Recenzje
REJS I JA. Kultowa polska komedia, której nie widziałem i nie zrozumiałem
REJS I JA to osobista opowieść o kultowej polskiej komedii, która wciąż intryguje i zaskakuje, ale czy naprawdę ją zrozumieliśmy?
 
																								
												
												
											
Jak pisać o filmie, o którym wszystko już zostało napisane? Jak ocenić dzieło, które nie wymaga i nie potrzebuje już jakiejkolwiek oceny? Jak uniknąć truizmów, banałów i oklepanych frazesów? Więcej pytań niż odpowiedzi. Ostrzegam więc zawczasu: odpowiedzi nie będzie. Poniższych kilka akapitów to historia mojej prywatnej relacji z Rejsem Marka Piwowskiego. A zaczęło się tak…
 
Na początku były wielkie, stacjonarne komputery, podzielone na jednostkę centralną i kineskopowy monitor zajmujący przestrzeń porównywalną do dużego mebla. Jednym z ważniejszych podzespołów takiego komputera był czytnik płyt CD (później – DVD), czyli urządzenie, które w erze komputeryzacji panowało tylko przez krótką chwilę, najpierw stając się obiektem pożądania użytkowników, a potem błyskawicznie odchodząc do lamusa – wraz z nadejściem miniaturowych przenośnych dysków USB. Było to około roku 2000, kiedy o stałym, szybkim dostępie do Internetu można było tylko pomarzyć.
Analogowe dźwięki modemu budziły jednocześnie podnietę – bo oto otwierało się okno na świat – i grozę – bo oto otwierał się nieprzepastny rachunek. Wszelkie treści rozrywkowe, informacyjne, ciekawostki technologiczne, amatorskie ziny przygotowywane przez miłośników danej tematyki, gry, filmy, zabawne filmiki (np. skecz Jima Carreya z SNL, ten z piosenką Haddaway – What is love) krążyły wtedy na płytach CD.
Gdzieś między kolejnymi wersjami demo nowych gier a piracką kopią amerykańskiej komedii dostałem od kogoś znajomego (wydaje mi się, że pamiętam, kto to był, ale nie mam już pewności) płytkę z „rzeczami”. Obok folderów z rozbieranymi fotkami, teledyskami nowych zespołów i masą dupereli, był też jeden nazwany „Rejs”. Zaintrygowany, otworzyłem go i znalazłem katalog plików mp3. Przekonany, że za chwilę posłucham nowego rodzaju muzyki, wrzuciłem wszystkie pliki do winampa i usłyszałem… serię dziwnych, czasem zabawnych dialogów. Jeden facet przepraszał wszystkich, po czym stwierdził, że „służbowo”.
Inny gadał coś o aparacie Zorka 5. Jakaś kobieta przedstawiała swojego syna – Romusia, a ktoś inny niewyraźnie bełkotał coś o ptakach przyrody. W końcu – jakiś typ o głosie wujka Staszka przez dwie minuty nawijał o tym, że polskie filmy są nudne, a zagraniczne – fajne. Przez myśl mi nie przeszło, że to mogą być dialogi filmowe – przez jakiś czas byłem przekonany, że są to fragmenty radiowego słuchowiska. Tekściki spodobały mi się i czasem je powtarzałem pod nosem.
 
Jakiś czas potem rodzice wytłumaczyli mi, że kwestie te pochodzą ze znanej polskiej komedii, zatytułowanej tak, jak folder na płycie, z której pochodziły. Dowiedziałem się w ten sposób, że Rejs jest filmem, w dodatku – bardzo znanym i ogólnie uwielbianym. Kiedy tylko pojawiła się okazja (wydaje mi się, że pamiętam, jak to było, ale nie mam już pewności), obejrzałem go. Widzieć sceny, które wcześniej się tylko słyszało – to było nietypowe, a fakt, że nie byłem jeszcze ani doświadczonym oglądaczem, ani w ogóle doświadczonym człowiekiem, tylko spotęgował wrażenie dziwności.
Film okazał się zupełnie czymś innym, niż sobie wyobrażałem. Spodobał mi się tylko połowicznie: w tej połowie, którą już znałem. Pewnie poprzez reminiscencje, bo jak mógłby mi się podobać film, który pierwszy raz widzę? Teksty nadal cytowałem, ale o samym filmie jakoś zapomniałem.
Kilka lat później, w liceum, byłem już aspirującym filmoznawcą spędzającym noce z Kocham Kino i Leksykonem Kinomana, łamiącym prawo w celu zdobycia klasyków, spędzającym w szkolnej bibliotece godziny na przeglądaniu filmowych encyklopedii zawierających tytuły najważniejszych filmów w historii kina i historii ludzkości w ogóle. Pechowo encyklopedie te były przekładami jakichś amerykańskich wydawnictw, wobec czego o Rejsie nie było tam ani słowa. Zresztą działanie i znaczenie tego filmu nie wydawały mi się uzasadnione, chociaż w pamięci miałem mgliste wspomnienia o pierwszym seansie.
Cała pamięć wróciła podczas pierwszego w życiu wyjścia do pubu. Wróciłem do domu z oprawionym w antyramę kadrem z Rejsu, który wyniosłem z tego miejsca (wydaje mi się, że pamiętam, jak to było, ale nie mam już pewności). Na kadrze zatrzymano Stanisława Tyma podającego kredę Leszkowi Kowalewskiemu. Uznałem, że jeśli ktoś wydrukował i powiesił w pubie to ujęcie, to może warto dać filmowi drugą szansę. I dałem.
  
Tym razem Rejs naprawdę mnie rozbawił i zaintrygował. Zacząłem się nim autentycznie fascynować. Po kilku miesiącach miałem za sobą pewnie dwadzieścia seansów, na pamięć znałem już niemal wszystkie dialogi. Przemawiała do mnie jego dokumentalna forma, poszarpana narracja, nieelegancka oprawa wizualna i dźwiękowa. Nie zastanawiałem się jeszcze, czy to wszystko może coś znaczyć, po prostu bawiły mnie losy nieporadnego kaowca i słuchających go pasażerów. Doszły mnie też słuchy, że film jest satyrą na czasy PRL-u albo nawet krytyką systemu. Pewne rzeczy wydawały się mieć sens, ale nie wgłębiałem się w te niuanse. Rejs był komedią, teksty z niego były zabawne i kultowe, rzucałem je przy wielu okazjach, obserwując reakcje ludzi.
Minęło kolejnych kilka lat, podczas których nabrałem jako takiego obycia. Lekcje historii lekcjami historii, ale prawda o PRL-u, „komunie”, socjalizmie i klimacie społecznym i politycznym tamtejszego okresu to coś, co należy zrozumieć, a nie – nauczyć się o tym. Coraz bardziej Rejs jawił mi się jako zjadliwa krytyka władzy i polityki. Kaowiec przestał być zabawnym nieudacznikiem, a nabrał cech dyktatora-uzurpatora, który władzę zdobytą w wyniku pomyłki i oszustwa wykorzystuje w najgorszy możliwy sposób. Szafujący wyrokami (no, może nie śmierci, ale no, no…), manipulujący tłumem, narzucający zdanie.
Intelektualiści przedstawieni w filmie zaczęli jawić mi się jako uciśnieni i lekceważeni naiwniacy, których dyskusje i rozważania prowadziły donikąd. Inżynier Mamoń przekupujący radę Rejsu kilkoma butelkami piwa nagle okazał się być całkiem czytelnym symbolem korupcji. I tak dalej, i tak dalej. Porwana struktura filmu znalazła uzasadnienie – sześćdziesiąt pięć minut filmu było jedynie pozostałością po nakręconym materiale, którego resztę usunęła cenzura. Ucierpiał na tym zwłaszcza Jerzy Dobrowolski, który na początku wydaje się jednym z głównych bohaterów filmu, a po wejściu na statek właściwie znika.
Jego osoba – i jego postać – to właściwie dwuwarstwowa – symboliczna i dosłowna – metafora instytucji krytyki. Jako aktor był mocno nie na rękę władzy, jako postać był mocno nie na rękę krytyce. Dlatego z Rejsu zniknął szybciej, niż się w nim pojawił.
 
Wisienką na torcie okazało się odkrycie, że film nakręcono w Toruniu, czyli mieście oddalonym zaledwie o czterdzieści kilometrów od miejsca mojego urodzenia i miejsca, w którym spędziłem młodość. Odkrycie dialogów z Rejsu wypisanych na ścianach Bulwaru Filadelfijskiego było uczuciem podobnym do zobaczenia dobrego przyjaciela po latach rozłąki. Siadając nad Wisłą pod starym miastem, widziałem ten sam krajobraz, który widzieli twórcy mojej ulubionej komedii. To było coś niesamowitego. Równie niesamowitego jak sam Rejs. To obraz, który bawi ludzi od pokoleń, a jego moc wydaje się nie przemijać.
Chociaż do wielu osób nie dociera ten typ humoru i nie mogą poradzić sobie z eksperymentalnym, dokumentalnym, nieskładnym charakterem dzieła, to jednak są świadomi jego oddziaływania. Co więcej, mimo upływu lat Rejs pozostaje aktualny. Sytuacje i sceny z wycieczkowego statku pływającego po Wiśle można odnieść do dzisiejszych czasów. Bo czy nie jest tak, że idea rozwoju intelektualno-duchowego jest obecnie drugoplanowa wobec kultu sportu i fizyczności? Czy mądrze, ale niezrozumiale mówiący filozof nie topi się w głębokiej wodzie, a po jego słowach zostaje tylko bulgot? Czy przypadkowi ludzie bez kompetencji nie zajmują najwyższych stanowisk? Wreszcie, czy nie bywa tak, że ktoś piosenki nie słyszał, ale chciałby o niej powiedzieć kilka słów?

 
																	
																															 
									 
																	 
									 
																	 
									 
																	 
									 
																	 
									 
																	 
									 
																	 
											 
											 
											 
											 
											 
											 
											 
											 
											