KRZYSIU, GDZIE JESTEŚ? Duże co nieco
Zaczyna się od serii rozstań i niepowodzeń. Krzyś organizuje pożegnalne spotkanie z przyjaciółmi ze Stumilowego Lasu. Chłopiec zaraz zostanie wysłany do szkoły z internatem. Nieuchronnie zbliża się koniec przygód, błogich zabaw i nicnierobienia. Pierwsze minuty Krzysiu, gdzie jesteś? to przeniesione do aktorskiej wersji zakończenie wspaniałych Przygód Kubusia Puchatka, animacji Walta Disneya z 1977 roku. Reżyser Marc Forster korzysta z tych samych kadrów, kompozycji, lokacji i linii dialogowych. Utrzymuje podobną aurę niesamowitości i emocjonalnej wagi tych chwil. Dwaj przyjaciele zdają sobie sprawę, że po ostatnim „do zobaczenia, Krzysiu”, „do zobaczenia, Puchatku” nic już nie będzie takie samo. W rzeczy samej.
O ile jednak Miś zapadnie w letarg, o tyle na Krzysia spadnie prawdziwa lawina nieszczęść. Za kilka lat dowie się o śmierci rodziców. Bohater stanie na nogi, znajdzie żonę, urodzi im się córka, Madeline. Później jednak wybuchnie wojna, a dorosły Krzysztof (Ewan McGregor) zostanie wysłany na front. Po powrocie znajdzie dobrze płatną pracę – dyrektora wielkiego producenta walizek. Pochłonie ona go do tego stopnia, że nie będzie miał choćby odrobiny czasu dla córki i żony. Małżeństwo bardziej będzie istnieć na papierze niż w rzeczywistości. Ratunkiem ma być wspólny wyjazd do domku na wsi. Dzień wcześniej Krzysztof dostaje jednak od szefa polecenie. Firma przeżywa kryzys, musi zacząć oszczędzać i ciąć koszta, najlepiej przeprowadzając drastyczną redukcję zatrudnienia. Rodzinny weekend zostaje odwołany, bo praca, praca, praca. W Krzysztofie nie zostało już nic z Krzysia. Gdy wydaje się, że jego marzycielska natura przegrała z kretesem w zderzeniu z bezkompromisową rzeczywistością, wraca do niego ukochany pluszowy miś.
Podobne wpisy
Krzysztofa nachodzą moralne dylematy, w jego zachowaniu widać objawy mentalnego i fizycznego przemęczenia, a rozczarowanie samym sobą kieruje go w stronę depresji. Krzysiu, gdzie jesteś? obraca się wokół tematów większego kalibru, niż przyzwyczaiły nas do tego książki A.A. Milne’a i słynne animacje. Za produkcję odpowiada jednak Disney, więc pewnych granic oczywiście nie przekroczymy. Od psychologicznego zgłębiania krytycznego stanu ważniejsze jest sygnalizowanie problemów. Dorosły widz dopowie sobie to, co nie zostaje jawnie wypowiedziane.
Krzysiu, gdzie jesteś? pozostaje jednak pełnoprawnym kinem familijnym. Przypowieścią z przesłaniem. Im jesteśmy bliżej końca, tym toporniej jest ono niestety wyrażane. Nie w tym rzecz, że film Forstera realizuje ograny fabularny schemat. Finalna przemiana bohatera, ukształtowanie właściwej hierarchii wartości są znane od samego początku. Przewidywalność historii nie odbiera jednak magii i uroku najnowszej produkcji Disneya. Można ją odczytać dwojako: całkiem dosłownie, negując podział na jawne i wyobrażone, lub jako alegorię, operującą mniej oczywistą metaforyką. W obu przypadkach Krzysiu, gdzie jesteś? nie straci swojego dramaturgicznego potencjału. To bowiem kino, które ma piękne momenty.
W Krzysiu, gdzie jesteś? o prostych emocjach twórcy opowiadają w prosty sposób, ale unikają przy tym banału. W najważniejszym fragmencie filmu, gdy Krzysztof wraca do Stumilowego Lasu, reżyser z finezją odbudowuje relacje między starą paczką przyjaciół. Bardzo ważne są znaczące rekwizyty – balonik i kompas – jak i powtarzanie minionych wydarzeń i sytuacji: tropienie własnych śladów, konsekwencje wiatrodnia czy pojedynek z Hefalumpem. Krzysztof jest ich uczestnikiem, ale też obserwatorem. Na początku nieco cynicznym, ale z czasem nabierającym energii i pasji. Oczywiście ma to później przełożenie na wiele innych płaszczyzn jego życia. Tym bardziej, że chodzi o kwestie daleko ważniejsze od trywialnej puenty “o sile wyobraźni”. Powrót Kubusia Puchatka jest punktem zwrotnym i zapowiedzią zmian.
Krzysiu, gdzie jesteś?, choć niedoskonały, w kluczowych momentach jest filmem naprawdę spełnionym. Nie brakuje w nim znanych mott, choćby wymownej dla fabuły sentencji o gubieniu się i odnajdywaniu. Wygłaszane są one w urokliwy, nienarzucający się sposób. Ważne są tu oczywiście sentyment do świata Kubusia Puchatka i charakterów tych postaci (możliwe, że irytujących przywar), a także pozorna naiwność ich relacji. Marc Forster zrozumiał tę konwencję, ubierając ją jedynie w nową formę. Zachował jednak specyficzny styl, nastrój i tempo. Wszystko to brzmi aż nadto znajomo, ale uwierzcie, w Krzysiu, gdzie jesteś? chodzi o coś więcej niż tylko o nostalgię.