search
REKLAMA
Recenzje

KING RICHARD: ZWYCIĘSKA RODZINA. Laurka po hollywoodzku

Czy King Richard to typowy oscar bait?

Krzysztof Nowak

9 grudnia 2021

REKLAMA

Hollywood przyzwyczaiło nas do tego, że rokrocznie karmieni jesteśmy biografiami przygotowywanymi w dużej mierze z myślą o sezonie nagród. Zazwyczaj mają one w obsadzie przynajmniej jedno ważne aktorskie nazwisko, opowiadają o ludzkich ikonach – czy to światowych, czy amerykańskich – oraz poruszają ważny społecznie temat, często jednak bywają tandetne i na siłę próbują zaszklić widzom oczy, uciekając w sentymentalny, płaczliwy ton. Trudno więc nie podchodzić z dystansem do każdej kolejnej próby ugrania pieniędzy i statuetek na popularności danej osoby czy zjawiska. A jak wyszło tym razem?

Fani tenisa z pewnością kojarzą nazwisko Williams. Noszone przez jedne z najlepszych tenisistek w historii siostry Venus (Saniyya Sidney) i Serenę (Demi Singleton), przez lata stanowiło symbol sukcesu i determinacji w dążeniu do celu. Historia przedstawiona w filmie koncentruje się na postaci ojca – można powiedzieć, że pomysłodawcy kariery córek. Poznajemy pracowite dzieciństwo dziewczynek, kiedy to początkowo trenowały na publicznym korcie w niebezpiecznej dzielnicy, regularnie zaczepiane przez miejscowych opryszków. Richard Williams (Will Smith), wymagająca głowa rodziny, nie szczędził im trudów, zmuszając je do ćwiczeń nawet podczas ulewy. Jednocześnie sam jeździł od klubu sportowego do klubu, cały czas poszukując kogoś, kto zgodziłby się sponsorować szkolenie utalentowanych córek. Nie zważając na upokorzenia i odmowy, regularnie walczył o najlepsze możliwe warunki dla ich rozwoju.

king richard, król richard

Od początku nie mamy wątpliwości, jak powinniśmy spoglądać na postać ojca – wszak emploi Willa Smitha robi swoje i przyzwyczailiśmy się do grania przez niego postaci nieskazitelnie czystych. Nie inaczej jest tym razem. Sam tytuł sugeruje zresztą swoje stanowisko wobec tego człowieka, koronując go na króla i wystawiając na pierwszy plan. Mimo to scenariusz na każdym kroku stara się zasiać w nas ziarno wątpliwości i często odwołuje się do apodyktycznej natury mężczyzny, który nie pyta żony ani podopiecznych o zdanie, tylko sam podejmuje decyzje. Richard niczym Dutch van der Linde powtarza jak mantrę, że ma plan, jednak – w przeciwieństwie do niego – rzeczywiście wydaje się go mieć. I choć spotykani przez niego przedstawiciele świata tenisa zazwyczaj spoglądają na przedsięwzięcie Richarda pobłażliwym okiem, to – za spoilery podziękujcie prawdziwym wydarzeniom – ostateczny sukces dziewczyn mówi sam za siebie.

Ustaliliśmy już wobec tego, że reżyser Reinaldo Marcus Green nie stara się wygrzebywać mrocznych detali z przeszłości rodziny Williamsów, a chce po prostu zaserwować nam kawałek inspirującego kina, które ma nas zostawić z uśmiechem na ustach. I muszę przyznać, że w tej materii radzi sobie całkiem nieźle. Budowana za pomocą uroczych scen i uroku samych aktorów relacja ojca z córkami, ukazanie determinacji w dążeniu do celu, a w końcu seria zwycięstw – Król Richard szybko związuje nas z bohaterami i zachęca do kibicowania im w każdym punkcie kariery. Szczególnie dobrze wypada dzięki temu w sekwencjach emocjonalnych uzewnętrznień, kiedy postacie konfrontują się ze sobą i wypowiadają na głos, co im leży na sercu. Powiedziałbym nawet, że są to najlepsze fragmenty filmu i głównie dla nich warto go obejrzeć. Tym bardziej że Will Smith w roli ojca wypada wiarygodnie, choć pod żadnym względem nie jest to rola, w której już go nie widzieliśmy. Ot, solidna kreacja, na całe szczęście unikająca pułapki ckliwości, w jaką wpadł przy okazji Siedmiu dusz czy Ukrytego piękna.

king richard, król richard

Niestety samo przedstawienie rozgrywek sportowych pozostawia wiele do życzenia. W produkcjach tego typu służące przeważnie za substytut scen akcji, tutaj zdają się być dla reżysera raczej złem koniecznym niż czymś, na czym rzeczywiście by się koncentrował. Przez to mecze tenisa są albo krótkimi, dynamicznie zmontowanymi scenkami, albo sklejonymi w kompilację narzędziami narracyjnymi służącymi przede wszystkim ukazaniu ewolucji kariery bohaterek. Nieco więcej czasu poświęca się ostatniej partii, ale i tam wymowny jest fakt, że bardziej od akcji reżysera interesuje jej zawieszenie. Ogólnie rzecz biorąc, pod względem wykonania film jest uderzająco „przezroczysty”. Brakuje intrygujących rozwiązań formalnych, nie ma też ani jednej sceny, którą zapamiętalibyśmy ze względu na realizację. To skupione na prostym wyłożeniu fabuły kino stylu zerowego.

Mimo to reżyser stara się przemycić parę aktualnie ważnych społecznie kwestii. Porusza problem przestępczości w czarnoskórych dzielnicach, prezentuje za pomocą krótkiej telewizyjnej wiadomości brutalność policji – choć pobieżnie i bez puenty – a także ustami Willa Smitha wykłada nam motywację głównego bohatera, który tłumaczy, że jest tak wymagający dla swoich córek, ponieważ wierzy, że dzięki temu osiągną niewyobrażalny sukces i staną się symbolami dla innych dziewczynek. Jednocześnie Richard niczym ognia unika machiny korporacyjnego wyzysku. Nie godzi się na kontrakty wymagające całkowitego uzależnienia się od sportowej rywalizacji. Chce, żeby siostry łączyły rozwój intelektualny i edukacyjny z fizycznym, by zachowały autonomiczność w relacji ze światem sportu i by wyrosły na utalentowane w wielu dziedzinach kobiety sukcesu.

King Richard: Zwycięska rodzina nie ma ambicji, by zrewolucjonizować kino ani biograficzne, ani sportowe, ani kino w ogóle. Podporządkowując się charyzmie aktorów i napisanej przez życie historii, stara się spełnić najważniejsze zadanie typowego feel-good movie żebyśmy po wyjściu z sali kinowej czuli się dobrze. Czy mu się udaje? Jeśli zdołamy wyłączyć sceptycyzm wobec hollywoodzkich laurek, to jak najbardziej. Choć rozumiem, że czasami jest to po prostu niemożliwe.

Krzysztof Nowak

Krzysztof Nowak

Kocha kino azjatyckie, szczególnie koreańskie, ale filmami zainteresował się dzięki amerykańskim blockbusterom i ma dla nich specjalne miejsce w swoim sercu. Wierzy, że kicz to najtrudniejsze reżyserskie narzędzie, więc ceni sobie pracę każdego, kto potrafi się nim posługiwać.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA