search
REKLAMA
Recenzje

NIEBEZPIECZNY KOCHANEK. „Kto kłamie, że posiada koty?” [RECENZJA]

Oczekiwania. Poznajcie rzeczywistość.

Michał Kaczoń

10 października 2023

REKLAMA

Niebezpieczny kochanek (org. Cat Person) Susanny Fogel to film z Sundance, który pięknie wpisuje się w niedawny trend opowiadania o współczesnych relacjach damsko-męskich z perspektywy tego, jak popkultura ostatnich dziesięcioleci ukształtowała nasze kolektywne spojrzenie na świat.

Film zaczyna się „z grubej rury”. To znaczy inaczej: zaczyna się dość typowym meet-cute chłopaka i dziewczyny, po którym następuje jednak wyjątkowo znaczący cytat, który z marszu ustawia nam odbiór całego filmu:

Mężczyźni boją się, że zostaną wyśmiani. Kobiety boją się, że zostaną zamordowane

Margaret Atwood.

Cytat z autorki Opowieści podręcznej, Testamentów i Alias Grace w prostych słowach obrazuje odmienne spojrzenie kobiet i mężczyzn, jeśli chodzi o wzajemne podejście do relacji, „robienia tego, co wypada”, „bycia miłym, by nie zranić czyichś uczuć” czy nawet wracania nocą samemu do domu.

„Niebezpieczny kochanek” – recenzja: Cienka granica przyzwolenia

Już od pierwszych scen reżyserka prostymi metodami umiejętnie buduje dwuznaczne sytuacje, które można odczytać w różnoraki sposób. Odbiór tych sygnałów wynika bezpośrednio z nastawienia dziewczyny, co zostaje zresztą wprost skomentowane przez bohatera. Robert (dobry Nicholas Braun, najlepiej znany z roli w megahicie HBO Sukcesja) mówi do Margot (dobra Emilia Jones, znana z oscarowego filmu CODA czy serialu Locke & Key), że jego zachowanie mogłoby zostać odebrane jako „przemiłe” bądź „creeperskie”, w zależności od tego, czy wpadł jej w oko, czy nie.

Tym zdaniem dostaje się nie tylko bardzo wielu dziełom kultury, które gloryfikowały natarczywość mężczyzn i „niepoddawanie się” w walce o serce kobiety, mimo wyraźnych sygnałów mówiących, że ta nie jest zainteresowana, ale także całemu pokoleniu ludzi wychowanych na tych dziełach, które używały ich jako wzorca dalszych zachowań. Nie bez powodu w filmie Fogel dostaje się kultowym bohaterom filmów z lat 70. i 80., którzy najpierw „rzucali się na kobiety, by je pocałować”, dopiero potem pytając o zgodę. Cat Person w piękny sposób pokazuje zmianę światopoglądową ostatnich lat i wyczula na rzeczy, które kiedyś przechodziły „bez mrugnięcia okiem”, a dziś wywołują jednak zdziwienie.

Nie bez znaczenia jest też fakt, że bohater ma 33 lata, a dziewczyna dwadzieścia. Rok wcześniej na tym samym festiwalu pokazywano przecież wyśmienity i niezmiernie poruszający obraz Palm Trees and Power Lines Jamie Dack, który w porażający sposób przedstawiał zjawisko „groomingu”, czyli wykorzystania osoby młodszej poprzez budowanie niezdrowej emocjonalnej więzi w celu podporządkowania jej sobie. Mimo że wątek różnicy wieku nie zostaje w Niebezpiecznym kochanku równie mocno zaadresowany, fakt, że z ekranu pada ta informacja, nie jest też przypadkowy.

„Niebezpieczny kochanek”: Popkulturowy miszmasz

Cały Niebezpieczny kochanek wyraźnie stoi nawiązaniami i odniesieniami do dzieł kultury, które wtłoczyły nam jako widzom pewien sposób postrzegania świata. Nie dość, że główna bohaterka pracuje w kinie, to jeszcze dość często rozmawia na temat kinematografii z innymi osobami. Wyjątkowo ciekawy jest fragment, w którym bohaterowie dyskutują o ulubionym filmie mężczyzny, na który chętnie zaprosiłby dziewczynę. Jakże zabawne było dla mnie oglądanie sceny, w której Robert zwierza się ze swojej miłości do Imperium kontratakuje zaledwie dzień po seansie premierowych odcinków serialu Gen V, gdzie pojawia się następujący dialog:

– Jaki jest mój ulubiony film wszech czasów?

– No cóż. Jesteś białym facetem, więc pewnie Ojciec Chrzestny, Gwiezdne wojny albo Skazani na Shawhshank.

Fakt, że ulubionym fragmentem The Empire Strikes Back jest dla bohatera ten, w którym Han rzuca się, by pocałować Leię, ma nam bardzo wiele powiedzieć o jego podejściu do szukania romantycznej miłości. Scenariusz autorstwa Michelle Ashford i Kristen Roupenian wypełniony jest tego rodzaju rozważaniami, w dobitny sposób pokazując, że młode pokolenia poszukują wzorców zachowań nie u innych osób czy poprzednich pokoleń, a właśnie w dziełach kultury, które z taką ochotą namiętnie oglądają.

Jest to zresztą o tyle wyraźne, że w filmie pojawia się powracający motyw, w którym dziewczyna snuje wizje niebezpiecznych wydarzeń, w których może się znaleźć. To zresztą też zostanie skwitowane wprost z ekranu, gdy usłyszy, że może „powinna przestać sama oglądać tego rodzaju produkcje”, naprowadzające jej mózg na powodujące napięcie rejony.

Wyobrażenia dziewczyny stają się zresztą jednym z ciekawszych elementów zabawy reżyserskiej z widzem i sposobem na budowanie ciekawej, gęstej atmosfery obrazu. Sposób prezentowania wydarzeń i percepcji postrzegania pewnych wydarzeń przywodzi na myśl rozwiązania zastosowane w innym hicie Sundance – zeszłorocznym obrazie Emergency Careya Williamsa opowiadającym o dwóch czarnoskórych chłopakach, którzy znaleźli pijaną studentkę w akademiku i bali się ją zawieźć od razu do szpitala, spodziewając się „jak to będzie to wyglądać”. Obie produkcje w podobny sposób operują kwestią oczekiwań i pewnego rodzaju „samospełniającej się przepowiedni” dla opowiedzenia o tym, w jaki sposób funkcjonują dzisiejsi ludzie.

Nie bez znaczenia jest też fakt, że niektóre rozmyślania dziewczyny wyglądają jak żywcem wyjęte z filmów Woody’ego Allena z końcówki XX wieku, co jeszcze silniej ugruntowuje popkulturowy aspekt rozważań scenarzystek i reżyserki.

„Cat Person”: Oczekiwania, poznajcie rzeczywistość

Jest w tym filmie bardzo wiele z (500) Days of Summer. Nie mówię tutaj tylko o tak zbliżonej klamrze kompozycyjnej, że aż sugerującej, że reżyserka musiała widzieć dzieło Marca Webba, ale przede wszystkim o temacie wygórowanych oczekiwań, bazujących na wyobrażeniu danej osoby, które spotykają się ze zgoła inną rzeczywistością. (Na co uwaga zostaje zresztą zwrócona wprost z ekranu w tekście, wyjaśniającym angielski tytuł filmu, Cat Person – „Kto kłamie, że posiada koty?”).

Najważniejszą, choć nieco trywialną kwestią poruszoną w filmie, pozostaje bowiem fakt, że bohaterka czuje się zauroczona wyobrażeniem o mężczyźnie, które stworzyła w swojej głowie, pisząc do niego przez wiele dni niemalże non stop. Element korespondencji za pomocą komórki jest zresztą chyba najbardziej wiarygodnym fragmentem całej opowieści. Aż chciałoby się zacytować Mateusza Holaka, który w piosence Postaranie grupy Małe Miasta, śpiewa:

Dałaś mi lajk. I to działa na mnie jak haczyk na…

Holdup, Holak. To nie znaczy nic. Tylko to, że za bardzo zależy mi,

które dość dobrze zdaje się oddawać problem głównych bohaterów. Bo zarówno on, jak i ona wchodzą w nową relację z serią ugruntowanych założeń i pomysłów, które dość szybko spotykają się z brutalną rzeczywistością. Zostaje to pokazane w wybitny sposób w scenie pierwszego pocałunku, który pojawia się zresztą na amerykańskich plakatach reklamowych. Z pozoru jest to pocałunek jak każdy inny. Tysiące razy widzieliśmy podobne w wielu innych dziełach kultury (ha!). Sęk tkwi w tym, że kontekst tej sceny oraz pocałunkowa nieudolność mężczyzny sprawiają, że jest to jeden z bardziej ciarogennych, cringe’owych i powodujących tzw. second-hand embarrassment momentów całego filmu, co oczywiście ma ogromne znaczenie dla całej historii i naszego odbioru obrazu. Ukłony należą się dwójce aktorów, a przede wszystkim reżyserce, że sprzedała ten moment tak, że nawet my, jako postronni widzowie, czujemy zażenowanie.

(Dodatkowo fakt, że właśnie ten moment reklamuje film w amerykańskich kinach, jest decyzją ocierającą się o geniusz. Oczywiście dostrzeżemy go dopiero po seansie, ale wtedy aż ręce same ułożą się do oklasków. Brawurowy marketing!)

„Niebezpieczny kochanek”: Dziewczyna sama nocą wraca do domu

Jedną z najlepszych scen jest także ta, w której Margot wraca sama nocą do domu. Najpierw rozgląda się ukradkiem na boki, a następnie wkłada do uszu słuchawki, by na pełen regulator puścić popowy szlagier z połowy lat 2000. Celowo nie chcę zdradzać tytułu, by nie psuć wam niespodzianki. Napiszę jedynie, że dobór muzyki w tej scenie każe sugerować, że twórcy obejrzeli z uwagą doskonałą Obiecującą. Młodą. Kobietę i postanowili z równym impetem wykorzystać popowy szlagier, ważny dla pewnego pokolenia (i co w zasadzie znaczące, wcale nie pokolenia głównej bohaterki), by zbudować kontrast między muzyką a prezentowanymi wydarzeniami. Clou tej sceny jest jednak to, że dopóki dziewczyna słyszy w uszach głośną muzykę, to choć obraca się za siebie, ma poczucie pewnego bezpieczeństwa. Dopiero gdy muzyka cichnie, bo nieoczekiwane rozładowuje jej się telefon i bohaterka słyszy „przerażające dźwięki miasta”, zaczyna czuć się nieswojo i z popłochem ucieka do miejsca pracy, bo obawia się przebywać sama w otwartej miejskiej przestrzeni.

„Niebezpieczny kochanek”: oceniam thriller z Sundance

Niebezpieczny kochanek jest intrygującym miksem wielu różnych filmów i pomysłów, przerabianych już wielokrotnie przez kulturę popularną. Na szczęście jednak także obrazem niepozbawionym własnego kolorytu czy specyficznego sposobu myślenia. Reżyserka bardzo umiejętnie bawi się znanymi motywami, podlewając je intrygującym sosem rodem z gęstego thrillera, by powiedzieć coś uniwersalnego o współczesnym podejściu do związków.

W tym kontekście szczególnie dobrze wybrzmiewa polski tytuł Niebezpieczny kochanek, który dużo więcej mówi nam o fabule i nastawieniu bohaterki niż enigmatyczny tytuł oryginalny, mimo że wynikający bezpośrednio z jednego z rozważań dziewczyny.

Mnie w szczególności podobał się mały moment, który pokazał, dlaczego reprezentacja mniejszości na ekranie jest tak ważna. Gdy bohaterka rozmawia ze swoim byłym chłopakiem o jego doświadczeniach seksualnych, ten bez cienia krępacji czy zażenowania mówi o swoich doznaniach po zbliżeniach z facetami, które doprowadziły go do zaskakujących dla niego (oraz dla widza) wniosków. Mały, ale znaczący moment, który stanowił ciekawy dodatek do rozważań o współczesnym świecie poszukiwania bliskości.

Mimo że Cat Person nie jest tak przewrotne i zaskakujące jak podobny tematycznie Fresh z 2022 roku, nie sposób nie zauważyć, że posiada z nim podobny punkt wyjścia i genezę rozważań na temat współczesnych związków. Zdecydowanie bliżej mu jednak do wspomnianego wcześniej Emergency, również prezentowanego na Sundance, czy horroru Coś za mną chodzi poprzez sposób prezentowania niektórych zdarzeń.

Twórczynie Niebezpiecznego kochanka wydają się dość celowo inwokować w widzu serię różnorodnych stylistycznych skojarzeń właśnie po to, by pokazać, że nasz odbiór rzeczywistości ukształtowała kultura popularna. Wszystko to natomiast sprawia, że Niebezpieczny kochanek to dobre i sprawne kino, które rzeczywiście „nie zostawia obojętnym” i „skłania do dyskusji”, jak krzyczą do nas polskie plakaty. Warto!

Michał Kaczoń

Michał Kaczoń

Dziennikarz kulturalny i fan popkultury w różnych jej odmianach. Wielbiciel festiwali filmowych i muzycznych, których jest częstym i chętnym uczestnikiem. Salę kinową traktuje czasem jak drugi dom.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA