search
REKLAMA
Recenzje

INNEGO KOŃCA NIE BĘDZIE. Piękny film o radzeniu sobie z żałobą [RECENZJA]

„Innego końca nie będzie” to film, który prowadzi fabułę niespiesznie, ale nie ma też potrzeby, żeby było inaczej. Jest kinem, które skłania do refleksji.

Łukasz Budnik

22 lutego 2025

innego końca nie będzie
REKLAMA

Śmierć bliskiej osoby jest doświadczeniem, które wywraca świat do góry nogami i które – zaryzykuję takie stwierdzenie – zmienia człowieka bezpowrotnie. Każda taka sytuacja boli, a gdy jest nagła i niespodziewana, stanowi cios wymierzony prosto w splot słoneczny. Właśnie w ten sposób poturbowanych przez los bohaterów poznajemy w filmie Innego końca nie będzie, który 28 lutego trafi na ekrany kin.

Pełnometrażowy debiut Moniki Majorek to intymna, skupiona na pogrążonej w żałobie rodzinie historia. W centrum opowieści twórczyni stawia Olę, która kilka miesięcy po nagłej śmierci ojca przyjeżdża z Warszawy do rodzinnego domu zamieszkanego przez młodsze rodzeństwo i mamę. Na miejscu dowiaduje się, że matka planuje sprzedać dom, co przyczynia się do konfrontacji członków rodziny – ze sobą nawzajem i z przeszłością.

Ważnym, kluczowym wręcz elementem Innego końca nie będzie są archiwalne nagrania i zdjęcia sprzed lat. Wprowadzają one nostalgiczną atmosferę, ale cały film, z kadrami skąpanymi w słońcu i niespiesznym tempem, jawi się niemal jak wspomnienie z lata. Zmarłego ojca oglądamy wraz z bohaterami jedynie na kasetach i zdjęciach, co jest trafionym zabiegiem, bo wzmaga poczucie, że należy on do przeszłości – takiej, która znacząco wpływa na bohaterów, lecz do której nie da się wrócić.

Tak kipiąca trudnymi emocjami historia to z pewnością wymagający materiał dla aktorów, ale w Innego końca nie będzie cała obsada staje na wysokości zadania i zasługuje na słowa uznania. W Olę wciela się Maja Pankiewicz (Morderczynie), a jej rodzeństwo grają Sebastian Dela (#BringBackAlice) oraz Klementyna Karnkowska (Wyrwa). Każdy z granych przez nich bohaterów radzi sobie z żałobą w inny sposób, ale wszyscy są tak samo przekonujący, gdy przychodzi do ukazania ich emocji. Co najważniejsze – między nimi naprawdę jest energia rodzeństwa. Z zakulisowych wypowiedzi wynika, że obsada miała możliwość się ze sobą zintegrować i pospędzać czas niczym prawdziwa rodzina, i widać to na ekranie. Poszczególne sceny skonstruowane są zresztą tak, jakbyśmy oglądali kolejne domowe nagrania. Jest miejsce na spontaniczność, dom „żyje”, bohaterowie rozmawiają ze sobą w bardzo naturalny, niewymuszony sposób, wchodząc sobie w słowo, przekomarzając się i dyskutując. Dzięki temu nietrudno wejść w ich świat.

innego końca nie będzie

Całości tego świetnego castingu dopełniają Agata Kulesza i Bartłomiej Topa w rolach rodziców. Cieszy, że zaufali debiutantce. Nie są to duże role – Topę widzimy jedynie na spreparowanych nagraniach sprzed lat – ale oboje tych cenionych aktorów wyciska z materiału, ile może. Szczególnie fascynujące jest, jak Topa przewijając się na nagraniach z wybiórczych chwil z życia, potrafi zbudować swoją postać, nakreślić jej emocje i ożywić na ekranie to wspomnienie, jakim jest jego bohater. To wszystko sprawia, że gdy w pewnym momencie bohaterowie dają upust swojej rozpaczy, nietrudno być empatycznym, a każda uwaga o tęsknocie za ojcem może zakłuć w serce.

Jak wspominałem wcześniej, Innego końca nie będzie to film, który prowadzi fabułę niespiesznie, ale nie ma też potrzeby, żeby było inaczej. Jest kinem skłaniającym do refleksji – wraz z Olą i jej rodziną odbywamy podróż, która może i nas jako widzów zachęcić do tego, aby powspominać to, co już przeminęło. Czuć tu echo takich produkcji, jak Aftersun czy wcześniejsze Powrót do Garden State (tej drugiej szczególnie w scenie z udziałem Michała Balickiego, znanego z roli Stomila w Emigracji XD). Oba te filmy także podejmują tematykę żałoby i rozliczania się z przeszłością; cieszy mnie, że mamy okazję zobaczyć tego typu historię w polskich realiach.

Niewykluczone, że Innego końca nie będzie sprawi, że szczególnie docenicie fakt, iż możecie porozmawiać ze swoimi bliskimi, skłoni was do tego, by zadzwonić z prostym, ale ważnym „kocham cię”, ale też do wymienienia się wspomnieniami na temat tych, których już z nami nie ma. Majorek w swoim debiucie pokazuje, że jest wrażliwą, skupioną na emocjach twórczynią i już teraz ciekawi mnie, jak będą wyglądać kolejne filmy w jej reżyserii.

Łukasz Budnik

Łukasz Budnik

Elblążanin. Docenia zarówno kino nieme, jak i współczesne blockbustery oparte na komiksach. Kocha trylogię "Before" Richarda Linklatera. Syci się nostalgią, lubi fotografować. Prywatnie mąż i ojciec, który z niemałą przyjemnością wprowadza swojego syna w świat popkultury.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA