecież w tych czasach zaczynali Maanam czy Porter Band, którzy z większą wiarygodnością oddaliby nastrój ducha PRL-u, na czym twórcom filmu wyraźnie zależało. Świadomi ludzkich słabości, wielokrotnie sięgają po sentymentalizm i za każdym razem trafiają w dziesiątkę. Gdy na ekranie pojawiała się siatka z Pewexu, sala wzdychała z nostalgią za wyidealizowaną przeszłością. Sama muzyka jest natomiast największym rozczarowaniem Najlepszego. W pierwszej połowie filmu dominuje do znudzenia powtarzany instrumentalny fragment Child in Time Deep Purple, później wysłuchujemy przaśnych solówek gitarowych, a na koniec znowu podróż po amerykański szlagier, tym razem Break on Through The Doors, a gdzieś pomiędzy tym wszystkim, na imprezie w melinie wybrzmiewa Kat, który zgodnie z datą prezentowanych wydarzeń nie powinien mieć na koncie jeszcze nawet pierwszego demo.

Można odnieść wrażenie, że Palkowskiemu zależało na stworzeniu filmu, który miałby siłę przebicia także za granicą. Być może stąd ekstremalnie płytki wątek miłosny, w który bardzo trudno uwierzyć. Jurek podczas terapii z utęsknieniem wpatruje się w zdjęcie ciężarnej dziewczyny, do walki z narkotykowym nałogiem motywuje go wyłącznie chęć powrotu, więc kiedy wreszcie nadarza się okazja… zaprasza na lekcję tańca panią doktor. W dodatku jest to chyba jedyny lekarz w Legnicy, ponieważ na przestrzeni kilku lat tylko za każdym razem trafiał pod jej opiekę… A nie, przepraszam, jeden jedyny raz doktor Meller nie zdążyła, bo akurat fabuła potrzebowała dramatycznego wątku powrotu nałogu.

Przemiana od narkomana do sportowca następuje błyskawicznie, jakby wystarczyło rzucić wszystko i zacząć biegać, ale być może gdyby twórcy filmu spędzili cały dzień, biegając z sali do sali na Festiwalu Filmowym, odkryliby, że nie jest to aż tak proste. Autentyczniejsza jest przemiana Jurka jako człowieka i tutaj Jakub Gierszał w pełnej krasie ukazuje swój kunszt aktorski. Nawet jeżeli nie zawsze wierzyłem jego postaci, to trudno było oderwać od niej wzrok. W zobrazowaniu metamorfozy wykorzystano wiele standardowych elementów – jest podpowiedź co do kierunku działania, wygłoszona przez “gadającą głowę” z telewizora; jest wpatrywanie się w lustro, a nawet fizyczna manifestacja “złego ja” w lustrzanym odbiciu; jest ukryta walka z demonami (w ostatnich scenach przypominających zombie z niskobudżetowego horroru) i cała masa innych sprytnych zabiegów, które owszem, trafiają do odbiorcy, ale głównie dlatego, że Hollywood karmi nas nimi od dekad.

Na wyróżnienie zasługują wątki komediowe, a zwłaszcza świetny, nieoczywisty duet Jakub Gierszał/Arkadiusz Jakubik, którego dynamika polega na zestawieniu swojskiego trenera z powściągliwymi zawodnikiem reagującym nie ciętą ripostą, a wymownym spojrzeniem. Kolejny świetny duet tworzą Tomasz Kot oraz Zbigniew Paterak, którzy jako prezesi klubu sportowego przypominają Wiesia i Czesia, założycieli Zadoluksu, czyli głównego sponsora Zygzaka McQueena. Podobnie jak postacie z animacji Pixara, prezentują się jako jedna osoba w dwóch ciałach, przemawiająca niemal chóralnie, zawsze z entuzjazmem i zawsze ze złotym sercem.

Najlepszy to brawurowa historia o przełamywaniu ograniczeń, której wartością dodatkową jest antynarkotykowe przesłanie, niemniej jest to także film z przepisu, według którego tworzy się oscarowe dramaty. Nie nudzi, w ani jednej sekundzie nie zniechęca do kontynuowania seansu, ale także niewiele pozostawia już po napisach końcowych.

korekta: Kornelia Farynowska

REKLAMA