PREDATOR: POGROMCA ZABÓJCÓW. Kultowa marka science fiction powraca w dobrym stylu

Bieżący rok przejdzie do historii kina science fiction jako ten, w którym dostaliśmy nie jeden, ale dwa nowe filmy z serii Predator. Na zaledwie pięć miesięcy przed premierą kinowego widowiska Strefa zagrożenia na Disney+ pojawił się animowany Predator: Pogromca zabójców. Produkcja zdecydowanie zaostrzyła oczekiwanie na jesienną premierę.
Pogromca zabójców jest animacją dla dorosłego widza, która skupia się na losach trojga ziemskich bohaterów i ich starć z kosmicznym łowcą w kolejnych segmentach filmu opatrzonych pomysłowymi – bo skupiającymi się na tym orężu, którym postaci mierzą się z Yautją – tytułami: Tarcza, Miecz, Pocisk.
W pierwszej poznajemy doświadczoną wikinżkę, która wraz z młodym synem stara się pomścić morderstwo swojego ojca. W drugiej wchodzimy w starcie między dwoma zwaśnionymi braćmi w czasach feudalnej Japonii. W trzeciej przenosimy się na powietrzny front II wojny światowej, gdzie młody Latynos stara się spełnić oczekiwania ukochanego ojca.
Podboje wikingów, era samurajów i front wojenny
Jak widać, Pogromca zabójców ma charakter antologii, w której każda z opowieści stawia przed wyraźnie zarysowanym protagonistą tytułowego, żądnego łowieckich wyzwań kosmitę. Wątki wszystkich trzech historii znajdują jednak ostatecznie ujście w ostatnim akcie filmu, który narusza jego antologiczną strukturę.
Skupiając się jednak na trzech zamkniętych opowieściach, zauważyć można z jednej strony pewną tematyczną spójność w postaci motywu rodzinnego będącego motywatorem bohaterów poszczególnych historii, z drugiej postawienie na okresy i miejsca z historii ludzkości iście ukochane przez światową popkulturę: okres podbojów wikingów, era samurajów i ninja, europejski front wojenny.
Każda z historii oferuje dzięki temu też odrębny klimat i inny styl narracji. Tarcza rysuje się niczym opowieść fantasy, Miecz został niemal pozbawiony dialogów, Pocisk ma wręcz nowoprzygodowy rys. W każdym segmencie inny jest też tytułowy łowca, tak względem designu, jak sposobu działania. Świetnie prezentuje się wielki jak góra Yautja z pierwszej opowieści, ciekawym odświeżeniem formuły jest ukazanie Predatora polującego ze swojego statku w ostatnim segmencie.
Film doskonale, organicznie rozwija przy tym uniwersum tego świata i udowadnia, jak w swej prostocie uniwersalnym konceptem jest starcie człowieka z Predatorem, które – jak udowodnił już film Prey – okazuje się atrakcyjne nie tylko we współczesnej lub futurystycznej oprawie.
Czerpanie z najlepszych animacji
Na pewno ciekawym zabiegiem jest też przeniesienie uniwersum na kanwę animacji. Bez wątpienia pozwoliło to ograniczyć budżet tego konkretnego scenariusza, ale sama forma wizualna zwyczajnie cieszy oko, stawiając na styl z pogranicza animacji 3D i tradycyjnego rysunku, który na myśl przywodzi filmy z serii Spider-Verse czy drugą część Kota w butach. W tym na-pa-ko-wa-nym pomysłowymi sekwencjami akcji filmie po prostu się sprawdza.
Predator: Pogromca zabójców przypomniał mi o świetnym koncepcie znanym z Animatriksa czy (zapomnianego raczej) Rycerza Gotham, gdzie animowana antologia była swoistym wprowadzeniem do kolejnej odsłony kultowej marki, podsycała na nią apetyt, przypominała o klimacie serii. Szczególnie że animowany Predator to – dzięki osadzeniu w charakterystycznych czasach i miejscach – duchowy sequel Prey, poprzedniej odsłony marki, ewoluującym w ostatnim akcie (o którym zamierzenie nie piszę za wiele, by nie psuć zabawy spoilerami) w historię, która zdaje się mieć dużo wspólnego z kierunkiem obranym na Strefę zagrożenia; kolejną kinową odsłonę marki, którą w kinach zobaczymy na początku listopada.
Przy okazji: nie wyłączajcie filmu natychmiast po zakończeniu właściwej fabuły. Sekundy po karcie tytułowej animacji pojawi się dodatkowa, smakowita scena, która mnie natychmiast skojarzyła się z finałem Poszukiwaczy zaginionej Arki.
A już na sam koniec tej recenzji mała spoilerowa (uwaga!) ciekawostka: w obsadzie animacji znalazło się miejsce dla Michaela Biehna, który gra jednego z pilotów amerykańskiej floty powietrznej. W ramach fabuły ginie z rąk Predatora, co uprawnia kultowego aktora do dołączenia do ekskluzywnego klubu osób zabitych na ekranie przez Terminatora, Obcego i Predatora. Do tej pory udało się to śp. Billowi Paxtonowi.