MILLENNIUM: MĘŻCZYŹNI, KTÓRZY NIENAWIDZĄ KOBIET (2009)
Mikaela Blomkvista poznajemy w momencie niezbyt dla niego szczęśliwym. Jako dziennikarz magazynu Millennium ujawnił dowody świadczące o nielegalnym handlu bronią szefa jednego z największych szwedzkich przedsiębiorstw, lecz okazały się one sfabrykowane. Przegrał proces i pójdzie siedzieć, ale dopiero za pół roku. Tymczasem kilka dni po procesie niejaki Henrik Vanger składa Blomkvistowi nietypową propozycję. Starzejący się milioner chce, aby dziennikarz dowiedział się, co spotkało jego bratanicę, która zniknęła 40 lat wcześniej. Vanger podejrzewa, że ktoś z rodziny zabił szesnastoletnią wówczas dziewczynę, ale nie ma na to żadnych dowodów. Mikael, zaintrygowany tajemniczą sprawą sprzed lat (i skuszony sowitym wynagrodzeniem), ochoczo zabiera się do pracy. W tym samym czasie młoda, genialna hakerka, Lisbeth Salander, która pomogła wcześniej Vangerowi w sprawdzeniu Blomkvista, ma problem ze swoim nowym kuratorem. Jest to typ obleśny i sadystyczny, a w dodatku gwałciciel. Lisbeth wymierzy mu zasłużoną karę.
Podobne wpisy
Millennium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet to ekranizacja bestsellerowej powieści przedwcześnie zmarłego Stiega Larssona, a zarazem pierwsza część trylogii, której bohaterami są Mikael Blomkvist i Lisbeth Salander. Sukces literacki skłonił filmowców do podjęcia szybkich kroków w realizacji filmowych wersji – wszystkie trzy części swoje szwedzkie premiery miały w 2009 roku. Skąd ten pośpiech? Dlaczego nie zdecydowano się na większe odstępy czasowe pomiędzy kolejnymi premierami? Nie wiem. Tymczasem polscy widzowie mają okazję obejrzeć pierwszą odsłonę kryminału wyreżyserowanego przez Nielsa Ardena Opleva, która jest filmem wyjątkowo udanym.
Na czym zbudowany jest sukces historii wymyślonej przez Larssona? Żadnej z trzech jego powieści nie czytałem, dlatego opierać się będę tylko na tym, co oferuje nam Oplev w swoim obrazie. Jest więc zagadka z przeszłości, świetnie poprowadzona intryga ujawniająca wszystko to, co w człowieku najgorsze. A może raczej w mężczyźnie? Tytuł mówi o mężczyznach nienawidzących kobiet – bardzo to ogólne, ale film wyraźnie pokazuje, że ta nienawiść uobecnia się poprzez poniżenie, seksualne wykorzystanie, także mordowanie. Przykładem jest wątek Lisbeth i jej kuratora, ale i w rozwiązaniu zagadki odnajdujemy ten motyw. Na szczęście Larsson, a za nim Oplev, dają nam bohaterkę, która jest nie tylko silniejsza od swoich prześladowców, ale i równie mocno zwichrowana. I nie mówię teraz o wyglądzie gota, licznych kolczykach czy fakcie, że Lisbeth jest biseksualistką. Oto bohaterka, która robi to, co chce, nikogo nie pyta się o zdanie, jest bezlitosna, aczkolwiek postępująca według własnego kodeksu. Rzecz jasna, w przeszłości zrobiła coś strasznego – nie bez powodu ma kuratora. Feministki mogą piać z zachwytu. (A co tam… ja też.)
A jakiego bohatera dostają mężczyźni? Mikael Blomkvist, w porównaniu do Lisbeth, jest zwyczajnie mdły. Kryształowo czysty, przestrzegający prawa, szlachetny, jednocześnie świetny z niego dziennikarz/detektyw. Jako bohater, sam w sobie, mało interesujący, ale w zderzeniu z panną Salander okazuje się być doskonałym jej przeciwieństwem. W natłoku całego zła, które jest najwyraźniej wpisane w męską naturę, Larsson potrzebował postaci, na której czytelnik będzie mógł polegać. Której będzie mógł ufać, tak jak Lisbeth zaufa Mikaelowi. Jak na historię pod takim a nie innym tytułem, to całkiem dużo.
Warsztatowo filmowi Opleva ciężko coś zarzucić. Ma niezłe tempo, dobre zdjęcia, jest wciągający – miejscami szokujący, ale przede wszystkim fascynujący. Zagadka zostanie wyjaśniona, a sprawiedliwość zatriumfuje. Nasi bohaterowie natomiast czegoś się od siebie nauczą. Ale czy się zmienią? Na to bym nie liczył. Przynajmniej do następnego tomu.
Tekst z archiwum film.org.pl (16.11.2009).