search
REKLAMA
Recenzje

KRWAWY NAŁÓG. Zabić Kinskiego

Dreszczowiec Davida Schmoellera z 1986 roku.

Maciej Kaczmarski

30 kwietnia 2024

REKLAMA

Znana anegdota głosi, że podczas kręcenia filmu Aguirre, gniew boży Werner Herzog groził Klausowi Kinskiemu śmiercią. W trakcie realizacji Fitzcarraldo wódz plemienia Machiguenga zaproponował reżyserowi, że jego wojownicy zlikwidują aktora. Herzog odmówił, ale nie był to ostatni raz, kiedy chciano zabić Kinskiego.

Emerytowany lekarz Karl Gunther jest właścicielem i dozorcą niewielkiego apartamentowca, w którym wynajmuje mieszkania wyłącznie pięknym, młodym kobietom. Lokale są eleganckie i przestronne, czynsz niewysoki, a gospodarz – uprzejmy i wyważony. To jednak tylko pozory, bo tak naprawdę Gunther, syn nazistowskiego zbrodniarza z obozu koncentracyjnego w Dachau, jest sadystycznym seryjnym mordercą, który porywa kobiety i torturuje je w katowni na poddaszu. Zabójca zbudował w apartamentowcu system śmiertelnych pułapek oraz szybów wentylacyjnych umożliwiających mu podglądanie swoich ofiar. Kolejną lokatorką, na której życie czyha Gunther, jest Lori Bancroft. Ale plany mordercy ulegają komplikacji, kiedy pewnego dnia w jego mieszkaniu zjawia się mężczyzna, który zna jego niechlubną przeszłość. Wychodzi na jaw, że Gunther był przed laty ordynatorem w szpitalu w Buenos Aires, gdzie zamordował prawie 70 osób w ramach przymusowej eutanazji.

Amerykański producent Charles Band z wytwórni Empire Pictures zlecił Davidowi Schmoellerowi napisanie scenariusza, który można byłoby zrealizować na planie zbudowanym na potrzeby Trolla (1986) Johna Carla Buechlera w dawnych studiach Dino De Laurentiisa w Rzymie. Schmoeller, reżyser i scenarzysta Pułapki na turystów (1979) i Uwiedzenia (1982), wymyślił historię weterana wojny w Wietnamie, który po powrocie z frontu tworzy rekonstrukcję obozu jenieckiego na strychu swego domu. Band stwierdził jednak, że Ameryka nie jest jeszcze gotowa na film o takiej tematyce i zasugerował, aby (anty)bohaterem produkcji był obłąkany nazistowski morderca. Schmoeller miał wątpliwości, ale w końcu uległ, gdy Band obiecał zaangażować do głównej roli Klausa Kinskiego. Scenariusz został przerobiony z myślą o niemieckim aktorze, który zasłynął zarówno z wybitnych kreacji, jak i z trudnego charakteru. Schmoeller znał te kreacje, ale nie wiedział o charakterze.

Reżyser szybko przekonał się na własnej skórze, co to znaczy pracować z Kinskim. Aktor najpierw odrzucił proponowane kostiumy, następnie nabył we włoskich sklepach drogie koszule, swetry i spodnie, obciążając kosztami producentów, a po zakończeniu zdjęć przywłaszczył sobie wszystkie ubrania. W ciągu pierwszych trzech dni zdjęć Kinski spowodował znaczne opóźnienia, wszczynając bijatyki z członkami obsady i ekipy. Aktor odmawiał wypowiadania swoich kwestii i wściekał się, gdy reżyser mówił „akcja” lub „cięcie”, po czym wymusił na nim, żeby szeptać tylko „Klaus”. Ale kiedy Schmoeller przystał na jego żądanie, Kinski znów wpadł w szał i kazał wszystkim milczeć, ponieważ zamierzał zaczynać i kończyć swój występ wtedy, kiedy uzna to za stosowne. „Kinski był pozbawionym kontroli potworem” – opowiadał Schmoeller. Reżyser chciał zwolnić aktora, lecz Band uznał, że nazwisko Kinskiego jest zbyt atrakcyjne z kasowego punktu widzenia.

Kinski był znany z pogardy dla reżyserów. W swojej zuchwałej, skandalizującej autobiografii Ja chcę miłości! pomstował: „Aroganccy, nadęci i neurotyczni pozerzy! […] Żaden tak zwany reżyser nie uraczył mnie nigdy czym innym niż gówno i smród z ust” [1]. Szczerze przyznawał, że w filmach gra tylko dla pieniędzy, ale był rozchwytywany (pojawił się w ponad 130 tytułach), ponieważ jego nazwisko rzeczywiście potrafiło przyciągnąć większą publiczność. Kiedy decyzją Banda pozycja Niemca w Krwawym nałogu stała się nie do ruszenia, włoski producent (prawdopodobnie Roberto Bessi) wpadł na pomysł zabicia Kinskiego dla pieniędzy z ubezpieczenia. Plan oczywiście spalił na panewce, ale przez cały okres zdjęciowy ekipa żartobliwie zwracała się do Schmoellera ze słowami „Proszę zabić pana Kinskiego”. Od tej frazy wziął się tytuł krótkometrażowego filmu Please Kill Mr. Kinski, w którym reżyser opowiadał o swoich zmaganiach z aktorem (do obejrzenia w serwisie YouTube).

Krwawy nałóg trafił do kin w maju 1986 roku i nie odniósł sukcesu komercyjnego, choć straty nie były duże, bo film kosztował tylko milion dolarów. Przeważały recenzje negatywne; „Konstrukcja fabuły jest tak nieudolna, że film wydaje się zaczynać w połowie. Poza Kinskim […] i zdjęciami Sergio Salvatiego ten film nie ma w sobie nic godnego pochwały” [2] – pisał Michael Wilmington na łamach „Los Angeles Times”. Kinski zapewne zgodziłby się z głosami krytyki, bo jak sam mówił o filmach, w których grał: „Jeden nie różni się od drugiego, a wszystkie razem są diabła warte. Nie pozostaje mi nic innego, jak wyciągać z tych śmieci, ile się da” [3]. Czas stępił nieco nieprzychylny odbiór Krwawego nałogu, który obecnie uważa się za solidny thriller klasy B. Troy Howarth, autor monografii Real Depravities: The Films of Klaus Kinski ocenił, że aktor gra Gunthera z „zaciekłą intensywnością”, a sam film określił mianem „obowiązkowej pozycji dla fanów Kinskiego” [4] – i można podpisać się pod tymi słowami.

W rzeczy samej film Schmoellera jest lepszy, niż mogłoby się wydawać, choć daleko mu do Władcy lalek (1989) tego reżysera. Obie te produkcje łączą zresztą znakomite zdjęcia Sergio Salvatiego i klaustrofobiczna atmosfera zamkniętych przestrzeni (ciasny apartamentowiec w Nałogu, ogromny hotel we Władcy). Nie jest to zbyt oryginalny dreszczowiec – twórcy wyraźnie inspirowali się m.in. Psychozą (1960) Alfreda Hitchcocka, Podglądaczem (1960) Michaela Powella i historią seryjnego mordercy H.H. Holmesa, który w drugiej połowie XIX wieku miał zabijać gości swego pensjonatu pełnego pułapek (dziś część historyków twierdzi, że były to wymysły brukowców) – ale jego seans jest satysfakcjonujący dzięki wielkiemu magnetyzmowi Kinskiego, od którego nie sposób oderwać wzroku nawet w mniej interesujących filmach. David Schmoeller ostatecznie przyznał, że był to wspaniały aktor, którego podziwiało się na ekranie. Nawet jeśli chciało się go zabić na planie.


[1] K. Kinski, Ja chcę miłości!, tłum. M. Wasilewska, Warszawa 1992, s. 346–347.
[2] M. Wilmington, Kinski, „Crawlspace” Duck Credibility, tłum. własne, „Los Angeles Times”, 27 września 1986.
[3] K. Kinski, Ja chcę…, op. cit., s. 141.
[4] T. Howarth, Real Depravities: The Films of Klaus Kinski, tłum. własne, McHenry 2016, s. 460.

Maciej Kaczmarski

Maciej Kaczmarski

Autor książek „Bóg w sprayu. Filozofia według Philipa K. Dicka” (2012) i „SoundLab. Rozmowy” (2017) oraz opowiadań zamieszczanych w magazynach literackich „Czas Kultury” i „Akcent”. Publikował m.in. na łamach „Gazety Wyborczej”, „Trans/wizji” i „Gazety Magnetofonowej” oraz na portalach Czaskultury.pl i Dwutygodnik.com.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA