search
REKLAMA
Nowości kinowe

Pudłaki

Maciej Niedźwiedzki

12 października 2014

REKLAMA

bAmerykańskie studio Laika wypuściło do kin swoją najnowszą produkcję – adaptację książki Brytyjczyka Alana Snowa o tytule Here Be Monsters! Laika zyskała zasłużoną sławę i renomę dzięki porządnemu ParaNormanowi oraz obłędnie dobrej Koraliny i tajemniczych drzwi (to bezsprzecznie jedna z najlepszych animacji XXI wieku). To marka, której ufam i na której filmy czekam. Laika posiada swój autorski styl, nie idzie na kompromisy, chętnie przekracza gatunkowe granice, lubi być ponadto nieprzyzwoita i estetycznie odważna, unika zagrań pod publiczkę. To kino dedykowane nieco starszym dzieciom niż tradycyjne animacje przybywające do nas z Hollywood. Pudłaki ustępują nieco klasą Koralinie, jednak dalej prezentują poziom dla wielu nieosiągalny. Na obecną chwilę to zapewne najlepsza animacja 2014 roku.

Oczywiście znowu bohaterami są lalki, które w ruch wprowadza technika stop-motion. W tym przypadku opanowana do perfekcji. Twórcy doskonale zdają sobie sprawę z unikatowości, i równoczesnych ograniczeń, tej formuły. Pudłaki jawią się jako szczytowe osiągnięcie w historii tej techniki. Są tym, czym Grawitacja Cuarona jest dla kina trójwymiarowego. Nawet dla samego wizualnego doświadczenia warto na Pudłaki pójść do kina. Zaprezentowany świat żyje na wielu planach, wszystkie postaci oddychają i przeżywają szeroką gamę emocji. Oczywiście widać, że to kukły – że w ich żyłach nie płynie krew, ale mimo to od środku rozsadza je witalna energia. Ta sama siła uderza nas z każdego kadru filmu Anthony’ego Stocchi’ego i Grahama Annable’a.

b

Podobnie jak w Koralinie i tajemniczych drzwiach w Pudłakach również obcujemy z dychotomicznym światem. Tym razem jednak oddalamy się od tonacji horroru – twórcy akcentują groteskowość i karykaturalność bohaterów oraz otoczenia. To mimo wszystko świat bezpieczniejszy, potraktowany z dystansem i przymróżeniem oka. W kanałach więc żyje społeczność sympatycznych pudłaków obdarzonych nieprzychylnym dla nich PR’em. Zgodnie z opowieścią nikczemnego Archibalda Snatchera (w polskiej wersji sprawnie zdubbingowanego przez Andrzeja Blumenfelda) pudłaki są okrutnymi i niebezpiecznymi stworami żywiącymi się małymi dziećmi. To zaraza, którą należy wyeliminować, to również z ich powodu w mieście wprowadzona jest godzina policyjna. Mieszkańcy żyją w strachu i niepewności. Taki nastrój jest oczywiście na rękę samemu Snatcherowi nieustannie podtrzymującemu w świadomości obywateli poczucie zagrożenia i nawet potrzebę rewanżu. Dla wszystkich mieszkańców koronnym argumentem do przeprowadzenia zemsty jest historia o małym chłopcu porwanym i następnie zjedzonym przez pudłaki.

Bojowy nastrój nasila się. Snatcher tę atmosferę będzie chciał wykorzystać i po triumfalnym zwalczeniu pudłaków przejąć władzę w mieście. Archibald jest ciekawie skonstruowanym bohaterem – nie jest zły „bo tak”. To zręczny manipulator i koniukturalista, ale również postać pełna kompleksów. Ukrywająca swoje prawdziwe “ja” nie tylko przed bezmyślnie wykonującymi jego rozkazy sługusami. Archibald nie jest również zdefiniowany płciowo, trudno także przypisać go do jakiejś konkretnej społecznej klasy – a są one wyraźnie nakreślone w filmowym świecie Pudłaków. Snatcher jest postacią karykaturalną, fałszywą i rozchwianą emocjonalnie, która wybrała ścieżkę Zła, bo chyba wydawała się najprostsza. Ten bohater jest niewątpliwie powiewem świeżości dla dość konserwatywnej, skonwencjonalizowanej i zazwyczaj przewidywalnej baśniowej narracji.

b

Oczywiście nie tylko Snatcher stanowi o sile tej opowieści. Pudłaki są z kolei zbiorem zabawnych charakterów i osobowości – swoim zachowaniem przypominają na pewno minionki z Jak ukraść księżyc. Tak samo jak one pudłaki nie potrafią mówić, ich emocje odczytujemy głównie za pomocą mimiki i wydawanych przez nie paralingwistycznych dźwięków. Są również świetnymi wynalazcami, obdarzonymi poczuciem humoru i nadpobudliwością. Nie będziemy mieć jednak poczucia wtórności, bo w swojej istocie to postaci inaczej wyważone i mające inne potrzeby.

Możliwe, że największą zaletą Pudłaków nie jest sama fabuła, ale intrygujący i kompleksowy świat przedstawiony. Łatwo odnaleźć scenograficzne nawiązania do Gabinetu doktora Caligari (bądź generalnie do dorobku niemieckiego ekspresjonizmu) i surrealistycznego malarstwa. Nie są to jednak nachalne cytaty i pusta intertekstualna gra, ale twórcze i kreatywne wykorzystanie znanych form.  Przemieszczamy się więc po wąskich i ciasnych uliczkach, kamienice zwisają nam nad głowami, zaprzeczając zasadom fizyki. Reżyserzy filmu – Sacchi i Annable – mieszają w swoim filmie ducha technologicznej rewolucji końca XX wieku, z klimatem kojarzonym ze średniowiecznym miastem. Szaro-bura tonacja kolorystyczna dodatkowo nadaje animacji służące historii mrok, głębię i plastyczność.

b

Twórcy uwielbiają również taplać się w ohydzie i brudzie. Turpistyczna estetyka jest im bardzo bliska i często sięgają po jej chwyty. To rzeczywiście świat brudny oraz lepki, ale przez to namacalny i, co może brzmi paradoksalnie, prawdziwy. Akcja Pudłaków rozgrywa się w wielopłaszczyznowej i nieoczywistej przestrzeni, na polu której przecinają się ze sobą liczne nawiązania do dzieł sztuki plastycznej oraz filmowej. To niezwykle immersyjny świat. Szkoda, że możemy odkrywać go tylko przez półtorej godziny.

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA