search
REKLAMA
Recenzje

HAZBIN HOTEL. Serial nie dla chrześcijan, który ma szansę stać się KULTOWY?

„Hazbin Hotel” to produkcja nie dla wszystkich.

Odys Korczyński

27 lutego 2024

REKLAMA

Jak zawsze przy takich okazjach zajrzałem na portal Kultura Dobra, żeby sprawdzić, czy przypadkiem Hazbin Hotel nie spowodował, że wskaźniki określające niebezpieczeństwo zdemonizowania widzów zaczęły na stronie tańczyć jak potępione dusze w piekle. Niestety, serialu na portalu nie znalazłem. Może jeszcze za wcześnie, a może tytuł nie jest oczywisty, chociaż np. taki 1670 już jest z jakże niemoralną oceną „-1”. Hazbin Hotel to faktycznie produkcja nie dla wszystkich, i to nie tylko w kwestii wiary, ale również szeroko pojętej kultury, w którą wrośnięte jest od tysięcy lat jak jemioła w drzewo chrześcijaństwo. Czekaliśmy na tę produkcję długo. Po premierze pilota w 2019 roku nareszcie się jednak pojawił 1. sezon, a była to druga połowa stycznia 2024 roku. Rocznikowo minęło więc aż 5 lat. Serial stworzyła Vivienne Medrano, odpowiedzialna również za utrzymany w tym samym klimacie Helluva Boss. Uniwersum zatem się rozszerza, więc się nim delektujmy, a jest czym i treściowo, i wizualnie. Jeśli oba seriale z czasem osiągną pozycję kultową, kto wie, czy studio A24 nie pokusi się o realizację, lub chociaż współrealizację, wersji aktorskiej. To byłoby wydarzenie w „piekielnym” świecie.

Mam nadzieję, że czytelnicy zrozumieją tę grę słowną w tytule recenzji – Hazbin Hotel nie jest dla chrześcijan, ale tak naprawdę właśnie jest dla nich, czyli nas wszystkich w Europie, bo jakkolwiek chrześcijaństwo zostało nam Polakom narzucone ze względów politycznych, to jednak oddziaływało w przeszłości na naszą kulturę na tyle, że ją kluczowo zdefiniowało, czy chcemy tego, czy nie. Mało tego, jestem przekonany, że Hazbin Hotel powstał z niewątpliwego zatroskania o chrześcijan, a zaprezentowane w serialu piekło jest pełne miłosierdzia dla wszystkich, nawet demonów, co powinno stanowić wzór postępowania dla wszystkich wierzących. Chrześcijanie więc, ci prawdziwi, dobrzy ludzie, nie powinni się martwić, że pojawi się jakiś uszczerbek na ich wierze, gdy w przestrzeni medialnej znajdzie się ta produkcja. Gdyby się nie pojawiła, oznaczałoby to, że nie znana nam jest wolność i istniejąca dzięki niej dbałość o jakość naszych metafizycznych uczuć.

Bo chodzi głównie o to, że serial traktuje o Charlie Morningstar, księżniczce piekła, córce Lucyfera Morningstara i Lilith. Charlie postanawia spełnić swoje życiowe, humanistyczne marzenie o otwarciu miejsca o nazwie „Hazbin Hotel”, którego celem będzie rehabilitacja grzeszników. Sytuacja w piekle jest trudna, wręcz ekstremalnie. Wynika ona z całej mitologii świata przedstawionej w serialu, bardzo bliskiej w sumie mitologii chrześcijańskiej, tyle że tej mniej popularnej, związanej z oryginalnymi formami wierzeń, które chrześcijaństwo skopiowało. A więc u podstawy świata leżało kiedyś lśniące miasto za niebiańską bramą. Mieszkały w nim świetliste istoty na wskroś dobre. Chroniły one wszystkich przed złem. Lucyfer należał do tych świetlistych istot. Zawsze jednak był bardziej otwarty i miał odwagę marzyć poza schematem, co nie podobało się starym aniołom. Stwierdziły one, że osobowość Lucyfera nie pasuje do nich, a nawet zagraża całemu światu. Do pewnego czasu Lucek stał obok działań aniołów, którzy z prochu i kaprysu stworzyli Adama i Lilith. Byli to pierwsi ludzie, co ważne, równi sobie. Co ciekawe, Adam wykazywał się jednak zbyt dużą potrzebą kontroli, więc Lilith się zbuntowała. Uciekła od Adama i wtedy zwróciła uwagę Lucyfera. Ich uczucie miłości wybuchło nagle i wbrew wszystkim ówczesnym regułom. Ich założeniem było danie ludziom wolnej woli, zamkniętej w jabłku, symbolizującym niezależne i krytyczne poznanie. Chcieli dać je Ewie, czyli nowej kobiecie Adama. Ewa wzięła ten owoc, co zapoczątkowało transcendentalny akt nieposłuszeństwa. Zło wdarło się do idealnej rzeczywistości. Powstało piekło, a porządek budowany przez niebo ostatecznie został zburzony. Lucyfer został ukarany wygnaniem do miejsca, które sam stworzył. Podążyła za nim Lilith. Z rozpaczy pan nowej krainy, czyli PIEKŁA, przestał marzyć w przeciwieństwie do Lilith, dzięki której nowa otchłań piekielna szybko się rozrosła. Niebo postanowiło interweniować. Wymyśliło sobie, że co roku będą przerzedzać populację PIEKŁA za pomocą eksterminacji zbłąkanych dusz i demonów.

Charlie Morningstar po jednej z takich czystek uznała, że takie zachowanie NIEBA jest bezduszne, więc wymyśliła bardziej pokojowe rozwiązanie problemu przeludnienia. Jej celem stała się resocjalizacja demonów. Chciała, aby jej klienci „wyszli” z piekła jako odkupione dusze i zostali z powrotem przyjęci do Nieba. Z pomocą swojej oddanej menadżerki i dziewczyny Vaggie oraz ich patrona, aktora filmów pornograficznych: Angel Dust, stworzyła klinikę w postaci hotelu. Teraz widzicie, że to cel bardzo chrześcijański, a tylko forma jego prezentacji jest pozornie diabelska. W tej historii kryje się mnóstwo dobra, takiego bezwarunkowego, którego brak realnemu chrześcijaństwu, brak również NIEBU w serialu, co zresztą widać w rozmowie Charlie z Adamem. Niebo tylko lepiej potrafi utrzymywać pozory kultury, a pod maską dobra, jest o wiele bardziej rozpasane niż piekło.

Serial więc nie jest tak kontrowersyjny, jakby się wydawało. Jego twórcy chcą tylko pobudzić odbiorców do krytycznego myślenia, wyjścia poza wertykalny schemat dobra i zła, poza symbolikę, której zawierzyliśmy racjonalny osąd oraz w praktyce wolność. Stąd przekleństwa działające jak wyzwolenie języka, libertynizm w relacjach społecznych i płciowych oraz bardzo charakterystyczna kreska tworząca wygląd postaci – niemal kubistyczna. Jest także spójna historia nie tylko o ratowaniu zbłąkanych dusz od śmierci – produkcja nawiązuje do roli mediów w kształtowaniu oceny rzeczywistości, do przestrzegania zasad w idealnych społeczeństwach oraz snuje refleksje, czy wolna wola, jeśli jest wolna, musi prowadzić do rozplenienia się zła. Wszystko to oprawione zostało w świetnie zaaranżowane piosenki rodem z musicalu, co tworzy klimat serialu, a żarty, nawet jeśli mają długą brodę, są wymagające – nie jest to rynsztokowy język lecący z trybun podczas meczów piłkarskich, a konwencja literacka możliwa do zrozumienia przez inteligentną widownię. Pozostaje jednak problem jej wrażliwości. Widzowie, podobnie jak niegdyś Lucyfer, powinni umieć marzyć, co zawsze jest wychodzeniem poza schemat, nawet jeśli poza nim istnieje ryzyko potknięcia się i wylądowania na samym dnie piekielnej czeluści.

Co do kultowości. Kultowy status filmu wynika z połączenia kilku czynników. Już sam tytuł (HAZBIN) jest niezłą zagwostką, której rozwikłanie daje mnóstwo radości, ale tylko znającym język angielski na niezłym poziomie. To, co jest kultowe dla jednych, może być zupełnie inne dla innych, ale najważniejsze jest to, że dany film ma trwały wpływ na kulturę i pozostaje ważny przez długi czas. Produkcje więc stają się kultowe zazwyczaj z powodu unikalnych cech, które przyciągają i zaskakują widzów. W przypadku Hazbin Hotel są to: nowatorstwo i oryginalność historii, innowacyjna kreska animacji, dialogi oraz ikoniczne postacie. Kto miałby szansę stać się ikoną popkultury z serialu? Charlie, jej dziewczyna Vaggie? Stawiam jednak na Angel Dust oraz niepozorną Niffty, której przypada jakże ważna rola do odegrania. Coś czuję, że jajca Adama, z których „wypłynęła cała ludzkość” będą w opałach.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA