JACKASS FOREVER. W tym szaleństwie jest metoda?
Moda na powroty po latach nadal trwa w najlepsze, więc można było przewidzieć, że świrusy z Jackass prędzej czy później również o sobie przypomną. Panowie nie są już młodzieniaszkami, czasy nieco się zmieniły, także w obecnych trendach rozrywkowych, tzn. wariactwo i kicz jest w cenie bardziej niż kiedykolwiek, lecz najczęściej w złym smaku i guście, bez krzty wyrafinowania i aluzji. Można odnieść wrażenie, że wszystko już się praktycznie widziało i mało co może nas, odbiorców, zaskoczyć. Nawet ekipa Jackass, bo chociaż przecierali szlaki w nowej, odważnej i kontrowersyjnej odmianie komediowego show na paradokumentalnych zasadach, wydawać by się mogło, że jednak współcześnie już nie mają zbyt wiele do zaoferowania. Czy aby na pewno?
Wrócili więc prawdopodobnie z pożegnalnym materiałem. Grupa szalonych kaskaderów pod wodzą Johnny’ego Knoxwille’a okupowała w swoim okresie MTV, stając się społecznym i nawet popkulturowym zjawiskiem telewizyjnym, zdobywając wielką popularność swoimi zwariowanymi i niebezpiecznymi numerami, nierzadko przekraczając granice przyzwoitości. Wkrótce pojawiły się kinowe, pojedyncze odsłony serii, które także okazały się hitami. Przyznam szczerze, że kiedy byli na fali, jakoś specjalnie się nimi nie interesowałem, chociaż owszem, kilka ich popisów zapadło mi w pamięć. Mimo to nie oglądałem wydań Jackass od deski do deski, bardziej podchodziłem do nich wybiórczo, segregując ich dowcipy. Co niektóre odbierałem jako wymuszone gagi na uzyskanie, a raczej sprowokowanie na siłę reakcji, lecz zdarzały się naprawdę na swój sposób oryginalne, a nawet zdumiewające rzeczy, nawet te najbardziej głupawe i pokręcone, polegające na ryzykowaniu własnej godności, własnego zdrowia czy nawet życia pomimo zabezpieczeń i obecności ekspertów. Mam szczególnie na myśli akcje z drapieżnymi zwierzętami lub nawet gatunkami niebędącymi mięsożercami, ale z całą pewnością mogącymi zrobić poważną krzywdę człowiekowi. Przecież sytuacja w każdej chwili mogła się wymknąć spod kontroli – i dramat murowany. Zatem z czasem zacząłem doceniać dorobek Jackass, a także dostrzegać drugie dno w ich wyczynach.
Nieszablonowo
Czwarta odsłona serii Jackass Forever spotkała się z najbardziej pozytywnym odbiorem krytyków, a jeden z nich nazwał ją najlepszym lekarstwem na pandemię, co dało mi trochę do myślenia. Nie od dziś wiadomo, że humor znanych komików, np. członków Monty Pythona, Benny Hilla czy Jasia Fasoli, można było odebrać jako komentarz w stosunku do absurdów i nonsensów otaczających naszą rzeczywistość. Niejako był odpowiedzią na zło tego świata. Przemoc, brutalność, szaleństwo zostały przefiltrowane przez dowcipy, skecze i gagi w postaci odbijającej tarczy, podając je widzom jako remedium na bolączki oraz troski prozy życia czy w roli riposty na ciemną stronę systemu. Rodzaj humoru ewoluował z biegiem lat, zmieniali się autorzy, żart stawał się bardziej dosadny, a nawet obraźliwy, wyśmiewał poprawności i konwenanse, przełamując cenzorskie bariery. Jackass z tupetem i impetem wkroczył na salony i trzeba oddać, że na obecnym etapie spisuje się równie dzielnie. Nie mam zamiaru zdradzać poszczególnych szczegółów skeczy tej ekipy, pozwalając na zaspokojenie ciekawości widzów podczas seansu, mniej więcej w domyśle wiedząc, czego się mogą spodziewać: niektóre rzeczy powielają się z przeszłości, występują zbliżone motywy z poprzednich części, a co do nowości, to trzeba wspomnieć o fakcie, iż skład ekipy uzupełniły, a raczej zasiliły dwie osoby: kobieta, Rachel Wolfson, i o wiele, naprawdę o wiele mniej urodziwy Zach Holmes, lecz oboje udowadniają, że należy im się miejsce w drużynie. Jeśli chodzi o epizody, mogę jedynie ujawnić moje stanowisko: według mnie znowu fragmenty ze zwierzętami wyróżniają się najbardziej, występuje tutaj napięcie połączone z dawką niestandardowego i nieszablonowego humoru. Ponownie powraca numer z bykiem, tym razem jest groźniej niż w trzecim Jackassie.
Daleki od subtelności
Wiele osób ponownie może uznać, że grupa Jackass to banda idiotów, którzy dla kasy i sławy są gotowi się okaleczać i robić z siebie kretynów. Jeszcze inni mogą stwierdzić, że to, co miało sens i wypadało robić kilkanaście lat temu, kiedy Knoxville z kolegami byli młodsi, teraz jest już niestrawne oraz przeterminowane. Jednak ja dostrzegam tutaj szerszy kontekst w oparciu o powyższą wzmiankę o przychylnej opinii krytyka. Podzielam jego zdanie, a nawet pokuszę się o stwierdzenie, że czwarty Jackass jest w stanie oddziaływać terapeutycznie w tych niespokojnych czasach. Chodzi o rozładowanie napięcia emocjonalnego i odstresowanie podczas oglądania tego typu rozrywki, która tylko pozornie wydaje się wyłącznie szokującą błazenadą. Pod płaszczykiem ciosów poniżej pasa, puszczania płonących gazów czy wpadania na byka czai się mechanizm obronny przed utratą wolności i pewnego rodzaju wspólnoty. Jackass to też przykład porozumienia i łączności, co prawda na szalonych warunkach, ale skutecznie działających i wzajemnie się napędzających. Widzimy relacje, więź i zażyłość w szeregach tej komicznej triady, pomimo umownej złośliwości w ramach przyjętej konwencji.
Trzeba mieć jaja, żeby robić sobie takie jaja? Film Jackass Forever, podobnie jak wcześniejsze wydania, jest bardzo daleki od subtelności oraz dyplomacji, lecz nie tego należało przecież oczekiwać. Zarówno Johnny Knoxville, jak i jego kompani nadal są w stanie wprawić widza w osłupienie swoimi pomysłami. Jest tu wszystko i trochę więcej z rzeczy, do których zdążyli już nas przyzwyczaić. Jeśli komuś przeszkadza dosłowność i brak dystansu, z pewnością będzie omijać tę pozycję. Jednak w dzisiejszych czasach Jackass jest specyficznym przedstawieniem potrzebnym w kwestii wyparcia negatywnych emocji. Oglądając ludzi, którzy również dla uciechy publiczności robią z siebie masochistów, oddziałuje w pewnym sensie jak psychologiczna sesja. Pamiętam, jak kiedyś wspominano, że program Benny Hilla leczył ludzi z depresji. Myślę, że Jackass może dać podobny efekt. Pozytywne szaleństwo ma uzdrowicielską moc.