search
REKLAMA
Recenzje filmów, publicystyka filmowa polska, nowości kinowe

MAŁY KSIĄŻĘ – niezwykła animacja w Cannes

Maciej Niedźwiedzki

8 sierpnia 2015

REKLAMA

Maly Książę wrócił do kin. Nie spodziewajcie się jednak tradycyjnej adaptacji, która stara się głównie wiernie oddać magiczny nastrój książki Antoine’a de Saint-Exupery’ego. Wprawić w ruch znajdujące się na jej kartach obrazki. Mark Osborne (reżyser między innymi Kung Fu Pandy) i scenarzystka Irena Brignull (autorka wspaniałych Pudłaków) sięgnęli daleko poza źródłowy tekst. W efekcie główną postacią filmu nie jest jego tytułowy bohater, ale mała dziewczyna (MacKenzie Foy), która z samotnie wychowującą ją matką wprowadza się do szeregowego domku w bliżej nieokreślonym miejscu. Trudno też być pewnym w jakim okresie rozgrywa się akcja Małego Księcia. Mogą to być lata 50., może to być współczesność. Animacja Osborna w swobodny sposób traktuje czas, każdy widz może tych bohaterów umieścić w dowolnym kontekście XX wieku. Ale czy nie taki sam ponadczasowy charakter ma sama książka?

Obok nowych lokatorów w drewnianym i strzelistym domku mieszka stary Pilot (Jeff Bridges). To ekscentryk, dziwak i marzyciel. Pokoje zawalone ma rupieciami, różnego rodzaju wynalazkami, rekwizytami z przeszłości. Nikogo nie zaskoczy fakt, że dziewczynka się z nim zaprzyjaźni. Ten jakby w zamian będzie roztaczał opowieść o spotkanym przez niego wiele lat temu Małym Księciu. Kolejne części usłyszanej przez niego historii chłopca spisuje na kartkach i wręcza je dziewczynce. Pilot to niejako alter ego Saint-Exupery’ego. Autorzy filmu zakładają kim mógłby być, gdyby tragicznie nie zginął w trakcie II WŚ. Jak wiadomo wokół jego smierci krążą liczne legendy i hipotezy. Mały Książę dodaje swoich kilka słów do tej narracji, wzmacniając jednocześnie mit tego pisarza.

b

Bowiem Pilot od lat poszukuje Małego Księcia, przez teleskop przygląda się gwiazdom, a w ogródku buduje samolot. Dziewczynka mieszka natomiast z nadopiekuńczą matką, która chce kontrolować każdą minutę jej życia. Na ścianie w jej pokoju umieściła tablicę z precyzyjnym harmonogramem na cały rok. Jest przekonana, że w ten sposób jej córka osiągnie zawodowy sukces. Mały Książę wypełniony jest ciekawymi osobowościami. Bohaterami z krwi i kości, którzy swoją wyobraźnią przekraczają niejedną granicę.

[quote]Film Osborne’a idealnie oddaje nie tylko charakter książki, ale również tę aurę niesamowitości, która w zbiorowym przeświadczeniu unosi się nad dziełem Saint-Exupery’ego.[/quote]

Reżyser osiąga ją między innymi dzięki wplataniu sekwencji zrealizowanej w technice animacji lalkowej. Te sceny odtwarzają urokliwą prostotę obrazków z książkowego Małego Księcia. Większe bloki wykonane za pomocą komputera też zrealizowane są z ogromnym smakiem i wyczuciem, którego nie powstydziłby się niejeden Disney czy Dreamworks. Animacja Osborne’a przesiąknięta jest nostalgią i tajemniczością, faktyczną magicznością, tak rzadko obecną we współczesnym kinie familijnym. Została ona w krystalicznym stanie wydobyta z kart książki.

b

Jest też bardzo cenne, że twórcy pokusili się dodatkowo utwór Saint-Exupery’ego zinterpretować. Cały ostatni akt filmu jest rozbudowanym i inspirującym odczytaniem metaforycznych przypowieści z Małego Księcia. Interpretacją zawartych w niej myśli, przeniesieniem symboli do rzeczywistego życia. Dzięki tej części Osborne w błyskotliwy sposób zamyka swój film, zachęcając do wracania do baśni francuskiego pisarza. Brawo za scenopisarską odwagę.

[quote]Mały Książę wydaje mi się spełnioną animacją. Zrobioną delikatną wrażliwą ręką i zwyczajnie mądrą, ambitną od strony realizacyjnej i angażującą merytoryczną zawartością.[/quote]

Ma ona też międzypokoleniowy wydźwięk. Obrazuje jak powinien wyglądać kontakt między osobami urodzonymi na przestrzeni dekad. Taka jest relacja między dziewczynką a doświadczonym przez życie pilotem. Osborne przekonująco łączy ze sobą te dwie postaci i również (przede wszystkim?) osobiście składa hołd Saint-Exupery’emu, który dla młodych czytelników jest już właśnie dziadkiem. Dziadkiem zapraszającym, by wsiąść do zbudowanego przez niego samolotu i polecieć do gwiazd.

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA