Gang Wiewióra
Scurly (Cezary Pazura) to egoista i pozer. Mieszka w jednym w z wielkomiejskich parków razem z gromadą innych wiewiórek i gryzoni. Tworzą oni w miarę zorganizowaną społeczność dowodzoną przez charyzmatycznego szopa Pieruna (Andrzej Grabowski). Nadchodzi jesień i wszystkie zwierzęta zbierają pożywienie, by przetrwać nieuchronnie zbliżające się zimniejsze miesiące. W wyniku pożaru, oczywiście sprowokowanego przez Scurly’ego, całe dotychczasowe zbiory zostają stracone. Wiewiór – tak mało oryginalnie w polskiej wersji nazywa się główny bohater – zostaje wypędzony do miasta. Scurly do tej społeczności nie pasuje, przekłada prywatny interes nad wspólny dobrobyt. Takie zachowanie nie może być zaakceptowane przez władczego Pieruna. Wiewiór nie będzie jednak sam, bo ciągle towarzyszy mu jego mało rozgarnięty braciszek będący jednak dla fabuły głównie nośnikiem sytuacyjnego humoru.
Po trafieniu do miasta Scurly przypadkowo odnajduje sklepik z orzechami – dzięki niemu uda mu się z pełnym brzuchem przetrwać w niegościnnej i pełnej podstępnych szczurów metropolii. Cała intryga jeszcze bardziej się komplikuje ponieważ ów sklepik jest tak naprawdę przykrywką dla bandy złodziei, planujących okraść mieszczący się naprzeciwko bank. Dodatkowo nakłada się na to jeszcze ratunkowa misja gryzoni z parku kierowana przez atrakcyjną i samodzielną Sunie (Sonia Bohosiewicz) i mającego superbohaterskie ambicje szpanera o imieniu Król (Przemysław Bluszcz). Wszystko kręci się wokół dwóch podkopów: z jednej strony wiewiórki kradną orzeszki, a z drugiej przestępcy tą samą metodą starają się przedostać do bankowej rezerwy. Akcja toczy się dwupłaszczyznowo, w obu historiach dochodzi do bardzo zbliżonych sytuacji, konfliktów i problemów.
To z kolei odkrywa przed nami jeszcze jedno ukryte dno tej opowieści – wplecione bardzo inteligentnie. Jak wiadomo każda animacja, każda bajka i każda twórczość dedykowana dzieciom może być dwojako odczytywana. To dzieła robione przez dorosłych, którzy przepisują poważne zagadnienia na język prostszy i dostępniejszy dla młodego widza. Dlatego pod bajkową powierzchnią Króla Lwa pływa Szekspirowski Hamlet. Johnny Bravo, Krowa i Kurczak czy Chojrak. Tchórzliwy pies są wyrafinowanymi karykaturami Ameryki a Shrek wyśmiewa dochodzącą już do absurdu intertekstualność współczesnego kina. Wiem, że to dygresja, której należy się sporych rozmiarów artykuł, ale Gang Wiewióra w bardzo mądry sposób komentuje istotę narracji skierowanych dla dzieci. Twórcy tego filmu są świadomi tego o czym opowiadają. W ich filmie świat wiewiórek kradnących orzeszki jest przetworzonym odbiciem świata prawdziwych złodziei planujących napad na bank. Oczywiście ani razu to nie stanie się głównym tematem tej animacji, ale ogromne brawa należą się jej autorom za sprowokowanie do tego rodzaju refleksji.
Autorzy filmu konstruują dwa paralelne i korespondujące ze sobą światy. Nie zapominając również o wprowadzeniu kilku niebanalnych postaci, między którymi ciągle dochodzi do konfrontacji. Oczywiście są to charaktery stereotypowe, znane nam już z wielu innych animacji i bajek. Jednak w Gangu Wiewióra to wyjątkowo dobrze działa. Film Petera Leponitisa inteligentnie ogrywa i dekonstruuje nie tylko scenariuszowe klisze podgatunku jakim jest heist movie, ale również reinterpretuje niektóre tak typowe dla niego postawy bohaterów. W tym tkwi chyba główna siła Gangu Wiewióra. Strona wizualna jest również dopracowana i estetycznie interesująca. Widoczna jest dbałość o detale, reżyser w bardzo zręczny i elegancki sposób snuje przed nami tą opowieść. Niestety Gang Wiewióra miejscami jest niepotrzebnie efekciarski. Kilka bardzo rozbudowanych scen akcji nie stanowi istotnej dla rozwoju fabuły funkcji ale jedynie wypełnia ekranowy czas – jakby zostały wydłużone jedynie po to, by film nabrał odpowiedniego metrażu.
Wobec Gangu Wiewióra mam jeszcze jeden zarzut. Może jestem zbyt wrażliwy, ale mam lekkie wątpliwości co do wychowawczej wartości tej animacji. Trochę przeszkadza mi bowiem to, że dzieci oglądające ten film są zmuszone utożsamiać się z sympatycznymi z wyglądu wiewiórkami przeprowadzającymi kradzież – nieistotne, że jest ona dla nich konieczna, by przeżyć. A może się jednak mylę i przesadzam – do tej pory się waham. Bo przecież ukazuje to jeszcze jedną zaletę tego filmu. W Gangu Wiewióra tak naprawdę wszyscy kradną: jedni od drugich, drudzy od trzecich. Tu nie ma postaci jednoznacznie dobrych i złych, poruszamy się po świecie pełnym odcieni szarości: bohaterowie są nieoczywiści i nieprości. Gang Wiewióra jest bajką bardzo dobrą (możliwe, że najlepszą jaką widziałem w tym roku), wnikliwą i niespotykanie odważną, ale raczej skierowaną dla nieco starszych miłośników kina.