Exodus: Bogowie i królowie w sali 4DX
Najpierw do czarno-białego obrazu dołączył dźwięk, później w filmie zadomowił się kolor, w ostatniej dekadzie obserwujemy ekspansję technologii 3D, a Peter Jackson dodatkowo eksperymentuje z projekcją w czterdziestu ośmiu klatkach na sekundę. Kino dynamicznie zmienia się, by być coraz bardziej interaktywne. W Cinema City Bonarka w Krakowie otworzona niedawno została nowa sala, w której możemy oglądać filmy w systemie 4DX. Okularki 3D to tylko jeden z wielu gadżetów i efektów, dzięki którym świat przedstawiony na ekranie ma wydawać się bardziej wiarygodny. Teraz ma być on nawet namacalny i odczuwalny fizycznie, przez wpływanie na wszystkie nasze zmysły.
W 4DX obejrzałem film Exodus: Bogowie i Królowie. Z góry zaznaczam, że nie będzie to recenzja tego filmu, nie będę też polemizował z opinią Jakuba Piwońskiego. Chciałbym skupić się jedynie na technologii, na tym jak współgra ona z obrazem, kiedy go w interesujący sposób uzupełnia, a kiedy wypacza. Film Scotta będzie dla mnie jedynie pretekstem – materiałem, którego wytrzymałość testuję w nowych warunkach.
Co nowego wprowadza 4DX? Ruchome, przemieszczające się o kilkadziesiąt centymetrów w każdym kierunku fotele, które dodatkowo wewnątrz uzbrojone są w mechanizm oddziałujący na plecy. Jego funkcjonowanie przypomina, to czego doświadczamy na fotelach przystosowanych do masażu. W podgłówku znajdują się dysze dla sprężonego powietrza. Z siedzenia znajdującego się naprzeciw może nas opryskać woda. Pod ekranem zamontowane są rurki wypuszczające dym, a na całej sali rozmieszczone są również wiatraki i reflektory. Co jakiś czas rozpuszczany jest również orzeźwiający, łagodny zapach. Ku mojemu zaskoczeniu nie pojawił się on w najodpowiedniejszym momencie – gdy prowadzeni przez Mojżesza Hebrajczycy docierają nad Morze Czerwone.
Wyczuwalny był natomiast w sytuacjach niespecjalnie trafionych i nieuzasadnionych. Choćby wtedy gdy Mojżesz przejeżdża przez obszar budowy w mieście Pitom. Ujęcia biczowanych i pracujących na granicy wyczerpania niewolników zaprzeczają unoszącemu się w powietrzu przyjemnemu zapachowi. Nie chodzi więc o jakość efektu, bo od strony technicznej wykonane jest to profesjonalnie, ale o umiejętność użycia go w odpowiedniej chwili. Ta uwaga dotyczy tak na prawdę każdego z efektów doświadczanych na sali 4DX. Podobne wątpliwości mam odnośnie tryskającej w formie mżawki wody. Ona też sprawdza się jedynie, jeśli jest zbliżona do warunków pogodowych prezentowanych w filmie. Tak jak w scenie, gdy Mojżesz wspina się w deszczu na górę Synaj. Wtedy rozproszone w powietrzu, krople wody dają wrażenie względnie bliskie temu, co doświadcza bohater. Jednak gdy pod koniec filmu na ekranie oglądamy kilkudziesięciometrowe fale Morza Czerwonego, ta sama mżawka trywializuje tę spektakularnie nakręconą sekwencję.
Wykorzystanie niektórych efektów budzi moje wątpliwości, inne uważam za naiwne i wymuszone (szczególnie dym sporadycznie wypuszczany u dołu ekranu). Jednak zaskakująco często sprawdzają się one świetnie. Technologia ta na pewno wymaga przemyślenia, dopracowania i ekonomiczniejszego jej używania. Jeśli dostrzegam jakieś problemy, to są one spowodowane raczej złą reżyserią tych efektów niż ich jakością. Techniczne zaplecze prezentuje się bardzo profesjonalnie, wyczuwalna jest dbałość, z jaką ta sala została wykonana. Największym wyzwaniem jest odpowiednie dopasowanie możliwości, jakie oferuje 4DX, wobec narracji i tempa filmu.
Spore wrażenie sprawiają panoramiczne ujęcie nakręcone płynnie poruszającą się kamerą. Wtedy do tempa narzuconego przez kamerę dostosowują się fotele, które powoli przesuwają się w którąś ze stron. Ten zabieg w bardzo przyjemny i nieinwazyjny sposób przybliża świat przedstawiony, czujemy się faktycznie obecni w jego ramach. Nasze oczy nagle stają się kamerą. Warto wybrać się do tej sali, by choćby tego doświadczyć. Doceniam również hulający po sali wiatr. Sprawdza się on nie tylko w scenach bitew, bo stanowi dla nich właściwe tło, ale również w statycznych zbliżeniach, kiedy na ekranie podmuchy rozwiewają włosy bohaterów. Generowany wiatr jest na swoim miejscu, jest zawsze na czas.
Doskonale sprawdzają się również reflektory wykorzystywane w trakcie potężnej burzy atakującej egipskie Memphis. Po uderzeniu pioruna wyraźnie wzmacniają one jego błysk. Światło na moment oślepia widzów i płynnie wpisuje się w klimat sceny. Dopełnia to intencje reżysera, który ma do dyspozycji jedynie obraz i dźwięk. W tych scenach wizje autora filmu z koncepcjami projektantów sali korespondują ze sobą. Właśnie tego oczekuję od tej sali.
Nie jestem jednak przekonany do drgających foteli. Uważam, że ten efekt jest zbyt często wykorzystywany i z czasem staje się uciążliwy. Kilkukrotnie używany jest w niewłaściwych momentach. Mam na myśli między innymi sekwencje ataku krokodyli na rybaków. Drgania nie oddają zasad fizyki, jakie panują w wodzie, ale mylą widza, ponieważ co innego sugeruje mu obraz, a co innego trzęsący się fotel. W trakcie dynamicznie zmontowanych bitew nie intensyfikuje on wrażenia zamieszania, tylko rozpraszają i dekoncentrują uwagę. Chwilami zaburzają również trójwymiarowość. Wydaje mi się bowiem, że oglądanie filmu w 3D udaje się wtedy, gdy utrzymujemy względnie nieruchomą i stabilną pozycję. Obraz nie traci wówczas ostrości i zachowuje głębię (może jakiś wpływ na to ma fakt, że filmy 3D oglądam, zakładając kinowe okulary na zwyczajne korekcyjne). Intensywnie trzęsący się fotel kłóci się, w moim odczuciu, z ideą oglądania filmu w trójwymiarze, bo wzrok musi co chwilę przystosowywać się do nowej pozycji. Zabieg ten nie zakłóca odbioru 3D, gdy ruch fotela oddaje rytm galopującego konia – ale to również powtarzające się i względnie płynne kołysanie. Jestem tak na prawdę ciekaw opinii innych użytkowników. Może tylko ja odniosłem takie wrażenie odnośnie efektu 3D.
Tylko kilka raz byłem zadowolony z funkcji urządzeń zamontowanych wewnątrz oparcia. Szczególnie wtedy, gdy Mojżesz pokonuje na pustyni dwóch mających go zamordować żołnierzy Ramzesa. Gdy bohater wbija w ich ciała miecz, jedno z urządzeń zaczyna punktowo mocno naciskać na plecy. Dopiero gdy Mojżesz wyciągnie miecz (a trwa to kilkanaście sekund), mechanizm zwalnia się. Był on idealnie zsynchronizowany z obrazem i wykorzystany inteligentnie: wzbogacał obraz oraz był uzasadniony. Jest to niewątpliwie zabieg dość subtelny jak na możliwości sali 4DX, ale chyba najpełniej oddający jej potencjał i to, jak może urozmaicać seans. W tym kierunku powinna zmierzać ta technologia, w takich momentach najbardziej mnie do siebie przekonuje. Cenię również wylatujące na wysokości uszu sprężone powietrze, które dobrze imituje dźwięk wystrzeliwanej strzały.
4DX to przyszłościowe rozwiązanie. Na razie jednak niedoskonałe i wymagające korekt. Efekty powinny uzupełniać świat przedstawiony, a nie dominować nad nim. Muszą również być z nim w bliskiej przyczynowo-skutkowej zależności. Uważam, że dużo lepiej sprawdzają się, gdy ustanawiają nas w pozycji obserwatora, a nie uczestnika wydarzeń. Technologia ta ma trochę mankamentów, ale mimo to jest perspektywiczna i warto w nią inwestować. Niedługo może stać się odskocznią od najdoskonalszego kina 2D – nie zyska nigdy szlachetności klasycznej projekcji, ale stanie się czymś na kształt parku rozrywki. Trójwymiar, po latach prób, doczekał się w końcu perfekcyjnie zrealizowanej Grawitacji. 4DX prawdopodobnie czeka równie wyboista droga.