Potop Redivivus – recenzja wydania DVD
Zdjęcia oznaczone logotypem Filmoteki Narodowej są jej własnością i pochodzą z albumu “Potop Redivivus”, wydanego z okazji cyfrowej rekonstrukcji filmu.
Wspaniale odrestaurowana połowa kultowego filmu.
Przemontowany i skrócony niemal o połowę Potop doczekał się domowej edycji na światowym poziomie. Niby fajnie, ale czy nie dało się wydać w ten sposób pełnej wersji?
Tytuł: Potop Redivivus
Dystrybutor: Filmoteka Narodowa
Premiera Blu-ray: 14 kwietnia 2015
Obraz: SD, 2,40:1
Dźwięk: 5.1, Stereo 2.0
Cena: 34,99 zł (okładkowa)
Film – 7/10
W Potopie Redivivus jest taki dziwny zwrot akcji: książę Bogusław Radziwiłł opowiada Kmicicowi o swych niecnych zamiarach związanych z hetmanem Januszem Radziwiłłem; cięcie – i widzimy Kmicica oblewanego wiadrami wody i proszącego o jeszcze. Moja pierwsza reakcja: co się dzieje? Czy facet jest właśnie za coś karany, ale dumnie wytrzymuje „wodne tortury”? Otóż nie. W kilka sekund później, już w innym stroju, stoi przed Bogusławem i najwyraźniej jest w środku kolejnej rozmowy. Dziwne to i chaotyczne.
Puściłem dla porównania scenę z pełnej wersji filmu i wszystko stało się jasne: w edycji skróconej wycięto końcówkę spotkania z Bogusławem, kiedy Kmicic, poznawszy plany księcia, narzeka na zmęczenie. Wynika z tego, że spryskanie wodą miało go orzeźwić. Wycięto także fragment, w którym Kmicic, tuż po mokrym epizodzie, wchodzi do komnaty Bogusława i zaczyna rozmowę. Na wyszarpaniu go zaoszczędzono ledwie kilka sekund, a osiągnięto to kosztem płynności narracji. Te parę kroków w stronę księcia dawało poczucie upływu czasu i zaczynało scenę jak należy.
Niestety – pocięty Redivivus serwuje sporo takich zagadkowych cięć.
Może i jestem surowy, ale nie uprzedzony. Do wersji skróconej (z 316 do 185 minut) podchodziłem entuzjastycznie. Trzy godziny to i tak dużo, a recenzenci ze znanych portali zapewniali, że cięć nie da się zauważyć. Niestety, nie jest tak różowo.
Sceny często zaczynają się jakby w środku i niespodziewanie kończą. Skrócono ujęcia planów ogólnych, co momentami wygląda jak zmiana miejsca akcji w sitcomach: krótkie ujęcie budynku, cięcie, rozmowa dwóch ludzi we wnętrzu. Kiedy postać przestaje mówić i natychmiast przeskakujemy do innej sytuacji. Wiele scen nie na wprowadzenia ani zakończenia, które podkreślałoby puentę. Tam, gdzie wcześniej było kilka sekund ciszy czy wymowny gest podsumowujący dialog, zrobiono CIACH – i jedziemy dalej, nie ma na co czekać!
Najgorzej potraktowano początkową bitkę w gospodzie. W oryginale miała ona logiczny przebieg: pokazywano, kto zadaje cios, a następnie odniesioną ranę. Przez wycięcie kilku(nastu) krótkich ujęć ten ciąg przyczynowo-skutkowy zniknął. Bójka jest tak chaotyczna, że budzi skojarzenia z dziełami ZF Skurcz.
Na szczęście Redivivusowi daleko do niewypału. Film wciąż jest zrozumiały, choć tak jak w przypadku Królestwa niebieskiego czy Wrót niebios, dopiero rozszerzona wersja odkrywa jego wszystkie zalety. A Potop to film pełen zalet, bez dwóch zdań jeden z najlepszych w historii polskiego kina. I chociaż jako jeden z niewielu widzów uważam, że najsłabszym jego elementem jest nadekspresyjny Olbrychski, grający jak Shatner w Star Treku, to nie potrafię przejść obojętnie obok fenomenalnej reszty obsady, świetnych dialogów, wspaniałych scenografii czy zapadających w pamięć zdjęć.
Szkoda, że świetny film przerobiono na film zaledwie dobry.
Obraz – 9/10
Nie narzekam, że po zakupie motoru nie mogę zabrać na wycieczkę całej rodziny, i nie będę narzekał, że wydanie DVD nie oferuje takiej jakości obrazu, jak Blu ray. Ocena dotyczy tego, jak sprawnie wykorzystano możliwości (i ograniczenia) starszego formatu.
Jak na DVD – jest świetnie.
Renowacja mocno zużytego negatywu wypadła wprost oszałamiająco. Na obrazie nie widać najmniejszej skazy, a kolory są bardziej soczyste niż w wielu współczesnych produkcjach. Na to akurat mógłbym narzekać, bo przy okazji ujawniły się wady Potopu niewidoczne w wyblakłych wersjach sprzed renowacji: nienaturalnie niebieski makijaż w niektórych scenach czy farbowane włosy Olbrychskiego, zmieniające odcień ze sceny na scenę. Nie będę jednak czepliwy. Całość wypada rewelacyjnie, a długie ujęcie z wjeżdżającymi w kadr konnymi trzymającymi zapalone pochodnie, gdy w tle widać wschód słońca, zapamiętam do końca życia.
Inną sprawą jest jakość przeniesienia odnowionego obrazu na płytę DVD. I tutaj trudno narzekać: to klasa światowa. Artefakty wynikające z kompresji są widoczne przy zaledwie paru okazjach. Najgorzej wypada migotanie ziarna przy kamerze poruszającej się w ciemnych pomieszczeniach – ale dojrzałem je tylko dlatego, że szukałem wad. Jakość obrazu jest znakomita.
Dźwięk – 5/10
Dźwięk oceniam stosunkowo nisko nie ze względu na to, że spece z Filmoteki dali ciała. Problem w tym, że Potop nigdy nie brzmiał szczególnie dobrze – jak większość polskich filmów z tamtego okresu.
Muzyka i efekty nie mają kopa, są płaskie i nijakie. Starcie Kmicica i Wołodyjowskiego zilustrowano dźwiękami przypominającymi pocieranie noża i widelca. Może to realistyczne, ale przy okazji nudne i rozczarowujące. Wielka bitwa z użyciem szabli brzmi, jakby ktoś potrząsał workiem ze sztućcami. Wystrzały są już lepsze, ale wciąż dalekie od ideału. Niektórych efektów po prostu nie ma: jedna z szarż konnych to sam tętent kopyt, bez okrzyków, łopotu chorągwi, dźwięków broni obijającej się o zbroje. Brzmi to po prostu dziwnie. Jeszcze dziwniejsze są takie ujęcia, jak te z Zagłobą albo Czarnieckim ewidentnie krzyczącymi coś w ogniu walki. Usta im się otwierają, ale słychać tylko szable i kopyta.
Mimo wszystko doceniam fakt, że nie zmieniano niczego w stosunku do oryginału. Taki jest Potop i już; tak brzmi historia polskiego kina. Trzeba się z tym pogodzić.
Dodatki – 7/10
Wydanie zawiera dwie płyty: jedną z filmem, drugą z dodatkami. „Wielka filmowa przygoda”, czyli making of, jest zrobiony całkiem nieźle i przypomina zachodnie produkcje tego typu, ale brakuje mu spójności. Najpierw mowa o realizacji bitwy o klasztor, potem trochę o castingu, o rekwizytach, o kulminacyjnej bitwie… Ciekawostek w tym wszystkim bardzo wiele, ale miałem wrażenie, że podawano je w przypadkowej kolejności.
Drugim, nawet lepszym materiałem jest dokument o renowacji Potopu. Choć wiele wypowiadających się w nim osób brzmi, jakby czytało z kartki sztywne, urzędowe kwestie, to miło było zobaczyć, jak wyglądały prace nad „odrodzeniem” filmu i przygotowywaniem jego skróconej wersji.
Poza tym jest jeszcze porównanie wersji po renowacji z oryginalną taśmą, kilka zwiastunów czy kroniki filmowe z planu. Całkiem przyjemne rzeczy, choć brakowało mi dodatku oferującego najwięcej informacji o filmie, a obecnego nawet w „gołych” wydaniach większości zagranicznych filmów: komentarza twórców.
Wydanie – 8/10
Redivivus to jedno z wydań typu „nie, to wcale nie film z dołączoną książeczką. To książka z dołączonym filmem, dlatego tylko 5% VAT”. Mnie to nie przeszkadza. Przeciwnie – uważam, że taka forma jest ciekawsza (i wytrzymalsza) niż pusty plastikowy amaray jednolitego koloru. Okładka jest twarda, a oprócz niej mamy 30 stron z kredowego papieru z fotosami i ciekawostkami o filmie. Szkoda tylko, że tekst został spisany tak zbitą czcionką, bez wyraźnego podziału na akapity ani wyboldowań – czyta się to ciężko i nieprzyjemnie. Samo opakowanie jest jednak elegancko zaprojektowane, solidne i ładnie wygląda na półce.
Większy zgrzyt wiąże się z folią ochronną. Mój egzemplarz był nią tak ciasno owinięty, że na rogach okładki pojawiły się drobne zagięcia.
Ocena ogólna – 7/10
Redivivus to esencja Potopu, ale to tak jakby zadowalać się kinowym Władcą pierścieni, kiedy można obejrzeć bogatsze, ciekawsze, pełniejsze wersje reżyserskie. Nie miałbym problemu ze skrótowcem, gdyby pozwolono mi wybrać wersję, którą chcę obejrzeć. Nie wierzę, że tłoczenie płyt jest tak kosztowne, że nie można było dorzucić w zestawie pełnego metrażu, bo cena znacznie by wzrosła. Wprawdzie istnieje pełne wydanie DVD z odświeżonym obrazem, ale jest pozbawione dodatków; na Blu rayu natomiast pojawił się tylko Redivivus. Nie potrafię pojąć tej decyzji dystrybutora.
Droga Filmoteko Narodowa, zróbmy tak: za skrócony Potop daję ci siódemkę, ale jeśli przygotujesz wydanie z obiema wersjami filmu i dodatkami, dychę masz jak w banku.
A skoro jesteśmy przy życzeniach, to poproszę też okładkę z Małgorzatą Braunek. Z góry dzięki.