WAGON TOWAROWY BERTHA
Martin Scorsese zaczął być cenionym reżyserem w 1973 roku, kiedy nakręcił Ulice nędzy z Robertem De Niro i Harveyem Keitelem. To właśnie wtedy wykrystalizował się jego styl, dzięki któremu zyskał opinię jednego z najwybitniejszych amerykańskich reżyserów. Płynna narracja, infiltrowanie nowojorskiego półświatka, fabularny nieład i rezygnacja z intrygi (o Infiltracji reżyser powiedział, że to jego pierwszy film z intrygą), wszechobecna nędza podkreślana przez niedbałe zdjęcia, jakby uchwycono przypadkowe sceny – tym charakteryzuje się kino Martina Scorsesego, a przynajmniej w taki sposób je zapamiętałem. A co było przed 1973 rokiem, kiedy nie był powszechnie znany? Nakręcił film Wagon towarowy Bertha, w którym, o dziwo, można znaleźć niektóre elementy jego stylu, jednakże widać tu również wpływ producenta tegoż filmu, Rogera Cormana.
Roger Corman to bardzo ciekawa osobowość, która wciąż nie doczekała się należnego uznania. Nadal uważany jest za eksperta od taniego horroru lub mistrza kina klasy B, a te określenia nie oddają w pełni jego charakteru i talentu. Na początku lat sześćdziesiątych faktycznie można było go postrzegać w taki sposób, gdyż miał za sobą całą serię kiczowatych filmów grozy i science fiction. Jednak kilkanaście lat później był już zdecydowanie kimś więcej – odkrywcą nowych talentów i realizatorem całej serii filmów klasy A, przy których współpracował z najlepszymi (Vincent Price, Ray Milland, Jason Robards czy na przykład Shelley Winters to nie są przecież aktorzy klasy B).
Budżety wciąż nie przekraczały pewnej magicznej granicy, ale ma to też swoje uzasadnienie. Corman wychowywał się w czasach wielkiego kryzysu, skąd nabrał przekonania, że każdy dolar jest cenny i nie należy go marnować. Tworzył kino komercyjne, co też ma swoje uzasadnienie. Finansowa klęska jego ambitnego projektu – The Intruder (1962) z Williamem Shatnerem – omal nie doprowadziła go do bankructwa (wraz z młodszym bratem Gene’em zastawili dom, by zdobyć fundusze), dlatego postanowił więcej tak nie ryzykować. Jeśli chciał nakręcić coś ambitniejszego, to ukrywał swoje ambicje pod postacią niezobowiązującej rozrywki.
Wśród pięćdziesięciu wyreżyserowanych przez Cormana filmów dominuje fantastyka grozy, ale w jego filmografii znaleźć można również cztery westerny, trzy filmy wojenne, przygodówki i dramaty (na przykład adaptację dramatu Szekspira – Tower of London według Ryszarda III) oraz prekursorskie komedie grozy i biker movies. Największy sukces odniosły opowieści z dreszczykiem inspirowane twórczością Edgara Allana Poego. Jednak to, co w tym momencie najbardziej nas interesuje, to kino gangsterskie, czyli gatunek, który połączył Rogera Cormana z Martinem Scorsesem. Król kina grozy wyreżyserował bodaj sześć dramatów gangsterskich. Widziałem cztery – Machine-Gun Kelly (1958), I, Mobster… The Life of a Gangster (1958), Masakra w dniu świętego Walentego (1967) i Krwawa mamuśka (1970). Szczególnie ten ostatni jest bardzo udany, a rolę jednego z synów „krwawej mamuśki” zagrał Robert De Niro – aktor, bez którego kariera Martina Scorsesego potoczyłaby się inaczej.
Wagon towarowy Bertha pod względem fabuły nie przypomina żadnego kryminału Cormana. Bliżej mu do kontrowersyjnego klasyka Arthura Penna Bonnie i Clyde (1967). Podobnie przedstawiono antagonizmy między stronami. Po jednej stronie dwoje kochanków – silna kobieta i pełen wątpliwości awanturnik – którzy jak zbłąkanego psa przygarniają jakiegoś nieudacznika. Po przeciwnej stronie barykady – okrutny system reprezentowany przez brutalnych obrońców prawa, którzy wolą strzelać niż rozmawiać. Styl pracy na planie był bliższy niskobudżetowym realizacjom, powstającym w AIP – wytwórni Jamesa H. Nicholsona i Samuela Z. Arkoffa, która od początku swojego istnienia współpracowała z Cormanem. Wychowany w nowojorskiej Małej Italii początkujący reżyser Martin Scorsese dopiero kolejnym filmem (Ulice nędzy) mógł stworzyć własny świat, czerpiący z osobistych obserwacji i doświadczeń. Bo tutaj był jeszcze niewolnikiem innego świata.
Nowo poślubiona żona Rogera Cormana, Julie, znalazła książkę Sister of the Road. Autobiografia Berthy Thompson, która wbrew tytułowi nie była żadną autobiografią, ani nawet prawdziwą historią. Wymyślił ją Ben L. Reitman, a małżeństwo Joyce i Johna Corringtonów zostało wyznaczone do przerobienia jej na scenariusz filmowy. Corman postanowił jednak zakończyć działalność reżyserską, więc młody nowojorczyk, znany z filmów dokumentalnych (słynne Woodstock z 1970), otrzymał swoją szansę. Dostał dwadzieścia cztery dni zdjęciowe w Arkansas i ponad pół miliona dolarów budżetu m.in. na scenografię w klimacie lat trzydziestych, stare pojazdy i dużą ilość broni (colty, thompsony, winchestery, remingtony, shotguny).
To historia o tym, jak bezrobocie, głód i nędza popychają zwyczajnych obywateli do czynów niemoralnych, anarchistycznych, przestępczych. Los sprawił, że spotkało się czworo społecznych wyrzutków: pochodząca z biednej rodziny Bertha, związkowiec Bill Shelly, hazardzista Rake Brown i czarnoskóry grajek Von Morton. W przypadku tego ostatniego kolor skóry ma istotne znaczenie. To dlatego stał się wyrzutkiem, a nie z powodu talentów muzycznych. Gdy Bertha po tragicznej śmierci ojca wsiada w biegu do pociągu towarowego, rozpoczyna się ciąg kolejnych, coraz bardziej dramatycznych zdarzeń.
W dobie wielkiego kryzysu, który dotknął niemal wszystkie kraje poza Związkiem Radzieckim, bogacze stawali się nędzarzami, a nędzarze przestępcami. Obywatele masowo likwidowali konta, więc banki upadały i właściwie nie było kogo okradać. Zarząd kolei wciąż jednak zatrudniał prawników, ochroniarzy i urzędników, by dbali o interesy firmy, dlatego stał się celem takich anarchistów jak Bill Shelly. Ale dramat zaczyna się właściwie od Berthy i Rake’a, którzy przy stole pokerowym przyczyniają się do śmierci pewnego hazardzisty i zarazem prawnika pracującego dla kolei. Bertha zabija go z małego remingtona, należącego do jej kompana – tchórzliwego szulera. Ucieczka prowadzi krętymi ścieżkami – przez stacje kolejowe, areszt tymczasowy i obóz pracy, ale są też chwile triumfu, gdy z bronią w ręku okradają dumnych prominentów, na przykład podczas przyjęcia dla członków zarządu kolei.
Krach na nowojorskiej giełdzie wywołał panikę wśród obywateli i władz. W ludziach wzrastała nienawiść, dały o sobie znać ksenofobiczne i rasistowskie uprzedzenia. Czerwoni i czarni, czyli komuniści i Murzyni, byli regularnie prześladowani. W omawianym filmie Scorsesego jest to wyraźnie podkreślone za pomocą sceny, w której szeryf mówi swojemu zastępcy, by zrobił porządek z tym komuchem, który brata się z Murzynami. I tym sposobem Bill Shelly dostaje porządny łomot, który ma mu uświadomić, że pewne zachowania w tym regionie są niewłaściwe. Jeśli więc prawo reprezentują tacy ludzie, to znaczy, że warto, nawet za cenę życia, sprzeciwiać się temu prawu, łamać paragrafy i na wszelkie możliwe sposoby korzystać z wolności.
Przy produkcji takich niskobudżetowych filmów najmniejszą wagę przykładano do aktorstwa. Nawet jak aktor położył scenę, mogła zapaść decyzja, by nie kręcić dubli. Powtarzanie ujęć, by osiągnąć doskonały efekt, było niewskazane, gdyż oznaczało marnowanie czasu, taśmy i pieniędzy. Na aktorski warsztat należy więc przymknąć oko, tym bardziej że poważnych wpadek nie ma. Udało się zatrudnić piątkę całkiem niezłych aktorów. Wcielający się w postać szulera Barry Primus wciąż pojawia się na ekranach, a na początku kariery zagrał między innymi Hermanna Göringa w Cormanowskim Czerwonym Baronie (1971) według scenariusza tych samych autorów – małżeństwa Corringtonów. Scorsese obsadził go ponownie w dramacie muzycznym New York, New York (1977). Zresztą obaj są nowojorczykami. Z kolei odgrywający postać czarnoskórego Von Mortona Bernie Casey jest chyba najbardziej kojarzony z filmem Hit Man (1972) – blaxploiterską wersją Get Carter (1971).
Barbara Hershey i David Carradine pierwszy raz wystąpili razem na ekranie w westernie Lee Katzina Heaven with a Gun (1969). Ona zagrała Indiankę, on zabójcę jej ojca. W filmie Scorsesego nie stworzyli wielkich kreacji, ale z czasem solidnie rozwinęli swój talent. Ona zdobyła dwie nagrody w Cannes i ponownie pojawiła się u Scorsesego w Ostatnim kuszeniu Chrystusa (1988, rola Marii Magdaleny). Z kolei on stał się gwiazdą seriali, trafił na plan filmu Ingmara Bergmana, zdobył cztery nominacje do Globów i zaliczył wielki comeback dzięki Quentinowi Tarantino. Do współpracy przy Wagonie towarowym udało się zaangażować także jego ojca, Johna Carradine’a, co raczej nie było trudne, gdyż brał on prawie każdą rolę, jaką mu proponowano (w jego filmografii znajduje się trzysta pięćdziesiąt tytułów). Najlepiej wyszedł na współpracy z Johnem Fordem, u którego zagrał w dziesięciu filmach.
Daleko temu filmowi do doskonałości. Aktorstwo nie jest dość przekonujące (choć David i John Carradine’owie wypadają zdecydowanie najlepiej), widać niedoróbki techniczne, szwankuje montaż. Reżyser wprawdzie znał już Thelmę Schoonmaker (montowała jego pełnometrażowy debiut Kto puka do moich drzwi, pracowali też przy Woodstock i razem współpracują do dziś), ale w AIP dostał do dyspozycji niedoświadczonego Buzza Feitshansa, który – zapewne świadomy tego, że nie sprawdził się w funkcji montażysty – szybko zmienił profesję. Został producentem, odnosząc wielki sukces (m.in. seria Rambo).
Twórca takich arcydzieł jak Taksówkarz, Wściekły byk i Chłopcy z ferajny nie ma jednak czego żałować, bo dzięki Cormanowi wsiadł do pociągu, który zawiózł go tam, gdzie jest teraz. Król kina niskobudżetowego wciąż żyje i przez te całe lata mógł z dumą i podziwem obserwować wspaniały rozwój kariery jednego ze swoich uczniów. Scorsese jest obecnie jednym z najwybitniejszych amerykańskich reżyserów i tego mu już nikt nie odbierze. Osiągnął to głównie dzięki temu, że preferowaną przez Cormana oszczędność potraktował nieco inaczej. Postanowił nie trwonić czasu i pieniędzy na błahe tematy i słabe filmy.
korekta: Kornelia Farynowska