search
REKLAMA
Recenzje

KREW I ZŁOTO. Tarantino po niemiecku [Recenzja]

Wojna i nazizm według dzisiejszych Niemców.

Odys Korczyński

7 czerwca 2023

REKLAMA

Stylem Quentina Tarantino można się inspirować, lecz trudno go skopiować, chociaż nie jest to niemożliwe. Twórcy Krwi i złota na szczęście nie popełnili tego błędu i poszli swoją ścieżką, trochę tarantinowską, owszem, ale o wiele bardziej naznaczoną refleksją narodu, który stał się nośnikiem ideologii i wojny, niosących precyzyjnie zaprojektowaną śmierć. Kto jak kto, ale Niemcy mają doświadczenie w opowiadaniu o wojnie i to dobrze wykorzystali. Krew i złoto jest filmem odważnym, niepozbawionym słabości fabularnych, lecz nadrabiającym estetyką, klimatem i kilkoma scenami, ale za to jakimi. To western, film wojenny, komedia i dramat w jednym. Można go z powodzeniem wpisać w klasykę niemieckiego, współczesnego kina snującego refleksję na temat nazizmu i społeczeństwa niemieckiego w XX wieku, obok Na Zachodzie bez zmian i Nasze matki, nasi ojcowie.

Zacznę od małego spojlera. Recenzje nie zawsze muszą być suchym wymienianiem zalet i wad filmu z podsumowaniem na końcu. Takie sceny w kinie należą do rzadkości – tak straszne i symboliczne zarazem, dlatego fanów stylistyki Quentina Tarantino z pewnością jej opis zachęci, a i będzie znakomitym trzonem krytycznego tekstu o filmie. Wyobraźmy więc sobie postać antagonisty, który zdominował fabułę w filmie. Jest już trochę bezpańskim psem w SS, oficerem, Obersturmbannführerem w paramilitarnej klasyfikacji stopni Schutzstaffel. Nazywa się Von Starnfeld (Alexander Scheer). Nosi maskę, która skrywa straszliwe blizny i nie zdejmuje jej przez cały film, aż do tego jednego, jedynego momentu, kiedy daje się nam, widzom, poznać w pełni. Wojna ma się już ku końcowi. Mieszkańcy mniejszych miasteczek doskonale wiedzą, że III Rzesza przegrała, a alianci są za miedzą, więc starają się przetrwać, dostosować, identycznie, jak po 1934 roku, kiedy nazizm zalał Niemcy. Chowają więc skrzętnie wszelkie pamiątki po Hitlerze i ideologii wielkiej, pangermańskiej rasy aryjskiej. Von Starnfeld jest jednak inny. On nie dopuszcza do siebie, że naziści już przegrali, nawet gdy słyszy w oddali amerykańskie działa, a na niebie widzi amerykańskie samoloty. Von Starnfeld dowodzi grupą wyrzutków z SS. Trochę dezerterów, trochę ideologicznych przekrętów, którzy wspólnie szukają żydowskiego złota. Jest więc w tym szaleństwie jakaś racjonalność, chociaż poszukiwania owego skarbu odbywają się w podobnie skrzywionej psychologicznie atmosferze, co tyrady na cześć nazizmu wygłaszane przez Von Starneflda.

Dziwnym zbiegiem okoliczności nasz antagonista trafia w miasteczku, które przeszukuje, na dziewczynę przypominającą mu dawną miłość. Ta scena, którą mam na myśli, zaczyna się właśnie wtedy, gdy Von Starnfeld podchodzi do drzwi i przekręca w nich klucz. Uwięziona przez niego Elsa jest zmuszona do wysłuchania jego najbardziej osobistej historii, która jest odbiciem rozerwania moralnego i emocjonalnego, jakiego doświadczyło społeczeństwo niemieckie pod wpływem ideologii nazistowskiej. Von Starnfeld wspomina swoją dawną dziewczynę, którą bardzo kochał, lecz nie mógł z nią być. Nie wolno było się mu z nią ożenić. A przyczyna była w tamtych złych czasach dość prozaiczna. Rebeka była żydówką. Podpułkownik doskonale wiedział, że trafi do obozu, a że bardzo ją kochał, postanowił ją zabić. Tak zrobił. Stojąc naprzeciwko przerażonej Elsy w tamtym pokoju i snując tę romantyczno-dramatyczną opowieść szalonego z miłości mordercy, skierował się w końcu w kierunku lustra. Patrząc na swoje zdeformowane oblicze, powoli ściągając okulary oraz maskę, wycedził, że zastrzelił Rebekę. Kamera zręcznie zmieniła płaszczyznę ostrości, kiedy na pierwszym planie w lustrze pojawiła się twarz bez maski. To oszczędzanie widza jednak nie trwało długo. Von Starnfeld zaczął na zbliżeniu wygrzebywać sobie coś z oczodołu, tym razem przy pełnej ostrości. Okazało się, że jest to pierścionek. Jakże pełna miłości pamiątka po zastrzelonej ukochanej. Znalazł jednak nową i chciał jej podarować to, co uważał za najcenniejsze, trzymane wewnątrz swojego ciała, w tej innej, naznaczonej rozkładem jego części.

Klękając przed Elsą i wkładając jej na palec powycierany wcześniej szmatką pierścionek, Von Starnfeld chciał w osobliwy sposób odpokutować zabójstwo Rebeki, śmierć spowodowaną ze względów ideologicznych, ale paradoksalnie również humanitarnych, jakkolwiek to brzmi. W umyśle podpułkownika los Żyda funkcjonował jako przypieczętowany. Żyd nie był człowiekiem, podobnie jak homoseksualista albo chory psychicznie bądź opóźniony w umysłowym rozwoju. Funkcjonując w tak zawężonej perspektywie moralnej, Von Starnfeld znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Utrafił racjonalny osąd rzeczywistości ostatecznie, kiedy wsuwał Elsie pierścionek i mówił, że jej nigdy nie opuści. Że zawsze będzie ją chronił, ale jako Rebekę, a nie Elsę.

Scena, którą tu opisuję, nie jest nakręcona efekciarsko ani nazbyt patetycznie. Jest wręcz kameralnym teatrem, ukazaniem relacji i motywacji, a kulminacja jest jak u Tarantino pełna nietuzinkowo zaprojektowanej przemocy. Taki jest cały film, z niemal westernową muzyką, jatką w kościele, sugestywnymi zdjęciami i pomysłową choreografią walk. W Krwi i złocie znaleźć można wiele gatunków, a koniec z pewnością zdziwi niejednego widza. Może faktycznie, jeśli ludzie widzą złoto, stają się tacy sami, nieważne czy mieszkają w III Rzeczy, czy w demokratycznych Stanach Zjednoczonych? Jeszcze jedno jest ważne w recepcji tego filmu. Społeczność niemiecka wciąż jest rozdarta, w jakimś sensie skażona. Za wszelką cenę twórcy chcą więc wykonać na nowo plastykę tych blizn, żeby jak najmniej ciągnęły, bolały, odróżniały się od reszty społecznego ciała. Chyba jeszcze za wcześnie, żeby ta sztuka się należycie udała.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA