search
REKLAMA
Recenzje filmów, publicystyka filmowa polska, nowości kinowe

PARANORMAL ACTIVITY 4

Jakub Piwoński

31 października 2012

Filmorg - grafika zastępcza - logo portalu.
REKLAMA

W serii "Paranormal Activity" znamienne jest straszenie widowni tym, co pozostaje w ukryciu. Tak w dużym skrócie można określić myśl przewodnią twórców tego horrorowego cyklu. To nasza wyobraźnia jest głównym dostarczycielem grozy, a nie obrazy, których jesteśmy świadkami. Można powiedzieć, że to osobliwy fenomen w dobie horrorów stawiających na dosłowność, przesadnie epatujących przemocą. Mam jednak wrażenie, że w najnowszej odsłonie cyklu minimalistyczne techniki oddziaływania na widza po raz pierwszy okazały się niewystarczające.

Na pierwszy ogień musi iść fabuła. Można powiedzieć, iż wszystkie odsłony serii bazują na podobnym schemacie. Jest dom. Jest rodzina. Jest kamera, lub mówiąc ściślej – są kamery. Jest w końcu tajemnicze „coś”, siejące spustoszenie w spokojnym życiu familii. Dzięki postępującej fabule serii, istota ta coraz bardziej krystalizuje się nam jako okrutny demon, kierowany złymi zamiarami wobec domowników. Jednak, co ważne, fabuła czwartej odsłony cyklu po raz pierwszy jest bezpośrednią kontynuacją części pierwszej. Dalsze losy Kate, głównej bohaterki serii, wplecione zostały w losy całkowicie nowej rodziny. Horror zaczyna się więc od początku.

Po raz pierwszy mam wrażenie, że seria zjada swój własny ogon. Co prawda wszystkie elementy bliskie fanom serii zdają się być na swoim miejscu. Kamery rejestrują kolejno pokoje dziecięce, salon i kuchnię. Niby nic się nie dzieje, noc jest spokojna, ale żyrandol, nie wiedzieć czemu, zaczyna się chwiać, a drzwi zaczynają się otwierać. Jednak to już znamy, a nowych pomysłów generowania strachu wyraźnie brak. Pewnym novum miała być wyraźna obecność nowych technologii pomagających w rejestracji zdjęć (laptopy) czy służących za interesujące gadżety umiejętnie wpisujące się w klimat grozy (Xbox kinect, „mówiące” drzwi). To jednak kropla niewielkiego urozmaicenia w morzu tanich i do bólu sztampowych chwytów, na które, szczególnie po doświadczeniach poprzednich odsłon serii, już trudno jest się nabrać.

Jest jeden element w filmie, który kuleje zdecydowanie wyraźniej niż reszta – logika wydarzeń. Nie wiem dlaczego scenarzysta nie potrafił zauważyć, że tworząc obraz rodziny i zdarzeń, z jakimi musi się ona mierzyć, zrobił to w sposób wysoce nieautentyczny. Oglądając film miałem nieodparte wrażenie, że nie śledzę losów normalnej rodziny, ale grupy obcych sobie osób, którzy mieli rodzinę tylko przypominać. Po pierwsze normalna rodzina nie przyjmie do swojego grona bardzo dziwnego, młodego osobnika, ewidentnie zagrażającego reszcie dzieci swoim zachowaniem. Po drugie, normalny ojciec, widzący coś niepokojącego i niewytłumaczalnego na pokazywanym mu nagraniu, nie skwitowałby tego wyjątkowym obyciem córki z nowymi technologiami. Ten sam ojciec starałby się dociec, czy to, że spadający z góry nóż wbija się w blat prosto przed jego twarzą, można wytłumaczyć racjonalnie, i czy odpowiedź na to pytanie przypadkiem nie przysporzy rodzinie nieprzyjemności. Po trzecie, normalni rodzice staraliby się wysłuchać, co ma do powiedzenia ich córka, która pełna przerażenia stara się opisać przeżyte zjawisko paranormalne, a nie z góry zakładać, że pewnie zwariowała. Po czwarte w końcu wspomniana córka, samodzielnie angażująca się w wytłumaczenie niecodziennych okoliczności, po załączeniu serii ukrytych kamer nie porzuciłaby swych działań ot tak po prostu z chwili na chwilę, nie chcąc zobaczyć, co zarejestrowały kamery przez te wszystkie noce. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że zdołaliby wtedy uniknąć rozwoju dramatycznych wydarzeń. Owszem, pod warunkiem jednak, że rodzina byłaby normalną, trzeźwo myślącą rodziną, a nie zbiorem manekinów.

Pewnie powiecie, że się czepiam. Powiecie, że podobne sytuacje wpisują się w pewien standard nie tylko amerykańskich filmów, ale i amerykańskiego sposobu myślenia. Od twórców wymagam jednak, by po rozpisaniu w scenariuszu wydarzeń, które mają prowadzić widza za rękę i przenosić od jednego momentu grozy do drugiego, dobrze zastanowili się, czy aby na pewno wszystko jest na miejscu. Czy aby na pewno bohaterowie, których powołali do życia, w rzeczywistości nie zachowaliby się inaczej. Powiecie – taka konwencja, że można przymknąć oko. Odpowiem – jakoś w poprzednich częściach po twarzy mnie to aż tak nie biło.

W ogólnym rozrachunku film nie jest ani zły, ani tym bardziej dobry. To wyjątkowy przeciętniak, który wyraźnie odstaje od serii trzymającej dość równy poziom. Klasa realizacji i gry aktorskiej jest przekonująca, choć trudno oczekiwać od przedstawiciela nurtu found footage, z góry nacechowanego pewną umowną amatorszczyzną, by pod tym względem brylował. "Paranormal Activity" ma po prostu straszyć prostotą i realizmem płynącym z dokumentalizowanych zdjęć. Jednak konwencja powoli ulega zużyciu, nie generuje już takiego napięcia. Niemniej przy całej swojej przeciętności film ten wciąż pozostaje bardziej intrygujący od zdecydowanej większości współcześnie powstających horrorów.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA