KAŻDY WIE LEPIEJ. Kiedy patchwork nie chce działać
W słowie „patchwork”, oznaczającym zlepek różnych tkanin i używanym często w odniesieniu do tzw. rodzin zrekonstruowanych, zawiera się czasownik „work”, który może oznaczać „pracować” lub – co lepiej pasuje do kontekstu – „działać”. Rodzina patchworkowa to instytucja powstała na gruzach co najmniej dwóch innych rodzin i zawsze główną niewiadomą w ich przypadku jest: czy to zadziała? Każdy wie lepiej Marcina Rogalskiego opowiada właśnie o takim wyzwaniu, stojącym przed Anią (Joanna Kulig) i Grześkiem (Marcin Czernecki) i trójką ich – wspólnych już – dzieci.
Z Marcinem Rogalskim mam pewien mały kłopot, bo nigdy nie wiem, w którym momencie swej reżyserskiej sinusoidy właśnie się znajduje. Przygodę z pełnometrażową fabułą zaczynał od – co tu dużo mówić – średniej Ostatniej akcji (2009) z nieodżałowanymi Janem Machulskim, Aliną Janowską, Marianem Kociniakiem i Barbarą Krafftówną w obsadzie, kolejnym filmem Rogalskiego był zaś zgoła „niegeriatryczne” i pozostawiające znacznie lepsze wrażenie Letnie przesilenie (2014). Po trzech latach nakręcił bardzo udaną komedię Gotowi na wszystko. Exterminator, a po kolejnych czterech zaprezentował nam z jednej strony całkiem przyzwoity pierwszy polski film gwiazdkowy Netflixa, Dawid i elfy, a z drugiej czerstwego rom-koma w postaci To musi być miłość z obowiązkowym Tomaszem Karolakiem w obsadzie. Kariera reżyserska Michała Rogalskiego była jak dotąd dość nierówna i takie też – niestety – jest Każdy wie lepiej, które tak naprawdę nie do końca może się zdecydować, czy chce być lekką komedią z odrobiną powagi, czy poważnym dramatem obyczajowym sporadycznie rozśmieszającym widza.
Ania i Grzesiek są ze sobą od kilkunastu miesięcy, a połączyło ich nietypowe wydarzenie – romans ich współmałżonków. Parę głównych bohaterów poznajemy, gdy wraz z trójką dzieci – córką Ani, Zosią, oraz latoroślami Grześka, Jankiem i Różą – wprowadzają się do wynajętego domu z ogrodem gdzieś pod Warszawą. Trzeba dodać, że ich dzieci to już nie brzdące, a rezolutne i wyszczekane nastolatki, którym niełatwo zaakceptować nowy układ. Tym bardziej że zarówno była żona Grześka, Sandra (świetna Julia Wyszyńska), jak i eksmąż Anki, Lucjan (Krzysztof Zarzecki), od opieki nad dziećmi się nie odżegnują. To jednak nie wszyscy uczestnicy tej przedziwnej relacji – tuż po wprowadzce do nowego domu para głównych bohaterów musi przetrwać nalot rodziców. Co więcej, w ich nowo wynajętym lokum pojawiają się nawet teściowie Anki (Maria Maj i śp. Jerzy Janeczek, dla którego była to ostatnia rola) i Zbysio (Maciej Musiałowski), przyjaciel Grześka. Prawdziwa menażeria, prawda? Brakuje tylko dwóch psów, kota i papużki.
I kiedy wydaje się, że Każdy wie lepiej będzie klasyczną komedią omyłek rozgrywającą się przy (wielo)rodzinnym stole, rodzice i teściowie nagle znikają, zapowiadając, że to jeszcze nie koniec ich walki o powrót Ani i Grześka do normalności. A tak, bo przecież okazuje się, że nie tylko bogobojna Krystyna (Ewa Wencel), matka Ani, ale i kosmopolityczni i pozornie postępowi rodzice Grześka (Grażyna Szapołowska i Andrzej Seweryn) nie dość, że nie akceptują patchworkowego „projektu” swoich dzieci, to jeszcze z jakiegoś powodu zamierzają go torpedować. Do tego stopnia pałają absolutną i niezrozumiałą nienawiścią do idei zbudowania wspólnego domu przez Anię i Grześka, że nie przeszkadza im nawet fakt, że ich dzieci zostały zdradzone przez swych niewiernych eksmałżonków.
Bez zaangażowania
Właśnie to zacietrzewienie przedstawicieli starszego pokolenia jest motorem napędowym fabuły Każdy wie lepiej, choć całość wydaje się dość mało wiarygodna i poddana maksymalnej stereotypizacji. Rodzice głównych bohaterów to albo ortodoksyjni katolicy, albo zdeklarowani wolnomyśliciele i obywatele świata, ich dzieci zaś to chodzące hipsterskie klisze, choć do debiutującej na ekranie trójki młodych aktorów nie można mieć o to żadnych pretensji. Wydaje się po prostu, że u podstaw Każdy wie lepiej legł ciekawy pomysł, ale gdy okazało się, że może wcale nie jest aż tak kontrowersyjny, rozdmuchano go do odrobinę przesadzonych proporcji.
I dlatego właśnie film Michała Rogalskiego ogląda się przyjemnie, ale trochę bez zaangażowania. Każdy wie lepiej skądinąd celnie już samym tytułem punktuje do bólu polską przypadłość wmawiania innym, co jest dla nich lepsze, ale trochę razi tu momentami rozbrajający brak konsekwencji Anki i Grześka. Dwoje naprawdę fajnych ludzi, którzy są w porządku tak wobec siebie, jak i wobec innych – wliczając w to byłych partnerów – niekiedy sami sobie nie są w stanie wytłumaczyć, że ten cały patchwork to jest dokładnie to, czego chcą. Ale być może właśnie to próbuje nam powiedzieć Każdy wie lepiej? Że gdy wszystkim naokoło wydaje się, iż wszystko wiedzą lepiej, wtedy my sami przestajemy wiedzieć cokolwiek?
Nie dajmy się zwariować tym, którzy chcieliby wszystko wiedzieć lepiej od nas samych.