search
REKLAMA
Recenzje

MISS AMERICANA. Niczym koncert Taylor Swift na warszawskim Narodowym

Jan Tracz

13 lutego 2020

REKLAMA

Najnowszy dokument o Taylor Swift jest niczym jej ostatnia płyta czerpiąca z gatunku country, Red. Nietendencyjny, elastyczny, potrafi nawet absorbować widza – a jeszcze bardziej fana – i zaprasza do zapoznania się z „cierpkim” jestestwem wokalistki. Historia ta pokazuje, że za każdym małym (jak i wielkim) sukcesem schowane są gorzkie nieprzyjemności, a wokalistka jedynie na scenie ma szansę uciec od zgiełku. A przed ekranem trochę pokłamać. W żywe oczy.

To paradoks, bo właśnie wtedy, obserwowana przez tysiące fanów przybyłych z różnych egzotycznych zakątków, powinna czuć się stłamszona, wiecznie ściśnięta. Stadionowy wojeryzm okazuje się dla Taylor kluczem do odetchnięcia, nic bowiem nie uwzniośli wokalistki tak, jak uczuciowe docenienie jej ciężkiej pracy. I o tym jest ten film. O pokonywaniu przeszkód; o dziewczynie, a następnie kobiecie, która dzięki swej ciężkiej pracy stanęła naprzeciw niszczycielskiemu środowisku muzycznemu. Twórcy przedstawiają obraz dziewczyny, którą zawistne słowa tną jak maczety. Poraniona, idzie naprzód, a odwetowe okaleczenia zadaje ze zdwojoną siłą. A wszystko to opakowane w czysto subiektywnym, połyskującym się papierku. Całość się błyszczy, ale w tym krystalicznym, lustrzanym odbiciu nie zobaczymy siebie. To jej historia, nie nasza. Niby z bajki, lecz przypominająca zatrważający, dokuczliwy thriller. Nie powiążemy jej z naszym życiem, nie wczujemy się, to dosłownie inny świat, odmienna percepcja, mentalność. Pozostaje zatem bacznie obserwować. Nie musieliśmy jej wcześniej usłyszeć, by połapać się, co artystka pragnie mam przekazać. To jej walka, jej życie, jej zmartwienia. Ale dlaczego nie mielibyśmy wspierać Taylor w trudnych chwilach, skoro co mniej więcej dwa lata oferuje nam pamiętne, taneczne hymny? Ponieważ Miss Americana nie jest koncertem zagranym bez jakiegokolwiek fałszu.

Mówi się, że Taylor Swift po nieudanym albumie Reputation powróciła na salony z atrakcyjną, ckliwą ofertą, jaką jest Lover, jej najnowsze wydanie z 2019 roku. Miss Americana, bo tak o sobie mówi w jednym z utworów, stara się rozliczyć z uczuciowo-medialną przeszłością, a dopełnieniem zgrabnie wyśpiewywanych słów ma być ten dokument, półtoragodzinne doświadczenie filmowe opowiadające o najważniejszych wzlotach i upadkach piosenkarki. Tworząc, śpiewając, nagrywając najnowszy krążek, Swift wspomina kluczowe momenty, które wpłynęły na nią jako nie tylko artystkę, ale i muzyczną figurę niebojącą się wkraczać na nowe terytoria, a także wykorzystywać swojego głosu do wzniosłych, szczytnych celów. Ta wędrówka mogła być doświadczeniem wręcz cudownym, sterylnym w swej prostocie, uczciwym, pełnym nienagannych emocji bez oszukańczych nut. I w większości takowa jest, ale, co z żalem muszę przyznać, tej sumiennej rzetelności chwilami zabrakło.

Momentami Swift i jej ekipa zręcznie reżyserują swój spektakl, grają akordy, których dźwięki znają na pamięć i których role przypisane są nieetycznym celom. Znajdziemy tu sceny powiązane z brudną manipulacją widza, choć jest ona niczym ledwie draśnięte struny w gitarze akustycznej – praktycznie niesłyszalna (w tym wypadku niewidoczna). Swift płacze, kiedy chce płakać, kiedy ma to napisane w scenariuszu. Sam widz natomiast wzrusza się, kiedy twórcy to na nim wymuszą. Tylko te drugie emocje są w pełni autentyczne. A nie wystąpią zawsze, bo filmowy weteran, niczym audiofil, od razu wyłapie czytelne zgrzyty, co prędko zostawi mu ten sardoniczny uśmiech na twarzy. Z bezwzględną ironią oglądamy dokumenty, które emocjonalnie knują przeciwko nam. Rzecz jasna, opisane przeze mnie zabiegi pełnią funkcję filmowych, kosmetycznych ubarwień; jeżeli zgodzimy się na taki rodzaj traktowania, reszta seansu okaże się nieco patetyczną, aczkolwiek wdzięczną rozrywką.

Bacznie obserwujemy tutaj cynizm i charyzmę Taylor, bo okazuje się ona świetną, niezwykle pojętną obserwatorką atakującej jej rzeczywistości. Z biegiem lat coraz bardziej rozumie swoją przeszłość, a także z większym dystansem przygląda się muzycznej przyszłości. Wspomnieniami wraca do wydarzeń, które w jakiś sposób (do dziś) zostawiły powolnie gojące się rany, a także z dozą sentymentalizmu wspomina swoje początki, miłostki, uczucia małe i duże, jak i fundament rodziny, do którego i dzisiaj jest tak mocno przywiązana. Konsekwentna narracja wydaje się prostym, przemyślanym rozliczeniem ze swoim życiem, chociaż nie ma tu jednego, pierwszoplanowego wątku. Słowa i obrazy przeplatają się wraz z ówczesnymi wydarzeniami, a niepublikowany dotychczas materiał powinien zainteresować co ciekawszych widzów. Jest to gładkie, zgrabne, a przy tym z całkowitym rozmachem (tak bowiem Swift obrazuje swój autoportret). Może dlatego całokształt kompozycyjny utrzymał mnie do samego końca opowieści.

Ten potok słów, samoświadomy monolog, przypomina koncert na fatalnie, jeśli chodzi o dźwięk, zorganizowanym obiekcie. Analogicznie? Warszawski Stadion Narodowy. Z jednej strony jesteśmy szczęśliwi, że mamy możliwość odczuwania ulubionej muzyki. Do tego na żywo! A jednak dźwięk zlewa się w jedną maź, utwory brzmią fałszywie, ba, destrukcyjnie, a motywy przewodnie sztandarowych piosenek odgadujemy po dwóch minutach. I taka jest Miss Americana. Jej kłamliwość i wszechobecna górnolotność psują dostrzegalne przebłyski wartościowego materiału.

Jan Tracz

Jan Tracz

Doktorant ( Film Studies ) na uczelni King's College London w Wielkiej Brytanii, aktualnie pisuje dla portalu Collider, The Upcoming, Talking Shorts, Interii Film, Przeglądu, MINT Magazine, Film.org.pl i GRY-OnLine. Publikował na łamach FIPRESCI, Eye For Film, WhyNow, British Thoughts Magazine, AYO News, Miesięcznika KINO, Magazynu PANI, WP Film, NOIZZ, Papaya Rocks, Tygodnika Solidarność oraz Filmawki, a także współpracował z Rock Radiem i Movies Roomem. Przeprowadził wywiady m.in. z Adamem Sandlerem, Alejandro Gonzálezem Iñárritu, Paulem Dano, Johanem Renckiem, Lasse Hallströmem, Michelem Franco, Matthew Lewisem i Irène Jacob. Publikacje książkowe: esej w antologii "Nikt Nikomu Nie Tłumaczy: Świat według Kiepskich w kulturze" (Wydawnictwo Brak Przypisu, 2023). Laureat Stypendium im. Leopolda Ungera w 2023 roku. Członek Young FIPRESCI Jury podczas WFF 2023.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA