FREAKS. To nie jest kolejny film o superbohaterach
W czasach, gdy każdy chce coś ugrać na fali popularności komiksów o superbohaterach, byłam ciekawa, co takiego są w stanie zaprezentować Niemcy. I po obejrzeniu produkcji Freaks muszę przyznać, że nie ma wstydu. Jednak trzeba jasno zaznaczyć, że nie jest to film o superbohaterach, a wręcz przeciwnie. To trochę toporna metafora osób zmagających się z problemami psychicznymi, społeczeństwa, gdzie odmienność nie jest mile widziana, i odtrutka na ciągłe mówienie, że tylko ciężką pracą, asertywnością i ukierunkowaniem na cel uda się nam coś w życiu osiągnąć. Ale mimo tej toporności film ogląda się niesamowicie przyjemnie.
Pierwszym atutem filmu są jego bohaterowie. To postacie, które na co dzień muszą mierzyć się z realnymi przeciwnościami losu. Wendy stara się zdobyć awans, ciężko pracując, by uratować swój dom. Marek po wypadku, w którym giną jego żona i córka, zmaga się z bezdomnością, bo ma do wyboru albo to, albo szpital psychiatryczny. Z kolei Elmar zaczytuje się w komiksach i cały czasy robi na złość swojemu ojcu, który od momentu odejścia żony jest dla niego jeszcze bardziej wymagający. To, co wyróżnia każdą z tych osób, to fakt, iż posiadają supermoce.
Podobne wpisy
Tyle że, jak już pisałam, to nie jest film o superbohaterach. Jedynie Elmar wiedziony myślą, że muszą czynić dobro, a następnie „opętany” swymi umiejętnościami, jest przekonany o tym, że nimi są. Ba! Nawet kupuje sobie specjalny kostium. Natomiast Wendy wykorzystuje swoje moce w taki sposób, jak zrobiłaby to pewnie większość z nas, czyli by dać nauczkę osobom, które do tej pory nią pomiatały: szefowej, kolegom syna czy przypadkowej kobiecie wiecznie parkującej na miejscu dla niepełnosprawnych. Nie chce nikogo celowo krzywdzić i jest przekonana, że dzięki swojej nowo odkrytej mocy i związanej z nią asertywności będzie w stanie zapewnić lepsze życie sobie i swojej rodzinie.
Wendy jest takim typem bohaterki, z którą od samego początku wiele osób może się utożsamiać. Kibicujemy jej od początku do końca. Sama nie wiem, ile razy krzyczałam, by jej mąż (aka „turecki wąsacz”) przeprosił ją za swoje beznadziejne zachowanie. Bez względu na to, w jaką sytuację się uwikła, widać, że krok po kroku przejmuje kontrolę nad swoim życiem. Bez pomocy niebieskich tabletek, ale poprzez siłę, która drzemała w niej od samego początku.
Z tym jednak wiąże się problem tego filmu. O ile pierwsza część jest fantastyczna, o tyle druga trochę traci na impecie. Trzeba pamiętać, że historie osób słabszych i uciskanych pozwalają na dużo lepsze nawiązanie kontaktu z publicznością, czyli widz łatwiej się z nim utożsamia. Relacje te nie muszą być trudne, ale muszą się wzajemnie uzupełniać. A film ten w dość łopatologiczny sposób pokazuje problem, jaki współczesne społeczeństwo ma z „innymi” – osobami nieprzystającymi do niego, wyróżniającymi się. Z jednej strony produkcji tej brakuje subtelności, a z drugiej jasności przesłania. Ginie gdzieś ono ze względu na to, że twórcy nie bardzo wiedzą, w którym kierunku iść: filmu o supezłoczyńcy, girl power czy dramatu z pogranicza science fiction.
Nie jest to film o superbohaterach, więc nie ma co się spodziewać superbohaterskich akcji. Jeżeli jednak już są, to ich wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Mimo iż jest to produkcja spod znaku Netflixa, efekty specjalne stoją na niezwykle niskim poziomie. Miłym akcentem było za to dodanie muzyki z lat 80., która sprawdza się zawsze i wszędzie.
Film Freaks nie jest niczym odkrywczym ani produkcją, którą koniecznie musicie zobaczyć. Jest to jednak dzieło na tyle przyjemne i inne, że jeżeli macie chwilę czasu, koniecznie na nie zwróćcie uwagę. Dostaniecie bardzo dobre aktorstwo, ciekawy pomysł i dość ciekawe podejście do tematu posiadania supermocy. To znana historia opowiedziana w nieznany sposób. I myślę, że to jest główną siłą tej produkcji.