MAŁY KSIĄŻĘ – niezwykła animacja w Cannes
Maly Książę wrócił do kin. Nie spodziewajcie się jednak tradycyjnej adaptacji, która stara się głównie wiernie oddać magiczny nastrój książki Antoine’a de Saint-Exupery’ego. Wprawić w ruch znajdujące się na jej kartach obrazki. Mark Osborne (reżyser między innymi Kung Fu Pandy) i scenarzystka Irena Brignull (autorka wspaniałych Pudłaków) sięgnęli daleko poza źródłowy tekst. W efekcie główną postacią filmu nie jest jego tytułowy bohater, ale mała dziewczyna (MacKenzie Foy), która z samotnie wychowującą ją matką wprowadza się do szeregowego domku w bliżej nieokreślonym miejscu. Trudno też być pewnym w jakim okresie rozgrywa się akcja Małego Księcia. Mogą to być lata 50., może to być współczesność. Animacja Osborna w swobodny sposób traktuje czas, każdy widz może tych bohaterów umieścić w dowolnym kontekście XX wieku. Ale czy nie taki sam ponadczasowy charakter ma sama książka?
Obok nowych lokatorów w drewnianym i strzelistym domku mieszka stary Pilot (Jeff Bridges). To ekscentryk, dziwak i marzyciel. Pokoje zawalone ma rupieciami, różnego rodzaju wynalazkami, rekwizytami z przeszłości. Nikogo nie zaskoczy fakt, że dziewczynka się z nim zaprzyjaźni. Ten jakby w zamian będzie roztaczał opowieść o spotkanym przez niego wiele lat temu Małym Księciu. Kolejne części usłyszanej przez niego historii chłopca spisuje na kartkach i wręcza je dziewczynce. Pilot to niejako alter ego Saint-Exupery’ego. Autorzy filmu zakładają kim mógłby być, gdyby tragicznie nie zginął w trakcie II WŚ. Jak wiadomo wokół jego smierci krążą liczne legendy i hipotezy. Mały Książę dodaje swoich kilka słów do tej narracji, wzmacniając jednocześnie mit tego pisarza.
Bowiem Pilot od lat poszukuje Małego Księcia, przez teleskop przygląda się gwiazdom, a w ogródku buduje samolot. Dziewczynka mieszka natomiast z nadopiekuńczą matką, która chce kontrolować każdą minutę jej życia. Na ścianie w jej pokoju umieściła tablicę z precyzyjnym harmonogramem na cały rok. Jest przekonana, że w ten sposób jej córka osiągnie zawodowy sukces. Mały Książę wypełniony jest ciekawymi osobowościami. Bohaterami z krwi i kości, którzy swoją wyobraźnią przekraczają niejedną granicę.
[quote]Film Osborne’a idealnie oddaje nie tylko charakter książki, ale również tę aurę niesamowitości, która w zbiorowym przeświadczeniu unosi się nad dziełem Saint-Exupery’ego.[/quote]
Reżyser osiąga ją między innymi dzięki wplataniu sekwencji zrealizowanej w technice animacji lalkowej. Te sceny odtwarzają urokliwą prostotę obrazków z książkowego Małego Księcia. Większe bloki wykonane za pomocą komputera też zrealizowane są z ogromnym smakiem i wyczuciem, którego nie powstydziłby się niejeden Disney czy Dreamworks. Animacja Osborne’a przesiąknięta jest nostalgią i tajemniczością, faktyczną magicznością, tak rzadko obecną we współczesnym kinie familijnym. Została ona w krystalicznym stanie wydobyta z kart książki.
Jest też bardzo cenne, że twórcy pokusili się dodatkowo utwór Saint-Exupery’ego zinterpretować. Cały ostatni akt filmu jest rozbudowanym i inspirującym odczytaniem metaforycznych przypowieści z Małego Księcia. Interpretacją zawartych w niej myśli, przeniesieniem symboli do rzeczywistego życia. Dzięki tej części Osborne w błyskotliwy sposób zamyka swój film, zachęcając do wracania do baśni francuskiego pisarza. Brawo za scenopisarską odwagę.
[quote]Mały Książę wydaje mi się spełnioną animacją. Zrobioną delikatną wrażliwą ręką i zwyczajnie mądrą, ambitną od strony realizacyjnej i angażującą merytoryczną zawartością.[/quote]
Ma ona też międzypokoleniowy wydźwięk. Obrazuje jak powinien wyglądać kontakt między osobami urodzonymi na przestrzeni dekad. Taka jest relacja między dziewczynką a doświadczonym przez życie pilotem. Osborne przekonująco łączy ze sobą te dwie postaci i również (przede wszystkim?) osobiście składa hołd Saint-Exupery’emu, który dla młodych czytelników jest już właśnie dziadkiem. Dziadkiem zapraszającym, by wsiąść do zbudowanego przez niego samolotu i polecieć do gwiazd.