search
REKLAMA
Recenzje

OPĘTANI. Intymny portret żałoby [RECENZJA]

Samuel Van Grinsven w swoim najnowszym filmie zadaje pytanie o nieoczekiwaną, niewyobrażalną stratę.

Agnieszka Stasiowska

15 sierpnia 2025

REKLAMA

Opętanych można odbierać dosłownie – ale warto podjąć wyzwanie i sięgnąć głębiej.

Horror bez krzyku

Jory Anast i Samuel Van Grinsven, australijscy/nowozelandzcy twórcy, którzy zdobyli uwagę krytyki w roku 2019 debiutanckim Sequin in a Blue Room, powracają z opowieścią o śmierci i o tych, których za sobą pozostawia.

Jack, porzucony w dzieciństwie przez matkę, zostaje przez jej partnerkę, Jill, zaproszony na jej pogrzeb. Elisabeth odeszła nieoczekiwanie – popełniła samobójstwo, topiąc się w jeziorze w płaszczu obciążonym kamieniami. Jacka w domu Elisabeth wita niechętnie przeciwna jego obecności ciotka, Helen. Jill, mimo że twierdzi, że to nie ona zapraszała Jacka, nalega, żeby został. Już pierwszej nocy chłopak przekonuje się, że matka jest obecna w domu nie tylko wystawionym w eleganckiej trumnie ciałem…

Przypięcie Opętanym łatki horroru to deprecjonujące uproszczenie. Film można, oczywiście, odczytać dosłownie – oto mamy śmierć, mamy ducha, mamy opętanie. Elisabeth, mimo że odeszła z własnej woli, pozostawiła za sobą dwoje ludzi, z którymi miała niedokończone sprawy i wcale nie zamierza ich tak łatwo opuścić. Wątek typowy dla gatunku — przejmowanie przez ducha ciała żywego człowieka — w Opętanych został poprowadzony wyjątkowo ciekawie. Elisabeth nawiedza na przemian Jill i Jacka, co odświeża format i otwiera nowe możliwości. Przy tym należy podkreślić, że estetyka horroru jest w Opętanych obecna – już od pierwszych kadrów widzowi towarzyszą niepokojące dźwięki, mamrotanie, ciężkie oddechy, przeciągłe nuty. Hanan Townshend doskonale buduje atmosferę grozy za pomocą skutecznych, choć minimalistycznych w formie środków.

Bliskość, która boli

Dźwiękowi towarzyszy wzbudzający podskórny dyskomfort obraz. Van Grinsven stosuje symetryczne kadry oraz chłodną kolorystykę, co tworzy atmosferę wyobcowania i napięcia, przywodząc na myśl dzieła Lanthimosa. Odarcie z żywszych barw jest tym bardziej widoczne, że twórcy podkreślają obecność krwi na ekranie – jej ciemna czerwień, przebijająca pod skórą lub pojawiająca się na ciele, jednocześnie symbolizuje życie i tęsknotę za nim, moment, kiedy istota życia pozbawiona desperacko próbuje zachować z nim kontakt. Dodatkowo niepokój wzbudzają zbliżenia – widz, pozbawiony bezpiecznego dystansu do tego, co dzieje się na ekranie, mimowolnie zaczyna się przed tym bronić.

A jednak najnowsza produkcja Van Grinsvena i Anast to coś więcej niż historia o duchach. Jeśli odrzucić dosłowność przekazu – co, jak się wydaje, było intencją twórców – otrzymujemy szarpiącą emocjonalnie historię o niewyobrażalnej, nieprzepracowanej stracie. Jack nadal jest dzieckiem, które nie znało matki – jej partnerka jest dla niego jedyną szansą na poznanie jej, także w sensie dosłownym. To jedyna i ostatnia chwila, kiedy może poczuć dotyk, którego od lat jest spragniony. I być może jedyna szansa, żeby poprzez pogodzenie się z traumą porzucenia, uporządkować własne życie uczuciowe. Jill jest tą, która została porzucona – jej partnerka chorowała, koniec był spodziewany, ale nastąpił zdecydowanie zbyt szybko. Jill musi nie tylko poradzić sobie ze stratą i pustką, którą po sobie zostawiła Elisabeth, ale także przepracować swój toksyczny związek, w którym była stroną uległą i zdominowaną.

Kulminacja następuje w momencie fizycznego zbliżenia Jacka i Jill – zbliżenia niechętnego, niechcianego i nie służącego bynajmniej seksualnemu zaspokojeniu. Dla Jacka, który sam jest homoseksualny, ten akt to próba ostatecznego zbliżenia się do matki. Dla Jill – ostatnie spotkanie z partnerką, choć w męskim ciele. Potrzeba kontaktu ze zmarłą, który jest już niemożliwy, prowadzi do intymności, która nie powinna się wydarzyć, ale jednak się dzieje — jako wyraz tęsknoty, bólu i potrzeby bliskości. Elizabeth, nawet po swojej śmierci, kontroluje oboje — seksualnie, emocjonalnie, duchowo. Akt między Jackiem a Jill to narzędzie tej kontroli, ale też paradoksalnie moment wyzwolenia, w którym oboje zaczynają rozumieć, jak głęboko zostali przez zmarłą zranieni.

Obce ciało, znany głos

W rolach głównych w Opętanych pojawiają się Vicky Krieps (W gorsecie, Nić widmo) jako Jill i Dacre Montgomery (Stranger Things, Elvis) jako Jack. Mieli przed sobą niełatwe zadanie – grali nie tylko swoje postacie, ale i trzecią, wspólną osobę. Radzili sobie na planie używając konkretnych perfum przeznaczonych dla każdej z postaci, aby fizycznie wczuć się w emocje związane z daną tożsamością. Elisabeth nie pojawia się nigdy na ekranie w formie fizycznej – Vicky i Dacre opracowali zatem wspólnie jej cechy – ton głosu, gesty, mimikę – aby ich przedstawienie zmarłej było spójne. Efekt tej współpracy ociera się o doskonałość. Co prawda w znakomitej większości – przynajmniej na początku seansu – momenty przechodzenia Elisabeth z osoby do osoby są wyraźnie podkreślane, jednak nawet z czasem, kiedy te zmiany sugerowane są bardziej subtelnie, można od razu je zauważyć – zarówno Vicky, jak i Dacre, mimo że nie grają zmarłej wprost, pozwalają jej przez siebie przemawiać. Obecność Elizabeth jako emocjonalnej siły, która przenika ich ciała i gesty, to mistrzowska gra na granicy cielesności i metafizyki, a zarazem jeden z najbardziej fascynujących aspektów filmu.

Opętani to nie kolejna opowieść o duchach, lecz głęboka medytacja nad tym, jak toksyczna miłość potrafi przetrwać śmierć i zniszczyć tych, którzy zostali. Van Grinsven sugeruje, że nawiedzenie przez Elisabeth nie jest zjawiskiem nadprzyrodzonym, lecz symbolem żałoby, traumy i nieprzepracowanych emocji. Zadaje tym samym pytanie: jak poczucie straty potrafi przejąć kontrolę nad naszym życiem — i czy istnieje sposób, by się spod tego wpływu uwolnić.

Agnieszka Stasiowska

Agnieszka Stasiowska

W filmie szuka różnych wrażeń, dlatego nie zamyka się na żaden gatunek. Uważa, że każdy film ma swojego odbiorcę i kiedy nie przemawia do niej, na pewno trafi w inne, bardziej skłonne ku niemu serce.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA