search
REKLAMA
Recenzje

JEDYNY I NIEPOWTARZALNY IVAN. Uroczo, ale nie bez wad

Maja Budka

15 grudnia 2020

REKLAMA

Platforma Disney+ wypuściła kolejny film, tym razem oparty na powieści dla dzieci pióra K. A. Applegate, który można już oglądać na platformie streamingowej HBO GO. Czekając na Jedynego i niepowtarzalnego Ivana, można było śmiało zakładać, że film będzie stał na wysokim realizacyjnie poziomie. I tu wszakże nie zawiódł oczekiwań. Film może poszczycić się widowiskowymi efektami specjalnymi, w tym animacją, która nadaje zaskakującą swobodę oraz naturalność rozmawiającymi ze sobą ludzkimi głosami zwierzętom. Na uwagę zasługuje także gwiazdorska obsada. Jak jednak film sprawdził się pod kątem scenariuszowym? Tutaj niestety zachwyty się kończą. 

Ivan to goryl, który jest główną atrakcją minicyrku mieszczącego się w centrum handlowym. Razem z resztą zwierząt wiedzie on spokojne życie w beztroskim przekonaniu, że cyrkowe występy stanowią o jego wyjątkowości oraz niepowtarzalności. Zamknięcie przed światem zewnętrznym i ciągły widok krat nie stanowi jednak problemu dla cyrkowych artystów. Szczególnie że otaczają się poczciwymi i opiekuńczymi ludźmi. Sytuacja zmienia się, gdy umiera wiekowa słonica Stella, która rozbudza w Ivanie tęsknotę za powrotem na łono natury. Główny bohater przyrzekł jej, że nie pozwoli, by mała słoniczka Ruby przeżyła całe życie za kratami cyrkowej klatki. Kolejnym impulsem do tego, że zadowolony ze swojego dotychczasowego życia goryl zaczyna wygrzebywać z odmętów pamięci mgliste wspomnienia o dziewiczej dżungli, są kredki, które zostawia w jego klatce Julia – córka pracownika cyrku. 

Jedyny i niepowtarzalny Ivan to pouczająca metaforyczna opowieści o pragnieniu i poszukiwaniu wolności. W przypadku filmu Thea Sharrocka goryl cieszący się sławą i uznaniem publiczności, akceptujący swój los gwiazdy scenicznej zaczyna nagle i niespodziewanie kwestionować swoje dotychczasowe życie. Rysowanie kredkami na kartce stopniowo przypomina mu o swoim pochodzeniu, dzięki czemu uświadamia sobie, że klatka w centrum handlowym nie jest jego domem, a on nie musi być wcale podległy człowiekowi. Pikanterii ekranowej historii dodaje fakt, że jest ona oparta na prawdziwej historii cyrkowego goryla-artysty Ivana z centrum handlowego, którego sława rozbudziła w ludziach współczucie i pragnienie odesłania utalentowanego zwierzęcia na łono natury. Film więc stoi na podwalinach rzeczywistych wydarzeń, które ubarwione zostały przemawiającą do wyobraźni fikcyjną historią zwierząt nieświadomych życia w niewoli. 

I choć film spełnia swoją rolę pouczającej bajki, nie wszystko w Jedynym i niepowtarzalnym Ivanie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać. I to na plus. Brak tu klasycznego podziału na dobrych i złych bohaterów. Właściciel cyrku Mack (grany przez świetnego Bryana Cranstona) nie jest, jak można by śmiało założyć, pozbawionym wrażliwości, głuchym na cierpienie zwierząt człowiekiem. Wręcz przeciwnie – jego troska o podopiecznych wzbudza sympatię. Mack jest wykreowany na czułego i sympatycznego miłośnika zwierząt, który przygarnął małego Ivana, gdy ten był małym gorylem, a teraz stara się jedynie uczciwie zarobić na życie, pokazując zachwyconym dzieciom utalentowane zwierzęta. Nie ma tu zatem czarnych charakterów, a nawet główni bohaterowie nie są kreowani na krystalicznie czystych. Jedyny i niepowtarzalny Ivan, choć jest filmem skierowanym głównie do dzieci, nie jest wcale taki oczywisty w odbiorze. Historia Ivana w wielu momentach stawia widza przed moralnymi i etycznymi dylematami, sprawiając, że historia staje się bardziej wielowymiarowa i niejednoznaczna. 

Nie wszystko jednak poszło w Jedynym i niepowtarzalnym Ivanie tak gładko. W trakcie filmu łatwo jest natrafić na kilka scenariuszowych potknięć. Jest to między innymi ślimacze tempo akcji. Na rozwój wydarzeń trzeba czekać aż 40 minut, co jest prawie połową filmu. Później wcale nie jest lepiej. Punktem przełomowym dla opowieści jest moment przyjazdu do cyrku nowego zwierzaka – małej słoniczki Ruby. Ta po niedługim pobycie w cyrku jest świadkiem śmierci swojej opiekunki Stelli oraz staje przed obowiązkiem godnego jej zastąpienia. W pewnym momencie nie sposób opędzić się od myśli, że scenarzysta błądzi w natłoku zbyt dużej liczby wątków. Jakby chciał pokazać zbyt wiele w zbyt krótkim czasie, przez co przyświecający zamysł filmu ulega delikatnemu rozmyciu. Tym sposobem początek drugiego aktu zbacza z kursu historii o doszukiwaniu się swojej genezy na rzecz historii gwiazdy Ivana przyćmionej przez nowy i młodszy nabytek, jakim jest rozkoszna Ruby. Słoniczka kradnie Ivanowi sympatię i uwagę publiczności, co wzbudza w gorylu nieznaną mu wcześniej zazdrość. Innym razem wątek ucieczki zwierząt z centrum handlowego zostaje urwany nagle i w pośpiechu, nie ma więc szansy odpowiednio wybrzmieć w filmie. Taka niecierpliwie kompletowana układanka sprawia, że widzowi trudniej jest się zaangażować w ekranową historię, a co za tym idzie – przez większość czasu ma się wrażenie, że film tkwi w miejscu. Nie porusza się konsekwentnie do przodu, ponieważ prezentowane wątki pozbawione są satysfakcjonującej refleksji, która pozwoliłaby kroczyć dalej w głąb opowiadanej historii. 

Bądź co bądź nie można przemilczeć kwestii realizacyjnej. Animacyjnie film stoi na najwyższym poziomie. Mimika twarzy zwierząt jest zadziwiająco przekonująca i nie odstrasza sztucznością. Co więcej, z twarzy tytułowego Ivana odczytać można całą gamę emocji. Ich człowieczeństwo dopełniają świetnie dopasowane głosy słynnych aktorów, takich jak Sam Rockwell, Angelina Jolie, Danny DeVito czy znana z The Florida Project Brooklynn Prince. Takie dopieszczenie i dopracowanie zwierzęcych postaci, na których de facto opiera się cały film, znacząco zwiększyło przyjemność z oglądania filmu. 

Najnowsza produkcja Disneya pozostanie wartościowym i pięknie zrealizowanym filmem o szacunku do zwierząt oraz potrzebie wolności i niezależności. Choć nie brakuje scenariuszowych potknięć oraz momentów nudy i zniecierpliwienia, film zaciekawi i ma potencjał zwiększyć wrażliwość najmłodszych na los zwierząt. Także dojrzalsi widzowie mają szansę wyciągnąć z niego wiele przyjemności. Finalnie jednak Jedyny i niepowtarzalny Ivan jest niczym więcej niż bezpiecznym odtwórczym filmem pozbawionym większych ambicji, który prócz bycia ładną i pouczającą bajką o zwierzętach nie ma zbyt wiele do zaoferowania. 

Maja Budka

Maja Budka

Oficjalna chuliganka Wong Kar Waia

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA