search
REKLAMA
Recenzje

MACHINA WOJENNA. Najlepszy film Netfliksa?

Jakub Piwoński

5 czerwca 2017

REKLAMA

Do Afganistanu zostaje wysłany amerykański generał, Glenn McMahon. Jego zadaniem jest uporządkowanie sytuacji w kraju zmęczonym niebezpiecznie przedłużającymi się działaniami wojennymi. Trafia pośród żołnierzy i polityków, którym brakuje wiary w powodzenie dalszych działań. McMahon obmyśla zatem karkołomny plan: chce przywrócić sens wojnie i pokierować swoich ludzi do zwycięstwa.

Tak brzmi opis fabuły Machiny wojennej, pełnometrażowego filmu wyprodukowanego przez platformę Netfliks, mającego premierę 26 maja. Jest to nie tyle kino wojenne, co raczej czarna komedia lub satyra, powstała w oparciu o książkę Michaela Hastingsa Wszyscy ludzie generała. Postać głównego bohatera filmu została stworzona na wzór generała Stanleya McChrystala, którego historia przedstawiona została w książce. Warto nadmienić w tym miejscu, że publikacja zachęciła twórców filmowych do jej adaptacji głównie ze względu na kontrowersje, jakie wywołała.

Generał przedstawiony jest w niej jako ekscentryczny celebryta, cieszący się niemałym kultem wśród swych podopiecznych, wykorzystujący wojnę do realizacji własnych ambicji. Za sprawą książki oraz zawartych w niej opisów przeróżnych ekscesów amerykańskiej armii podczas rządów Baracka Obamy doszło do jednej z bardziej spektakularnych dymisji w dziejach USA. Co ciekawe, ci sami ludzie działają teraz u boku Donalda Trumpa… Autor książki nie zdołał jednak dopisać drugiego rozdziału. W 2013 Michael Hastings, młody, obiecujący reporter, zginął tragicznie w wypadku samochodowym. Do dziś nie ustają spekulacje, co było faktyczną przyczyną jego śmierci.

Czy film Machina wojenna choć trochę zbliżył się do siły oddziaływania książki? Jeśli będziecie szukać w filmie kontrowersji, to możecie się przeliczyć. Konwencja satyry wojennej wprost sugeruje, że na wydarzenia ukazane na ekranie należy patrzeć z dużym przymrużeniem oka. Nie przeszkodziło to jednak w tym, by przedstawić niezwykle ciekawy, cięty i odważny komentarz dotyczący wojny w Afganistanie, który – choć przez większość czasu ani nie potępia działań wojennych, ani ich specjalnie nie gloryfikuje – to jednak w rozliczeniu jasno daje do zrozumienia, po której stronie barykady powinien stanąć widz. I dzięki temu, moim skromnym zdaniem, jest to jeden z lepszych, jeśli nie najlepszy film platformy Netfliks, która jest krytykowana za jakość swoich pełnometrażowych produkcji. Amerykanom może się nie spodobać, gdyż mieli oni okazję żyć sprawą przedstawioną przez Hastingsa i znają ją dokładnie. Dla całej reszty Machina wojenna potrafi jednak działać na uniwersalnej płaszczyźnie, prześmiewając typowe, ślepe mechanizmy wojenne.

Generał Glenn McMahon, wojskowy celebryta i bóg, został, a jakże inaczej, zagrany przez celebrytę z krwi i kości – Brada Pitta. Z pewnością był to zabieg celowy. Pitt zresztą, jak to ma w zwyczaju, dołożył się także do produkcji filmu. Nie mogę jednak powiedzieć, bym był jednoznacznym fanem jego sposobu gry w Machinie wojennej. Aktor często aż za bardzo stara się być śmieszny, przez co jego postać niebezpiecznie zbliża się do karykatury. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby film od początku do końca był wierny konwencji satyry, tak jak robi to chociażby klasyk – Dr. Strangelove. W wypadku Machiny wojennej często jednak na ekranie robi się poważnie, czuć prawdziwe emocje (jak choćby w ujmującym portrecie relacji małżeńskiej bohatera), w czym jedynym nieprzystającym elementem jest przerysowany grymas twarzy generała McMahona, który często przypomina innego dowódcę, także wykreowanego przez Brada Pitta – porucznika Aldo Raine’a z Bękartów wojny.

Na szczęście jest w tej postaci dużo autentycznej charyzmy, dlatego potrafi ona nieść na swych barkach główne przesłanie filmu. Na początku razem z głównym bohaterem oraz narratorem (który, jak mniemam, ma być głosem autora książki, mającego okazję do infiltracji otoczenia generała) kierujemy się do wniosków, że nie obrano korzystnych metod i sposobów do wdrożenia zmian w Afganistanie. Nie da się bowiem zdobyć zaufania kraju, mierząc do niego z pistoletu – jak zauważa McMahon. Później jednak, w najważniejszej scenie filmu, gdy generał przesłuchiwany jest przez niemiecką reporterkę (ciekawy epizod Tildy Swinton), dochodzi do nas, a z czasem także do protagonisty, wyjątkowo gorzka prawda. Gdzieś po drodze zatracił się bowiem główny cel tej wojny, rozpoczętej od ataku na Word Trade Center 11 września 2001. Zamiast skupić się na zniszczeniu Al-Ka’idy – faktycznych terrorystów – Amerykanie woleli rozprzestrzenić się na terytorium całego kraju i walczyć z powstańcami, dla których jedyną ideologią i motywacją jest niechęć do obcych żołnierzy przebywających w ich własnym kraju i na domiar złego narzucających własną wizję ustroju.

Dlatego MacMahon, vel McChrystal, był tak ważny, a jego upadek tak mocno odczuwalny. Jego celem było bowiem wdrożenie sensu tam, gdzie nie był on już widoczny. Zdołał on pobudzić własne aspiracje oraz marzenia o wielkości, nawet wtedy, gdy postawiono je na stole o glinianych nogach. Właśnie to chce nam Machina wojenna przekazać, wykorzystując humor i dystans.

korekta: Kornelia Farynowska

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA