GRA O TRON – OSTATNIA WARTA. Pożegnanie z Westeros

Oddolna perspektywa, ukazująca przyziemny trud stojący za filmowym widowiskiem i mimowolne zżycie ludzi tworzących Grę o tron z ich pracą kusi odczytaniem z krytycznego kąta, wydobywającym podteksty i niedopowiedzenia. W takim ujęciu można zwrócić uwagę, że o ile jedną z istotniejszych postaci Ostatniej warty staje się reżyser, a członkowie obsady, choć mniej eksponowani, są wyraźnie obecni, o tyle dowodzący całością Benioff i Weiss są w filmie Finlay niemalże nieobecni. Choć na początku filmu Weiss deklaruje na briefingu, że wszyscy na planie „są jak rodzina”, to w sporadycznych momentach, gdy pojawiają się przed kamerą, showrunnerzy przypominają bardziej surowych, wizytujących nadzorców niż wymagających, ale zżytych z pozostałymi członków zespołu. Znamienna wydaje się wypowiedź jednego z członków ekipy po powrocie z nocnego planu do bitwy o Winterfell, który mówi, że męczą się przez Benioffa i Weissa, którzy chcieli osiągnąć maksymalny rozmach – co ciekawe, twórców i scenarzystów na nocnym planie niemalże nie widzimy.

Być może to nadinterpretacja, ale może w tym zdystansowaniu twórczego duetu w kamerze Finlay odczytać można gorycz obecną pomiędzy spijającymi śmietankę dowódcami, odchodzącymi ku nowemu intratnemu kontraktowi, a autentycznie poświęcającą się dla serialu ekipą. Na pewno widać w Ostatniej warcie pewną pustkę stojącą za słowami o jedności i rodzinnym zżyciu wypowiadanymi przez twórców, należących bardziej do świata medialnych uśmiechów niż harówki na planie. W tym kontekście jeszcze mocniej wybrzmiałyby też akcenty na emocjonalne przywiązanie do kreowanej opowieści, widoczne zwłaszcza u McClaya i Nuttera. Skoro dotknąłem wątku dysonansu hierarchii, przytoczyć też warto głos jednego ze scenografów, który opowiada, że ze zdobytą przez swój zespół nagrodą Emmy mógł sobie zrobić zdjęcie, a następnie musiał zapłacić za otrzymanie certyfikatu potwierdzającego to osiągnięcie. Tego typu niuanse w Ostatniej warcie nie mają waloru stricte krytycznego w odniesieniu do produkcji filmowej i jej prestiżu, ale bez wątpienia wzbogacają nasze patrzenie na cały serial – widziany jako efekt rzeczywistego wysiłku, z oddaniem konstruowany na wielu poziomach produkt rozrywkowy.
Z Grą o tron – Ostatnią wartą zdecydowanie warto się zapoznać, zarówno jeśli jest się fanem samego serialu, jak i w wypadku, gdy interesuje nas przekrojowe spojrzenie na produkcję filmową. Film Jeanie Finlay to rzetelny i rozsądnie skondensowany obraz pracy na planie, a przy tym pozbawiony taniego sentymentalizmu emocjonalny zapis pożegnania z Grą o tron ludzi, którzy ją tworzyli i którzy poświęcili jej kawałek swojego życia. Ostatnia warta nie tyle zmienia nasze spojrzenie na ostateczny efekt, co pozwala zrozumieć lepiej znaczenie tego serialu – wnikającego w świadomość, stającego się częścią życia i będącego owocem naprawdę olbrzymiej pracy w trudnych warunkach. To wartościowe wzbogacenie naszej przygody z Grą o tron i oddanie hołdu ludziom, bez których by nie powstała.