O OJCACH I SYNACH. Pod jednym dachem z dżihadystą
Talal Derki, reżyser filmu, Syryjczyk mieszkający w Berlinie, po wielu latach powraca z kamerą do swojej ojczyzny. Abu Osamie, tamtejszemu islamskiemu fundamentaliście, bojownikowi grupy Al-Nusra, związanej z Al-Kaidą, przedstawił się jako fotograf wojenny sympatyzujący z dżihadystami. Zyskał zaufanie głowy rodziny i przebywał pod dachem Abu Osamy ponad dwa lata, rejestrując nie tylko peryferie owładniętej wojną domową Syrii, ale przede wszystkim codzienne życie domowników. Koncentruje się na surowym, ale pełnym ojcowskiej miłości procesie wychowywania synów gospodarza. Z tej dokumentalnej relacji wyłania się wstrząsający obraz dorastania przyszłych terrorystów. Terrorystów, którzy w filmie Derkiego zyskują ludzką twarz. Reżyser, ryzykując życiem, tworzy wyjątkowy film, który daje widzowi wgląd w życie rodziny bojowników kalifatu. Nie dehumanizuje jednak swoich bohaterów. Udając, że jest jednym z nich, stara się ich poznać oraz zrozumieć.
Północ Syrii wygląda jak dawno opuszczona, zapomniana strefa. Puste drogi, na których unosi się jedynie kurz i piach. Szkielety dawno zbombardowanych budynków. Dudniące odgłosy niedalekich wybuchów i strzałów. Patrząc na dobrze znany już krajobraz, prawie ze łzami w oczach, Abu Osama tłumaczy się: „Jak ma się czuć człowiek, którego kraj niszczony jest na jego oczach?” . Mężczyzna mieszka w małym, skromnym betonowym domu na pustkowiu. Nie kryje się ze swoją miłością do Allaha, którą przelewa na swoich synów. Najstarsi z nich mają 12, 13 lat. W innych pomieszczeniach domostwa są również dwie żony oraz córki. Reżyser nie pokazuje ich jednak ani na chwilę. Jak sam tytuł filmu wskazuje, O ojcach i synach opowiada o prawdziwie męskim świecie islamskich fundamentalistów. O dzieciach, których indoktrynacja rozpoczyna się już od najmłodszych lat. Nim zaczną chodzić, recytują z pamięci słowa Koranu. Później, gdy podrosną, zaczynają swój trening, który ma ich przygotować do „świętej wojny” . Talar Derki towarzyszy im w każdym ważnym momencie ich dorastania. Śledzi również głowę rodziny, wiernie spełniającą swą powinność dla kraju oraz Boga. Pewna sytuacja zmusza jednak Abu Osamę do wybrania swojego następcy. Na głównego bohatera wysuwa się wtedy młody Osama, którego imię ma upamiętniać bohatera bin Ladena. Kamera ilustruje zatem trudny, ale nieunikniony proces, w którym chłopiec z dziecka staje się mężczyzną.
Choć dla reżysera jest to doznanie niezwykle osobiste, Derki nie jest zaangażowanym bohaterem historii. Jego kamera stawia na jak najwierniejsze sportretowanie swoich bohaterów. Twórców nie interesuje także sama wojna w Syrii, jej przebieg czy polityczne przyczyny. Mają oni okazje uwiecznić na taśmie najkrwawsze momenty, takie jak egzekucja bojowników Sił Zbrojnych Syrii. W takich sytuacjach ucinają jednak filmowanie. Nie o tym jest ten film. Derki swoim dokumentem pragnie dowiedzieć się przede wszystkim, jak narodowość, religia czy wychowanie wpływają na postrzeganie świata przez jego bohaterów.
Podobne wpisy
Początkowo świat, który prezentuje nam reżyser, nie wydaje się przedsionkiem piekła. Widz jest w głównej mierze świadkiem codziennego życia członków rodziny Abu Osamy, których relacja, szczególnie ojca z synami, jest przyjazna oraz ciepła. Bohaterowie Derkiego nie mają na czołach wypisane „terrorysta” . Reżyser ukazuje ich jako zwykłych ludzi, gotowych do okazywania miłości, umiejących wywołać uśmiech, czasem nawet litość. Derki stara się ukazać ich nie tylko ze strony religijnych, morderczych fanatyków. Rozbudza to w widzu sympatię do bohaterów, która jednak szybko kłóci się z pojawiającym się przerażeniem, kiedy ci przypominają, w słowach bądź czynach, o swoich zaślepiających, krwawych ideałach. Niemniej okrucieństwo zarejestrowane przez reżysera nie nosi znamion zła czy bestialstwa. Jawi się jako przedmiot zwykłej codzienności. Idealnym tego przykładem jest scena, w której ojciec każe swojemu synowi zabić złapanego ptaka. Rozemocjonowany chłopiec opowiada o egzekucji z przejęciem, chwaląc się ojcu, że ucięli zwierzęciu głowę tak, jak on niegdyś człowiekowi. Abu Osama jest niekwestionowanym wzorcem i autorytetem dla swoich dzieci. Wszystko wskazuje na to, że synowie pójdą w jego ślady. Kiedy nadchodzi odpowiedni czas, Derki z uwagą przygląda się skomplikowanemu procesowi radykalizacji młodych chłopców. Nie obrazuje ich jednak jako bezwzględne maszynki do zabijania. Podkreśla, że zderzenie się z wyznaczonym dla nich przez ojca przeznaczeniem jest trudne i bolesne. Tym bardziej że w końcu doprowadzi do rozłączenia przywiązanego do siebie rodzeństwa.
Tym, co przeraża jednak w filmie najbardziej, nie są naturalistyczne obrazy czy prezentowany zatrważający radykalizm bohaterów. Choć Abu Osama nie wiedział, że film o jego dzieciach będzie prezentowany na europejskich festiwalach, będzie nawet nominowany do Oscara, zapewne zdaje sobie sprawę, że nie ma się czego wstydzić. Wręcz przeciwnie – Syryjczyk powinien być Derkiemu wdzięczny. W świat zaś wysłano wyraźny przekaz zahaczający o groźbę, który mówi o kolejnych pokoleniach nauczonych walki i poświęcenia w imię religii i dla idei kalifatu. O pokoleniach dorastających pod czujnym, surowym okiem fanatyków i dżihadystów, których dzieciństwo jest niczym innym jak ćwiczebnym wojskowym poligonem. Gdy dorosną, ich honorem i misją będzie ginąć w „świętej wojnie” . I co najgorsze, nic nie wskazuje na to, by to pokolenie było ostatnim. Bo jak mówi jeden z bohaterów filmu: „Na miejscu jednego zabitego dziecka urodzi się tysiąc następnych. Na miejscu jednego zabitego bohatera urodzi się tysiąc następnych” .
Niezwykle trudno jest ocenić film O ojcach i synach. Niewątpliwie jest to dokument wybitny, ponadprzeciętny. Dokumentaliści wykazali się ogromnym poświęceniem w wiernym, pozbawionym moralizatorstwa ukazaniu świata dżihadystów. Pozostawia zaś widza w ponurym poczuciu przerażenia, dezorientacji i niedowierzania. Talal Derki otworzył swój film poetycko brzmiącym wspomnieniem: „Kiedy byłem mały, ojciec nauczył mnie spisywać swoje koszmary na papierze, żeby już nigdy nie wracały” . Zamyka jednak film w momencie, w którym opuszcza swoją ojczyznę ograbiony z jakiejkolwiek nadziei. Ten koszmar, jak zapewne sam podejrzewa, będzie powracał.