search
REKLAMA
Nowości kinowe

Czarownica

Maciej Niedźwiedzki

31 maja 2014

REKLAMA

jolieWalt Disney Pictures to ideologicznie konserwatywna i formalnie zachowawcza wytwórnia. Mocno opiera się postmodernizmowi, który zalewa coraz dalej oddalone od centrum obszary. Disney ciągle wierzy w nośność i popularność wiekowych narracji baśni, legend czy mitologii. W tym kultywowaniu tradycji niewątpliwie wyczuwalna jest szlachetna niedzisiejszość –antynowoczesność. To przecież przemyślana marketingowa polityka grania na naszych sentymentach. Bo zawsze wracamy do tego, co już znamy. Jednak jest to dalekie od bezmyślnej wtórności, tworzenia coraz słabszych kopii i „odcinania kuponów” od sukcesów sprzed lat. To raczej świadome kultywowanie idealistycznych wartości i własnego dziedzictwa.

Księżniczka i żaba, Zaplątani i Kraina Lodu udowadniają, że ta konwencja dalej nie jest wyeksploatowana. Można pozostawać oryginalnym jednocześnie tak wiele z niej czerpiąc. Spływające na tą wytwórnie branżowe nagrody, zazwyczaj wysokie oceny krytyki i ogromne kolejki przed kinowymi kasami udowodniają, że jest to dalej kino potrzebne. Satysfakcjonujące widzów pod względem artystycznym i rozrywkowym (a wytwórnie finansowo).  

Zwiastuny Czarownicy zapowiadały zupełnie nowe, dekonstrukcyjne podejście do baśni o Śpiącej królewnie, dalekie od kultowej animowanej adaptacji z 1959 roku. W interpretacji reżysera Roberta Stromberga to Diabolina, chyba najbardziej ikoniczna zła postać z bajek Walta Disneya, jest pierwszoplanową bohaterką. Twórcy sięgają do jej młodości starając się wytłumaczyć genezę jej gniewu, uzasadnić jej mroczny image. Autorzy filmu rozbudowują konflikt między nią a królem Stefanem. Zrywają z czarno-białym podziałem na dobrych i złych. W pierwszym akcie filmu oglądamy wydarzenia nadające postaciom motywacje, które jednocześnie uzupełniają literacką baśń o interesujący prolog.

jolie

Tym razem zło nie jest tak oczywiste i od razu rozpoznawalne, nie jest immanentną cechą Diaboliny ale rodzi się ono w niej stopniowo przechodząc przez różne odcienie szarości. W tym właśnie upatruję najważniejszą różnicę między Disneyowską starszą Śpiącą królewną czy tekstami Charlesa Perraulta i braci Grimm. Czarownica nie jest radykalnie rewizjonistycznym spojrzeniem na klasyczną baśń ale raczej jej wersją alternatywną gdzie ostatecznie jednak wygrywają te same szlachetne wartości. Nikogo oczywiście zaskoczyć nie może fakt, że tym razem Diabolina nie została obdarzona jedynie potężną i niebezpieczną magiczną mocą. To postać wrażliwa i ciepła. W spojrzeniu filantropki Angeliny Jolie znacznie więcej jest współczucia niż chęci zemsty. To drugie objawi się rzeczywiście raz, ale głównie po to, by wypełnić żelazny punkt baśniowej fabuły. W gniewie rzuci klątwę na córeczkę Stefana jednak zaraz potem ze zdwojoną siłą zaatakują ją wyrzuty sumienia. Czarna suknia Maleficent przestaje być symbolem zła – bo ono nie jest już tak tożsame dla tej bohaterki. W wizji Stromberga czerń to raczej oznaka zbłądzenia, rozczarowania, duchowej żałoby. Diabolina zawsze ukrywa się w cieniu bo została oszukana, a ponury las, w którym zamieszkała jest miejscem schronienia i odpoczynku od zewnętrznego świata.

Jolie czuje się w swojej roli swobodnie (osobowość aktorki nie ginie pod bogatym kostiumem i wyraźnej charakteryzacji), ma magnetyczne, głębokie spojrzenie. Jej Diabolina zachowuje dostojność i powagę – to postać czasami wręcz posągowa, ograniczająca nadmierną gestykulację. Aktorskim kunsztem było wyrażenie rodzących się w niej emocji. Jolie bawi się swoją rolą, mimo subtelnej mimiki przekonująco wyraża tłumione emocje. Nie popada ani razu w przesadę czy karykaturę – jej rola jest dobrze wyważona i przemyślana. Diabolina to charyzmatyczna bohaterka, która przykuwa uwagę widza.

jolie

Niebanalną postacią jest również król Stefan. To zdradliwy, rozczarowany życiem, kochanek owładnięty potrzebą posiadania władzy. Dla niej jest w stanie zrobić wszystko. Nie jest rozsądnym tatą-królem z dziecięcej bajki. Stefan wpada w obłęd, który może uleczyć jedynie brutalna wojna z Diaboliną (choć myślę, że chętnie biłby się z kimkolwiek). Konfrontacja tych dwóch postaci jest dramatyczną osią Czarownicy. Śpiąca królewna (Aurora) tym razem pełni funkcję raczej pretekstową. Dlatego znika z tytułu filmu. Nie o nią w tym filmie chodzi. To dziecko, nad którego głowami kłócą się dorośli. Podoba mi się również zbagatelizowanie romantycznego wątku między Aurorą a księciem Filipem (lalusiowaty Brenton Thwaites). Uniknięto dzięki temu nachalnej niesmacznej ckliwości.

Podoba mi się w końcu strona wizualna – daleka od cukierkowości Oza: Wielkiego i Potężnego czy Alicji w Krainie Czarów. Świat przedstawiony w Czarownicy jest znacznie bliższy ponurej, groźnej estetyce Labiryntu Fauna Guillermo del Toro. Zdjęcia są również utrzymywane w niskim kluczu, operator wykorzystuje grę cieniem, obraz ma głębie – atakuje wielością faktur i zdumiewa plastyką. Efektów specjalnych jest rzeczywiście dużo: w każdym ujęciu wyczuwalna jest ingerencja komputera. Jednak ani razu nie miałem wrażenia sztuczności ponieważ każdy wykreowany przez grafików przedmiot czy stworzenie podporządkowane jest fabule.

Całe uniwersum oddycha, scenografia nie jest tekturowa, wszystko waży, tyle ile powinno. Film Stromberga nie jest efektowną błyskotką. Po wyjściu z kina, w pamięci nie pozostaje jedynie kilka wizualnie dopieszczonych kadrów, ale głównie dobrze napisani bohaterowie.

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA