search
REKLAMA
Nowości kinowe

GRANICA. Mroczna opowieść skąpana w skandynawskich mitach

Jakub Koisz

20 lutego 2019

REKLAMA

Co łączy pierwszy oraz trzeci sezon Detektywa z Granicą? Otóż bardzo gęsty i mroczny obraz świata, w którym krzywdzeni są ci najbardziej niewinni – dzieci. W tych trzech opowieściach pojawia się coś jeszcze – nadzieja metafizyczna reprezentowana przez samotnych wojowników, również niebojących zanurzyć się w ciemności. Granica w reżyserii Aliego Abbasiego opowiada właśnie o ludzkich drapieżnikach oraz tych, którzy chcą ich powstrzymać. I robi to w sposób satysfakcjonujący.

Tina jest celniczką na szwedzkiej przystani portowej, a w swoim zawodzie sprawdza się świetnie dlatego, że jej empatia wykracza daleko poza normę. Główna bohaterka ma bowiem szczególny dar – odczuwane przez innych emocje są dla niej wręcz namacalne i łatwe do zidentyfikowania. Kobieta wyczuwa, kiedy ktoś się boi, kiedy czuje gniew, a kiedy przepełniony jest miłością. Wraz ze swoim współpracownikiem zajmują się więc przeszukiwaniem bagaży pasażerów statków, zwykle na podstawie tego, co „przeczuła” Tina. Pewnego razu w ich ręce wpada karta SD, na której nagrana jest pornografia dziecięca. W tym właśnie momencie bohaterka nurkuje w samą ciemność, a w jej życiu pojawiają się nowi ludzie, niektórzy podobni do niej. Jej pomoc jest nieoceniona dla policji, ale sama nie spodziewała się, jak daleko sięgają macki potworów, których chce schwytać. Rozpoczyna się pogoń za demonami.

Granica to sugestywny obraz świata, który nie boi się zanurzać w obszar brzydoty zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Choć poruszane są tematy samotności i wynikających z niej pracoholizmu oraz rozterek uczuciowych, film zajmuje się również tematem kompleksów, powołania czy niemożności walki z siłami, które znacznie nas przerastają. Wszystko to opiera się na trzech warstwach: thrillera psychologicznego, dramatu obyczajowego oraz metafizycznego kryminału. Obraz Abbasiego jest hybrydą gatunkową, która nawet na chwilę nie wstydzi się swojego fantastycznego punktu wyjścia. Wprawdzie w pewnym momencie mnogość tych klocków nieco burzy spójność tej trzymającej się na razie sztywno budowli, ale historia na szczęście angażuje do samego końca. Trochę jak w kinie Guillermo del Toro – postacie są jedynie nośnikami o wiele głębszych treści, niż mogłoby się wydawać, jeśliby traktować Granicę wyłącznie jako kryminał. Niektóre ich przemyślenia są natury politycznej (jak na przykład problem uchodźców), a jeszcze inne – tożsamościowej, i to na poziomie biologicznym. Wątek przynależności rodzinnej oraz bagażu doświadczeń z tym związanych mocno wybrzmiewa w postaci zakompleksionej Tiny, w którą wcieliła się oszpecona przez charakteryzatorów, a mimo to magnetyzująca Eva Melander.

Nie wszystko w stworzonym przez reżysera świecie gra na poziomie treści, w przeciwieństwie do poziomu formalnego. Warstwa muzyczna, obrazy i senne tempo tworzą kino nie tylko interesujące, ale także zapadające w pamięć dzięki wręcz grimmowskiej baśniowości opartej na skandynawskich mitach. Jak wspomniano – sypie się to trochę w drugiej połowie, kiedy wątki zaczynają za bardzo się dusić i wzajemnie kanibalizować. Film nie wie wtedy, czy chce być moralitetem o odpowiedzialności zbiorowej, czy może wciąż traktować swoją warstwę fantastyczną jako główny motor napędowy fabuły. Kiedy Granica stara się powiedzieć coś ważnego chociażby o projekcie sterylizacyjnym na pacjentach chorych umysłowo (który obowiązywał w Szwecji od lat trzydziestych do połowy siedemdziesiątych, warto o tym poczytać), można przeoczyć warstwę realistyczną, obraz przyzwyczaja nas bowiem do wielu zarysowanych wcześniej umowności.

Niepokojący jest nowy film Abbasiego, jakby oparty na narodowych ranach oraz wyśnionym koszmarze, szkoda tylko, że próbuje chwytać zbyt wiele srok za jeden ogon. Mimo wszystko warto wejść w ten niepokojący kryminał nie tylko dlatego, że prezentuje się nowatorsko na tle gatunku, ale również często przekracza jego ustalone granice. Surowy, szwedzki klimat miesza się tutaj z oniryczną odwagą w kreowaniu świata, który na pewno nie zostawi widza obojętnym. Mało tego – może nawet powróci do niego jako nocna mara.

REKLAMA