search
REKLAMA
Recenzje

PRISCILLA. (Nie)słodka i (nie)filmowa opowieść [RECENZJA]

Historia Priscilli Presley, choć dziś służąca za przestrogę, jedynie w pewnym stopniu sprawdza się na wielkim ekranie.

Jan Tracz

8 września 2023

REKLAMA

Warsztatowo Sofia Coppola stoi w jednej lidze z takimi tuzami jak Nolan, Scorsese czy Fincher. Szkoda tylko, że nie wybrała sobie do końca wdzięcznego tematu. Priscilla ze strony filmowej robi ogromne wrażenie – problem w tym, że jest dość nieinteresująca.

Elvis Presley i Priscilla Ann Wagner: na ten moment to już praktycznie zmitologizowana historia, pełna półprawd, kłamstw i wielu plotkarskich legend. Nic dziwnego, że Coppola postanowiła podjąć się ukazania nieco obiektywniejszej rzetelności dotyczącej ich związku, bazując na perspektywie Priscilli zaczerpniętej z tej autobiograficznej książki. I jest to film, który w jakimś stopniu jej wyszedł. Dwójka młodych aktorów: Cailee Spaeny i Jacob Elordi doskonale sprawdzają się jako para osób, których podejścia do życia i związku były tak odmienne, że ich relacja nigdy nie miała prawa się udać. Kochając i krzywdząc się nawzajem, dają nam pokaz szalenie aluzyjnego i sprecyzowanego aktorstwa, począwszy od ich coup de foudre po gradualny rozpad niedziałającego małżeństwa.

Do tego Sofia Coppola nie ucieka od prawdy: od pierwszych minut łapie nas uczucie ambiwalencji, bo przecież dowiadujemy się (a jest to informacja dotychczas nieznana dla wszystkich), że Presley poznał Priscillę, kiedy ta miała jedynie czternaście lat. W „prawdziwej” relacji zaczęli być dopiero kilka lat później, co nie zmienia faktu, że nakreśla nam to zarówno trudne (i niewinne) położenie Priscilli, jak i paternalistyczną pozycję Presleya, która w pewnym stopniu wykorzystała nieświadomą niczego bohaterkę filmu.

Horrendalne położenie Priscilli zarówno widać, jak i słychać. W pewnym momencie czuć to nawet w tym, w jaki sposób Cailee Spaeny intonuje (teoretycznie mało istotne) przywitania ze swoim „ukochanym”. W jej niewinnym „hello” słychać strach, ona jest praktycznie przerażona każdym spotkaniem ze swoim muzycznym księciem, który okazał się nie być z bajki. Do tego mamy chłodne kadrowanie nastawione na wykazywanie przestrzeni między dwójką naszych bohaterów. Nawet jeśli na samym wstępie Elvisa i Priscillę połączyło coś, co można jeszcze nazwać uczuciem, to film udowadnia nam, że oni w żaden sposób o te emocje nie zadbali. Ona jeszcze niejako próbowała i to przez kilka dobrych lat. On zamknął ją w swoim wielkim pałacowym więzieniu w Graceland, oddał się narkotykom, alkoholowi, romansom i (poniekąd) upadającej karierze.

Szkopuł leży w filmowo-tematycznej powtarzalności: znowu motyw dziewczyny w klatce, znowu Elvis i po raz kolejny (tak czy siak ważna) próba odwrócenia monety i opowiedzenia tej samej historii, ale odciętej od zero-jedynkowej narracji. Szczytne i zacne przedsięwzięcie, ale to w ogóle nie jest (i chyba nigdy nie będzie?) filmowa opowieść, niezależnie od tego, przez kogo i w jaki sposób zostanie opowiedziana. Nawet jeśli rozumiemy wspomniane wyżej zawirowania w życiu Priscilli, to choć przytłaczają one swoim wręcz surrealizmem (naprawdę trudno sobie wyobrazić, jak naprawdę wyglądał jej związek z Elvisem), to ich powtarzalność i monotonia (efekt świadomie zastosowany) w pewnym momencie przestają widza absorbować. Wkrada się tu nienazywalne poczucie, że choć obcujemy z czymś misternie przemyślanym, to i tak w końcowym rozliczeniu przestaje nas to kompletnie interesować.

Na marginesie trzeba również podkreślić, że misja Coppoli nie sprowadza się do jednostronnego traktowania Elvisa jako tzw. sexual predator. Traktuje go z nieco większym humanizmem niż współcześni naprawiacze świata, którzy bezkompromisowo decydują się na bojkotowanie jego muzyki i pamięci o nim w dzisiejszej popkulturze. Między słowami (sic!) i obrazami Coppola pokazuje nam, że agresywne zachowania Presley nie wzięły się znikąd: toksyczny ojciec, wpływ temperamentu matki, wykorzystujące go otoczenie i Pułkownik, który nawet nie pojawia się w filmie (ba, poprowadzone są z nim jedynie telefoniczne rozmowy, ale nie słyszymy jego głosu). Świat filmu obserwujemy stricte z perspektywy Priscilli – a ona od samego początku zauważa, w co strasznego się wpakowała. Nie broni jego zachowań, ale też szuka dla niego zrozumienia. Elvis Presley był spaczonym produktem zarówno swoich mizoginistycznych czasów, jak i całego, niewybaczającego show-biznesu.

Najnowszy film Coppoli oferuje wiele niuansów do wychwycenia (szczególnie tych oferowanych przez montaż), ale realizm tego filmu (połączony z lekko reporterskim sznytem) nie obroni się nawet wtedy, gdyby zmienić aktorów i reżyserkę, którzy przecież są geniuszami w swoim fachu, więc ten argument jest sam w sobie bezużyteczny. Priscilla w subtelny i wręcz halucynogenny sposób obrazuje wypaczenie, a następnie rozkład relacji Presleyów. Można cenić ten film za wiele detali wpływających na nasz odbiór tej dwójki, ale finalnie zapomnimy o nim w przeciągu następnych dwóch tygodni od czasu seansu.

Jan Tracz

Jan Tracz

Doktorant ( Film Studies ) na uczelni King's College London w Wielkiej Brytanii, aktualnie pisuje dla portalu Collider, The Upcoming, Talking Shorts, Interii Film, Przeglądu, MINT Magazine, Film.org.pl i GRY-OnLine. Publikował na łamach FIPRESCI, Eye For Film, WhyNow, British Thoughts Magazine, AYO News, Miesięcznika KINO, Magazynu PANI, WP Film, NOIZZ, Papaya Rocks, Tygodnika Solidarność oraz Filmawki, a także współpracował z Rock Radiem i Movies Roomem. Przeprowadził wywiady m.in. z Adamem Sandlerem, Alejandro Gonzálezem Iñárritu, Paulem Dano, Johanem Renckiem, Lasse Hallströmem, Michelem Franco, Matthew Lewisem i Irène Jacob. Publikacje książkowe: esej w antologii "Nikt Nikomu Nie Tłumaczy: Świat według Kiepskich w kulturze" (Wydawnictwo Brak Przypisu, 2023). Laureat Stypendium im. Leopolda Ungera w 2023 roku. Członek Young FIPRESCI Jury podczas WFF 2023.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/