Legenda Kaspara Hausera
Kaspar Hauser jest postacią autentyczną. Znany jest z niespodziewanego pojawienia się w 1828 roku w Norymberdze. Od urodzenia żył zamknięty w celi, bez jakiegokolwiek kontaktu ze światem zewnętrznym. Od momentu, gdy zjawił się na ulicach niemieckiego miasteczka, stał się niezwykłym fenomenem epoki, a następnie symbolem.
Dochodzi do konfrontacji niewinnego, bezbronnego i nieobytego Hausera z osobami kultury i nauki. Kaspar zaczyna być zwierciadłem całego świata zachodniego, w którym jego przedstawiciele mogą się przejrzeć i zobaczyć zarówno swoje osiągnięcia, jak i wypaczenia. W tym też tonie Werner Herzog nakręcił „Zagadkę Kaspara Hausera”. Podstawą filmu Niemca są rozważania filozofów, artystów i naukowców nad człowiekiem-barbarzyńcą. I następnie próba zasymilowania go, nauczenia życia w oświeconym społeczeństwie.
Film Davida Manuli wywodzi się z całkowicie innego źródła. Mit Kaspara Hausera zostaje przefiltrowany przez sito popkultury. Stworzone zostaje zupełnie nowe otoczenie, akcja dzieje się poza czasem, a bohaterowie odgrywają uformowane przez kulturę role: szeryf , księżna, dealer, ksiądz, prostytutka i parobek (na to, że są to jedynie ikony, wskazuje pozbawienie ich zindywidualizowanych imion). Bohaterowie są takimi właśnie pozostałościami gatunków, z których pochodzą.
W tak skodyfikowany świat trafia Kaspar Hauser. Wygląda na wyrzutka współczesności. Nie wiadomo dokładnie, jak go traktować. Czy jest kobietą, czy mężczyzną? Zbawicielem czy błaznem? Królem czy więźniem? Jakiej jest orientacji seksualnej? Wobec podobnych wątpliwości postawieni są mieszkańcy Wyspy X nad morzem Y (a jakże inaczej). Określenie miejsca akcji filmu jest tak samo trudne dla nas, widzów, jak dla bohaterów filmu określenie celu, dla którego pojawił się Hauser. Nie odgrywa on żadnej roli, wzbudza jedynie zainteresowanie. Nie ma nic do zaoferowania społeczności, wśród której przebywa. Posiada jedynie całkowicie nieprzydatne umiejętności.
Na płaszczyźnie symbolicznej interpretuję to jako podanie w wątpliwość funkcjonalności i przydatności współczesnej bezpłciowej i anonimowej kultury. Taki też jest Hauser dla księdza. W jego oczach Kasper jest fałszywym, wypaczonym błędem historii. Jest upośledzonym i przypadkowym kuriozom XXI wieku. Nie takiego zbawiciela oczekiwał. Hauser, podobnie jak Chrystus, przybywa do miasta wierzchem. Hauser zostaje przywieziony na mule (nie na osiołku, jak Jezus, jednak analogia zastosowana przez Manuliego jest w moim odczuciu czytelna). Nie ma jednak w zanadrzu żadnej ideologii, wiedzy czy choćby pomysłu na cokolwiek.
(Post?)modernizm, który obecnie szaleje w każdej ze znanych nam dziedzin sztuki, zaczyna zjadać swój własny ogon. Kultura staje się beznadziejne i bezrefleksyjnie odtwórcza. Tworzą ją wszyscy, ale w efekcie jest dla nikogo. Taki też jest sam Kaspar. W końcu darzący go sympatią szeryf wymyśli Hauserowi zajęcie. Jednak jest ono całkowicie bezużyteczne, wręcz absurdalne. Biedny Kaspar czuje się w nim idealnie. Odnalazł swoje powołanie. Nie pozostaje mi nic innego, jak skwitować cynicznym uśmieszkiem pozorny sukces chłopaka.
Film Davida Manuliego jest bardzo atrakcyjny wizualnie. Legenda Kaspara Hausera jest dziełem bardzo fotograficznym. Ruch kamery i aktorów przed nią jest mocno ograniczony – postaci są statyczne. Montażu wewnątrzkadrowego praktycznie nie ma. Kolejne sekwencje, brutalnie ze sobą sklejane, nadają filmowi pozornie nieprzemyślaną przypadkowość. Te cechy odbierają Legendzie… filmowość. Oglądanie filmu przypomina bardziej przerzucanie kolejnych stron ze zdjęciami niż doświadczenie znane z kina. Jest to jednak kino eksperymentalne, niekonwencjonalne, inne. Myślę, że twórcy tego rodzaju kina też nie chcą, by ich dzieła były analizowane narzędziami przygotowanymi do oceny klasycznych filmów. W tym również chyba tkwi ratunek dla bezbronnego Hausera, którego będziemy mogli sprawiedliwie ocenić jedynie wtedy, gdy stworzymy odpowiednie do tego instrumenty.