LEWIATAN / Левиафан [kino rosyjskie]
„Lewiatan” Zwiagincewa to jeden z tych rosyjskich filmów, którym udało się przedostać do zbiorowej międzynarodowej świadomości. Pokazywano go w kinach na całym świecie, zyskał sobie mnóstwo fanów, wymieniano go nawet wśród faworytów w wyścigu po Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego za rok 2014 (wyścig ten, jak pamiętamy, przegrał z polską „Idą”).
Zarówno w Polsce jak i na świecie Zwiagincewa trudno uznać za postać anonimową. Ma na koncie jeszcze przynajmniej jeden obraz który zyskał sobie dużą popularność – mowa o filmie „Powrót” z 2003. Już w tamtym dziele widać było charakterystyczny styl reżysera – talent do głębokiej analizy ludzkich charakterów i umiejętność pokazywania zdominowanych przez wodę krajobrazów w taki sposób, aby budziły w widzu podobne odczucia jak w bohaterach filmu. Oba filmy kręcone są z dużym polotem, smakiem i dbałością o techniczną stronę produkcji – czyli z czymś, co niestety często w filmach ze wschodu kuleje.
Lewiatan znakomicie wpisuje się w panujący wśród co bardziej ambitnych rosyjskich reżyserów trend do przedstawiania mrocznej strony życia w Rosji i bezradności zwykłego obywatela wobec zżerającej to państwo korupcji i przemocy. Pionierem tego nurtu był nieżyjący już Aleksiej Bałabanow, autor znakomitego „Ładunku 200” czy kultowego „Brata”. Współcześnie obok Zwiagincewa najwięcej na ten temat ma do powiedzenia Jurij Bykow (znakomite obrazy „Major” czy „Dureń”) i Angelina Nikonowa („Portret o zmierzchu”). Nota bene niewykluczone, że „Lewiatan” – film najbardziej doceniony na świecie spośród dzieł tego nurtu, przez wielu uznawany za jego najwybitniejszy przejaw, może być ostatnim takim dziełem – instytucje kultury w Rosji są niestety w coraz większym stopniu zobowiązane do realizowania linii narzucanej przez panującą władzę, a o oznacza, że twórcy filmów „szkalujących rosyjską rzeczywistość” (takiego określenia wobec „Lewiatana” użyła prokremlowska telewizja) mogą mieć w przyszłości kłopoty z finansowaniem.
Jestem skłonny uznać „Lewiatana” za dzieło wybitne. Wcale nie uważam, że jest to film specjalnie odkrywczy ani specjalnie odważny – autorzy „Ładunku 200”, „Durnia” czy „Portretu o zmierzchu” posunęli się w „szkalowaniu rosyjskiej rzeczywistości” o wiele dalej. Film Zwiagincewa ma w sobie jednak niesamowite pokłady szczerości, obok których trudno przejść obojętnie. Fantastycznie napisane dialogi, znakomite zdjęcia, oprawa dźwiękowa (znów coś, na czym wiele rosyjskich filmów traci), wieloplanowe i przekonujące postaci – wszystko to sprawia, że choć „Lewiatan” nie należy do krótkich, nie nudzi się ani przez chwilę – wyraźny postęp w porównaniu do „Powrotu”.
Do niewątpliwych atutów „Lewiatana” wypada również zaliczyć grę aktorską. Sama obecność grającego rolę Koli Aleksieja Serebriakowa świadczy o tym, że mamy do czynienia z filmem nietuzinkowym – fani rosyjskiego kina muszą pamiętać go chociażby z roli gospodarza z „Ładunku 200”, czy kapitana zwiadowcy z „9 kompanii”. Serebriakowowi niewątpliwie od tamtego czasu przybyło lat, jednak stał się jeszcze lepszym aktorem. W ogóle trudno któremukolwiek z odtwórców zarówno głównych jak i drugoplanowych ról cokolwiek zarzucić. Na szczególną uwagę zasługuje zwłaszcza Roman Madianow, występujący w roli mera miasteczka – wszystkie sceny z udziałem tego aktora to jego niekwestionowany popis i już chociażby z jego powodu warto ten film zobaczyć.
Biorąc pod uwagę poziom prezentowany przez „Lewiatana” pozostaje z niecierpliwością oczekiwać kolejnego filmu Zwiagincewa i mieć nadzieję, że skłonności rosyjskiej władzy do przeciwdziałania „szkalowaniu rosyjskiej rzeczywistości” nie okażą się na tyle duże, żeby wykastrować jego twórczość. Gdyby tak się stało – byłaby to ogromna strata, zarówno dla Rosji jak i dla całego świata.