ŁOWCY SKÓR. Kiedy przyjedzie po was karetka, UMRZECIE
Od 23 stycznia 2002 roku, kiedy to afera „łowców skór” została ujawniona przez dziennikarzy GW Tomasza Patorę i Marcina Stelmasiaka oraz Przemysława Witkowskiego z Radia Łódź, minęło już ponad 20 lat. Dla urodzonych w tym czasie Polaków, dzisiaj już dorosłych, może być więc to całkowita „fantastyka” z przeszłości, że takie rzeczy się w „wolnej” Polsce w ogóle działy. Że miały czelność się zdarzyć – jeśli można użyć sformułowania z takim wyrzutem ze względu na to, co nasz kraj w ogóle przeszedł i co na jego terenie się działo jeszcze niecałe 100 lat temu. Dobrze więc, że prócz książki, filmu fabularnego Rafała Lipki serwis Max zdecydował się udostępnić reportaż w odcinkach, którego narratorem jest właśnie Tomasz Patora, dziennikarz, bez którego dzisiaj być może nie mielibyśmy tak mrożącej krew w żyłach świadomości o aferze, a właściwie zbrodni, noszącej znamiona przemysłowo zaplanowanej eksterminacji jak największej liczby pacjentów w celu sprzedania ich zwłok zainteresowanym organizacją pogrzebów zakładom pogrzebowym. Brzmi strasznie i wręcz abstrakcyjnie, ale to prawda. Historia zdarzyła się w Łodzi, a my powinniśmy jako ludzie mieć nadzieję, że nigdzie więcej w pogotowiach się wcześniej nie działa ani w przyszłości się nie wydarzy.
Podczas oglądania dokumentu Łowcy skór mam takie przekonanie, że to jednorazowy wybryk ludzkiej natury. Słuchając jednak systemowych opisów, jak działał mechanizm „dostarczania” skór do zakładów pogrzebowych przez załogi karetek pogotowia, i uświadamiając sobie, jak bezradne były wszystkie organy kontrolne naszego państwa, wcale nie jestem taki pewny, że to właśnie Łódź stała się jakimś ewenementem na skalę światową. Nawet w ramach tej afery jest mnóstwo niejasności, a skazane zostały jedynie 4 osoby za udowodnione morderstwa dosłownie kilku pacjentów. Nieoficjalnie mówi się jednak o setkach ofiar. Mam więc szczerą nadzieję, że to już przeszłość. Niedługo od afery minie czas definiowany w genealogii dla pojawienia się jednego pokolenia, ale wciąż się o tym myśli. Przynajmniej ja myślę, bo od tamtego czasu, mieszkając cały ten czas na szczęście w Krakowie, a nie w Łodzi miałem kilka razy do czynienia z karetką, zarówno jako wieziony do szpitala pacjent, jak i ktoś, kto ją wzywał do kogoś bliskiego czy również osoby postronnej, biorącej udział w wypadku komunikacyjnym. I niestety, przez te 22 lata od tamtych wiadomości w gazetach i telewizji za każdym razem zdarzało mi się, niejako na zasadzie atawizmu, pomyśleć, że z tej karetki jednak nie wyjdę, tylko zostanę w niej uśmiercony pavulonem. Myślałem tak nawet mimo bólu, strachu i generalnie złego samopoczucia, które skutecznie uniemożliwiało mi samodzielne dowleczenie się do szpitala. Naprawdę wolałbym być już w tych momentach nieprzytomny, ale nie byłem. A z opisów działania substancji wiem, że pavulonowa śmierć to makabryczne umieranie. Poczytajcie, jak bolesny i – co gorsza – świadomy jest to proces.
Z drugiej strony wiedziałem jednak, że „łowcy skór” raczej nie mordowali młodych pacjentów, bo ich zgony trudniej by było ukryć. Poza tym od tamtego czasu sposób funkcjonowania pogotowia oraz dyspozytorów radykalnie się zmienił, niemniej jakiś taki społeczny lęk pozostał. Oznacza to jednak, że afera „łowców skór” odcisnęła na jednym z pokoleń Polaków silne piętno, bo „skóra” w naszym codziennym języku nadal funkcjonuje. Nawet się z tej zbrodni nieraz żartuje, wkomponowuje się ją w potoczną narrację słowną, czyli w pewnym sensie stała się ona elementem naszego popkulturowego muzeum socjologicznego. I właśnie może trochę na całkiem bliskie 25-lecie ujawnienia afery serwis Max ją nam przypomniał w dość specyficznym momencie czasowym, bo na Halloween. W tej chwili dostępne są dwa odcinki. 6 listopada serwis udostępni dwa kolejne.
Głównym narratorem jest Tomasz Patora. Dokument jest zrobiony bardzo współcześnie. Zdjęcia archiwalne są wymieszane z nowoczesnymi wizualizacjami, aczkolwiek nie przytłaczają one swoją krzykliwością i patetyzmem. Gości jest bardzo wielu – dziennikarze, prawnicy, lekarze, byli właściciele zakładów pogrzebowych, także ci, którzy brali udział w tym procederze. Nie brak również refleksji typowo etycznej ze strony filozofa Tomasza Stawiszyńskiego, która prowadzi widzów do strasznego wniosku, że taka ekspozycja zła nie jest niczym osobliwym, a wręcz leży głęboko i wygodnie usadowiona w ludzkiej psychice. Naziści także odczłowieczali tych, których potem eksterminowano. Robili to, żeby w oczach tych, którzy ich mordują, nie byli ludźmi. Nieludzi można bezkarnie usuwać. Łowcy skór także nie mówili, że kogoś zabijają, ale to już sami odkryjcie, na jakiej zasadzie tłumaczyli oni sobie, co robią i komu. Mechanizm jest podobny do tego u nazistów, co jednak bardziej przerażające dla naszej polskiej przyszłości, to ten sam mechanizm, który jest używany dzisiaj przez środowiska narodowo-prawicowe wobec wszelkich mniejszości. Zamordowanie kogoś to tylko postawienie kropki nad i. Wpierw trzeba go odczłowieczyć, umieścić poza systemem prawnym i odpodmiotowić. Wtedy można już mu wbić strzykawkę z pavulonem, żeby się powoli dusił, a w tym czasie zapalić papierosa i podliczyć, czy norma dzienna zgonów została wyrobiona.