search
REKLAMA
Recenzje

KATLA. Historia zaskakująca

Jeśli na hasło „serial produkcji islandzkiej” zapala się wam w głowie lampka ostrzegawcza, wygaście ją, podchodząc pod Katlę.

Agnieszka Stasiowska

30 czerwca 2021

Photographer
REKLAMA

Na Netfliksie zagościł właśnie serial Katla, opowiadający historię niewielkiej mieściny, która została ewakuowana po wybuchu wulkanu o tej właśnie nazwie. Erupcja Katli miała miejsce nieco ponad rok temu, w pobliskim mieście Vik pozostał właściwie tylko zespół badawczy oraz kilku mieszkańców. Otoczenie wulkanu, który nadal nie wygasł, jest uznawane za niebezpieczne – przekroczenie nakreślonej wokół miejsca katastrofy granicy wymaga specjalnych zezwoleń.

Główną bohaterką serialu jest Grima, młoda mężatka, która w wybuchu straciła siostrę. Asa zaginęła, jej ciała nie odnaleziono. Choć szanse na to, by po roku wróciła cała i zdrowa, są w zasadzie żadne, smutek i tęsknota Grimy nie pozwalają jej opuścić rodzinnego domu. Dziewczyna, która w dzieciństwie była świadkiem samobójstwa matki, nie potrafi poradzić sobie z kolejną stratą. Jej ból dzielą z nią ojciec i mąż, Kjartan. Pierwszy stracił nie tylko żonę i córkę – 20 lat wcześniej rozstał się z ukochaną kobietą, Szwedką Gunhild. Kjartan, choć nie doświadczył aż takiej straty, cierpi nie mniej – smutek Grimy odbija się na jego relacji z żoną i mężczyznę również gnębi poczucie coraz większej życiowej pustki. Wszyscy troje pogrążają się w coraz większej beznadziei, gdy pewnego dnia na zboczu wulkanu pojawia się pokryta pyłem wulkanicznym naga, przerażona kobieta. Zostaje przewieziona do miejscowej kliniki, a powszechna opinia orzeka, że to jedna z lekkomyślnych nielegalnych turystek. Problemy zaczynają się, kiedy kobieta przedstawia się jako Gunhild. Okazuje się, że wygląda dokładnie jak utracona ukochana ojca Grimy… sprzed 20 lat.

Katla grima

W niedługim czasie w Vik pojawiają się kolejne osoby – do domu wraca Asa, jeden z badaczy wulkanu odzyskuje zmarłego trzy lata wcześniej synka, miejscowy policjant ze zdumieniem odkrywa w domu swoją żonę w młodszej, zdrowej wersji. Stęsknieni, zrozpaczeni, umęczeni tragediami ludzie witają nieoczekiwanych gości z radością, zdziwieniem, niepokojem. Czy Katla spełnia ich marzenia? Czy raczej uczy: „uważaj, za czym tęsknisz”?

Ośmioodcinkowy serial Netfliksa był dla mnie zaskoczeniem. Spodziewałam się raczej typowej opowieści o grozie pod lodem, o potworze, któremu trzeba odrąbać wraży łeb, zanim pochłonie pół miasta. Katla jednak to zupełnie inna bajka. Zrealizowana w klimacie postapo, osiągniętym poprzez przepiękne bladobłękitne zdjęcia opuszczonej, pokrytej gęstym pyłem wulkanicznym mieściny, w której ludzie żyją w warunkach, co tu dużo mówić, surowych, Katla jest przede wszystkim serialem obyczajowo-psychologicznym. Każdy z jej bohaterów tęskni za kimś utraconym – i każdy go w pewnym sensie odzyskuje. Pytanie brzmi, czy aby ci, którzy wrócili, są tymi, których się spodziewano? I czy rzeczywiście ich pojawienie się jest w stanie uleczyć wszystkie rany, naprawić popełnione błędy?

Katla nie jest typowym serialem sci-fi. Po ekranie nie snują się potwory z kosmosu, nie ma wartkiej akcji, nie ma elementów horroru. Tutaj zjawiska paranormalne są odpowiedzią na emocje, które żyją w otaczających wulkan ludziach. A ci napisani są w serialu świetnie – począwszy od Grimy, poprzez jej ojca, naukowca Darriego, do policjanta Gisliego – każda postać jest wyrazista, konkretna, kompletna, naturalna, zrozumiała dla zwykłego zjadacza chleba. A przy tym mamy okazję podziwiać na ekranie prawdziwy kunszt aktorski (w mojej opinii szczególne wyrazy uznania należą się aktorce wcielającej się w rolę Grimy, Guðrún Ýr Eyfjörð, oraz aktorowi kreującemu postać Gisliego, Þorsteinnowi Bachmannowi). To, że w bohaterach Katli możemy zobaczyć siebie, w obliczu sytuacji ekstremalnych zachowujących się z momentami zaskakującą brutalnością i bezwzględnością, stanowi o sile tego serialu. Katla nie potrzebuje nagłych zwrotów akcji czy komputerowo generowanych monstrów – największe zagrożenie drzemie w nas samych. Wystarczy przejrzeć się w lustrze.

Agnieszka Stasiowska

Agnieszka Stasiowska

W filmie szuka różnych wrażeń, dlatego nie zamyka się na żaden gatunek. Uważa, że każdy film ma swojego odbiorcę i kiedy nie przemawia do niej, na pewno trafi w inne, bardziej skłonne ku niemu serce.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA