eXistenZ. Znakomite science fiction od mistrza Cronenberga
Komputer dokonuje inwazji na naszą świadomość, określając ją na nowo i od nowa kreując świat będący często zaprzeczeniem realności i doczesności. To urządzenie już nie tylko nazywane jest maszyną liczącą, ale posiada z goła inne przymioty dowodzące jej niesamowitego i niespotykanego wcześniej znaczenia. Daje więc komputer rozrywkę w postaci gier, daje miłość (wirtualną, ale jednak), zaspokoi głód (zamów pizzę przez internet), pozbawi prawdziwości, ukryje rzeczywistość w gęstych oparach anonimowości. Utai tożsamość, a na jej miejsce zrodzi jednocześnie nową osobowość – osobowość bezpieczną, wieczną i inną.
Film bawi się coraz bardziej w przedstawianie komputerowej rzeczywistości, choć ta budowana jest raczej jako tło, efektowny sztafaż scenografii wypełniający coraz większą powierzchnie taśmy filmowej. I co najważniejsze – kino science-fiction żywi się komputerem zwykle jako generatorem zmian cywilizacyjnych. David Cronenberg, badacz psychicznych głębin ludzkiego umysłu, stworzył po raz pierwszy dramat, można by rzec, komputerowy. eXistenZ, komputer w roli głównej, ale nie jako filmowy efekt specjalny, ale istota, wręcz biologiczna, wpływająca na stan ducha człowieka i pojmowanie czasu i przestrzeni.
Tutaj jest gra. Dość nietypowa, acz idąc z obecnym duchem czasu dojdziemy i do temu podobnego “narkotyku”. Bo tej gry inaczej niż narkotykiem nazwać nie można. Jest zatrata świadomości – grupa kilku przypadkowych (bądź nie) ludzi testuje nową grę pod enigmatycznym tytułem eXistenZ. Jej twórcy oferują testerom doświadczenie inne, co znaczy ni mniej ni więcej jak tylko ekscytujące. Ludzka ciekawość podbudowana hedonizmem zwycięża, bo czyż pewność, że gdzie indziej jest lepiej może przegrać w konfrontacji z nudą?
Następuje zagubienie przestrzeni. Budzą się w nowych miejscach, choć te są zbyt prawdziwe. Obecność bio-portów w kręgosłupie mówi, że zaiste jest to gra. Ale światy wirtualne często się zmieniają. W tym nierzeczywistym-rzeczywistym świecie bohaterowie dotykają rzeczy, które przenoszą ich w dalsze odmęty komputerowego realizmu. Niejako gry w grze.
Jest zagubienie czasu. Bohaterowie grający w eXistenZ budząc się w nieokreślonych miejscach gubią poczucie czasu. Świat jakby zatrzymuje się nagle i pozwala na przejście na wyższy poziom gry, gdy zaliczą misję. Ale nie wiadomo co jest celem gry. Najłatwiej byłoby powiedzieć, że jak najdłuższe przetrwanie, choć pułapka w jakiej znaleźli się bohaterowie nie sugeruje, że to dobra odpowiedź. Traktując komputer jako coś mającego kształt realny, bohaterowie gubią się jeszcze bardziej. Człowiek żyje w linii ciągłej – minuta po minucie – przeciwnie do maszyny, która dokonuje wciąż dzikich skoków. Inaczej postrzegany jest świat wieloznaczności, symboli, poezji, bogactwa języka, giętkości słowa – komputer oczekuje odpowiedzi “tak” lub “nie” i nie znosi sprzeciwu (wszak to program jedynie). Wywłaszcza więc z myślenia, wydaje polecenia, oczekując zachowania jednego z proponowanych możliwości. Należy się do tego dostosować, bo takie są reguły gry.
Mentalność komputerowa stała się naturalnym życiem, choć mogłoby się zdawać, że nic bardziej od człowieka nie jest bardziej odległego niż komputer. Ludzkie rozumowanie i odczuwanie ma inny (co oczywiste) charakter. Komputer jest poza możliwością uchwycenia go zmysłami, dotarcia do jego istoty. Pomaga, ale rząda zaprzestania myślenia, bo i tak kierują nim siły niewidoczne, które są gdzie indziej. W filmie “eXistenZ” następuje symbioza człowieka i maszyny. Istota stworzona przez człowieka przejmuje nad nim władzę. Cronenberg nie po raz pierwszy snuje katastroficzne wizje ludzkości w stanie upojenia narkotykami cywilizacji. W Crashu ukazał masochistyczne namiętności związane z motoryzacją niespotykane wcześniej, a już z pewnością nie przewidziane przez twórców silnika samochodowego. W eXistenZ fetyszyzacja objęła maszynę, która zmieniła ludzkość na skalę dotąd nie spotykaną.
eXistenZ można określić jako niezwykłą pułapkę na kształt chińskiego pudełeczka, które składa się z ciągu coraz mniejszych. Zagubienie, niepewność, ciągłe wahanie powoduje, że w głowach bohaterów rodzi sie pewnego rodzaju schizofrenia zrodzona z kultury, którą można określić jako komputerową. Żadnej pewności ona nie przynosi, tylko liczne złudzenia. Recept reżyser nie stawia. Pozostaje wybór: być czy nie być sobą…?
Więc jak, zagramy w grę?
Tekst z archiwum film.org.pl