NIEBIESKOOKI SAMURAJ. Oryginalny, NAJLEPSZY serial NETFLIXA tego roku

Udany, wartościowy, wciągający serial na Netfliksie to rzecz ostatnimi czasy tak rzadka, jak rzadki jest niebieski kolor oczu Japończyków. Z tego względu nowe anime z miejsca urasta do miana prawdziwego oryginału.
Z chwilą gdy piszę te słowa, średnia ocen na IMDb wynosi 9.0 przy około 15 000 głosów, co jest nie lada wyczynem. Zasłużenie?
W listopadzie 2023 premierę miało anime skąpane w japońskim sosie kulturowym (choć tworzone, a jakże, z udziałem amerykanów). Z samurajami, szogunami i katanami, nakręcone zgodnie z zasadami bushido. Nie, nie mam na myśli adaptacji Onimushy, która weszła do biblioteki Netflixa w podobnym czasie. Niebieskooki samuraj – to tytuł, który powinien dodać sobie do listy must see nie tylko każdy sympatyk sushi, ale generalnie każdy zwolennik mocnych i wyrazistych smaków w kinie.
Jeśli japońskie historie mają sprzedać się na rynku Zachodnim, potrzeba do tego uniwersalnego, sprawdzonego motywu przewodniego. Takiego, który zespala się z kulturą obydwu stron i jest przez nie zrozumiały. Tak się składa, że Azjaci – czy to w wydaniu japońskim, czy koreańskim – są mistrzami w opowiadaniu o zemście. Wie coś o tym chociażby Takashi Miike, który z krwawej pomsty uczynił znak swego stylu, wie to także Quentin Tarantino, który jeden ze swoich filmów, stanowiący hołd dla kina sztuk walk, oparł właśnie na motywie zemsty.
Dokładnie w te same tony uderza Niebieskooki samuraj, opowiadając o wojowniku, który niczego tak nie pragnie, jak śmierci swych dawnych oprawców.
Tym trochę lepiej obeznanym z kinem azjatyckim schemat fabularny obrany w Niebieskookim samuraju może wydać się wyświechtany. Bo ileż to razy można eksploatować pomysł, wedle którego dowiadujemy się, że zemsta jest ślepa, a ten, kto zawinił, musi zginąć, schlebiając przy okazji pierwotnym instynktom. Najwyraźniej w tej prostocie wciąż istnieje metoda na silnie oddziałujące kino. Kluczem jest umiejętny dobór niuansów i obudowanie osi fabularnej tak, by zawierała ona znacznie więcej bodźców do refleksji. Pod tym względem produkcja Netflixa ponownie jest oryginalna.
Podobne:
Bohaterem Niebieskookiego samuraja jest niejaki Mizu, tajemniczy wojownik, który obrał sobie za cel pomszczenie śmierci swej matki. Właściwie, to trzeba powiedzieć „bohaterką”, bo jak się okazuje, jedną z tajemnic, jaką Mizu ukrywa, jest jego własna płeć. Choć jest kobietą, zdecydował się przywdziać „kostium” mężczyzny, gdyż znacznie lepiej nadawał się do realizacji postawionego celu. Niestety, kobiety w Japonii okresu Edo miały zgoła inną rolę do wypełnienia. Daleko im było do władania mieczem. A to właśnie sztuka posługiwania się tym orężem najbardziej interesowała Mizu.
https://www.youtube.com/watch?v=nJ1yQn17lbE
Tytuł Niebieskooki samuraj wypada rozpatrywać jako oksymoron. To bowiem zestawienie dwóch sprzecznych pojęć. Nie tylko dlatego, że odnosi się do kobiety w przebraniu mężczyzny, ale także dlatego, że niebieski kolor oczu był dla Japończyków czymś trudnym do osiągnięcia, wręcz niemożliwym, a przez to zapewne pożądanym. Od samego zatem początku bohaterka zwraca uwagę osób, których spotyka na swej drodze, ponieważ z zachowania i wyglądu jest trudna do zdefiniowania. Taki też jest ten serial, wymykający się czytelnym kategoriom, zbudowany na motywie zemsty, zawierający elementy melodramatu, filmu historycznego i przygody.
Warto zwrócić uwagę, że można w tym odnaleźć jeszcze jedną metaforę. Ówczesna Japonia była zamknięta na Zachód. Czarny charakter tej historii jest z kolei białego koloru skóry. Obrót spraw w filmie jest taki, że pojawienie się reprezentanta rasy kaukaskiej burzy dawny układ i wprowadza nową jakość. Japonia ma się wkrótce otworzyć, czym rozpocznie okres swego rozkwitu. Nim to jednak nastąpi, nowa technologia bojowa musi przynieść zagładę. Mamy tu zatem do czynienia z historią opowiadającą o tym, że po nocy przychodzi dzień, a rozlew krwi działa oczyszczająco nie tylko na duszę, ale także na otoczenie.
Zmiana rodzi się najpierw w myśleniu. Niebieskooki samuraj to także opowieść o uprzedzeniu i stereotypach kulturowych. Tytułowy kolor ma wyrażać tajemniczość, ale jednocześnie być zapowiedzią przemian. Także tych budzących przerażenie. Historia rozgrywa się więc w skali makro i mikro. Japonia chce być inna, ale jednocześnie dobrze jej jest w bezruchu. Tak jak bohaterka filmu, dla której płeć jest pojęciem płynnym, choć paradoksalnie to właśnie połączenie się z prawdą o sobie samej i swej cielesności pozwala jej w finałowej scenie dokonać przełomu.
To pewnie zaledwie kilka warstw tej historii, sprawdzającej się zarówno jako krwawe kino akcji, jak i filozoficzna przypowieść o pokręconej naturze człowieka. W tym serialu jest znacznie więcej złota, zapewniam was, bo stylistycznie to także najwyższa próba. Ogląda się to jednym tchem, oko lubi to i chce więcej. Jest dosadnie, eskapistycznie i seksownie. Ta ostatnia jakość stanowi obok śmierci główną przyprawę serii, zapewniającą jej pikanterię, bo sprowadza historię do nieuchronności ludzkiej żądzy – a jakakolwiek by ona nie była, jakimkolwiek mieczem byłaby kierowana, jest w niej coś pociągającego.