search
REKLAMA
Recenzje

DOBRANOC, MAMUSIU. Remake, który nie powinien powstać

W Dobranoc, mamusiu ciszę obserwacji zastąpiły szarpane rozmowy.

Dawid Myśliwiec

7 października 2022

REKLAMA

Nie pomnę ile razy twierdziłem, że są filmy, których remaki nie mają sensu. Czasem jakiś tytuł zadawał kłam temu twierdzeniu, jednak zdecydowanie częściej zdarzało się, że miałem rację – okazywało się, że remake jest całkowicie odtwórczy i niewnoszący nic do oryginalnej historii, choćby za pomocą formy czy aktorstwa. Tak jest właśnie w przypadku Dobranoc, mamusiu Matta Sobela, nowego filmu oryginalnego Amazon Prime, będącego remakiem austriackiego Widzę, widzę w reżyserii duetu Severin Fiala-Veronika Franz.

Trudno zrozumieć co kieruje decydentami stojącymi za podobnymi decyzjami. Austriacki film grozy z 2014 roku należy do historii, które – raz zobaczone – tracą element zaskoczenia, dlatego dla widzów znających filmowy pierwowzór Dobranoc, mamusiu seans filmu Matta Sobela będzie czasem zupełnie straconym. Nie tylko dlatego, że amerykański remake w żaden sposób nie wchodzi w dialog z austriackim oryginałem – zmienia się dosłownie kilka detali, niemających większego wpływu na rdzeń fabularny – ale także dlatego, że film Sobela nie potrafi odtworzyć uczucia obezwładniającego niepokoju, jaki towarzyszył seansowi Widzę, widzę. Znając pierwowzór, nie jestem w stanie przewidzieć jak na Dobranoc, mamusiu zareagują widzowie, którzy nie widzieli wcześniej oryginału autorstwa duetu Fiala-Franz, ale spodziewam się, że dla nich suspens także nie będzie tak duży – zbyt wszystko tu czytelne i dosłowne.

Jednak ze względu na to, że austriacki horror nie był dziełem o szerokim zasięgu (sam obejrzałem go podczas 15. edycji festiwalu Nowe Horyzonty), moim obowiązkiem jest przybliżyć fabułę filmu Matta Sobela. Dobranoc, mamusiu rozpoczyna się w momencie, w którym do położonego na odludziu domu powraca Matka (Naomi Watts), z twarzą pokrytą bandażami zakrywającymi efekty operacji plastycznej. Czekają na nią jej synowie, bliźniacy Elias i Lukas (Cameron i Nicholas Crovetti; tego pierwszego możecie kojarzyć z The Boys, obaj natomiast grali jedną postać w Wielkich kłamstewkach). Z rozpoczynających film retrospekcji wiemy, że cała trójka była niegdyś ze sobą bardzo blisko – tytułowe “goodnight, mommy” padało co wieczór po tym, jak mama śpiewała swoim synkom ich ukochaną piosenkę. Relacja matki i synów zmieniła się jednak po jej powrocie ze szpitala – w domu zaczęły panować nowe zasady, a na dodatek pokiereszowana rodzicielka zaczęła traktować synów w różny sposób. Zmiany nie tylko nie spodobały się chłopcom, ale wzbudziły w nich także podejrzenia jakoby kobieta mieszkająca w ich domu nie była w rzeczywistości ich matką, lecz… impostorką.

Uproszczony i spłaszczony

Główny motyw fabularny w Dobranoc, mamusiu wybrzmiewa tak mocno dlatego, że dotyczy rodzicielstwa i poczucia bezpieczeństwa, którego zaczyna brakować bliźniakom. Elias i Lukas łączą fragmenty pozyskanych przez siebie informacji – czy to ze zdjęć czy też podsłuchanych rozmów – w fałszywy obraz rzeczywistości, w którym wychodząca z ewidentnej, choć przez długi czas nieznanej widzowi traumy matka staje się wrogim elementem. W tym rozegranym na troje bohaterów dramacie złudzenia biorą górę nad rzeczywistością, choć za tym wszystkim stoi potężny wstrząs, którego doznali wszyscy w tej rodzinie. Matt Sobel umiejętnie utrzymuje najważniejsze części tej układanki w tajemnicy tak długo, jak to możliwe, choć i tak – w iście amerykańskim stylu – wątpliwości i niedopowiedzenia znane z oryginału zastępuje nadmiernymi dialogami. W Widzę, widzę chłopcy głównie obserwowali i z tego wysnuwali swoje wnioski, w Dobranoc, mamusiu ciszę obserwacji zastąpiły szarpane rozmowy, które niepotrzebnie ułatwiają widzowi rozszyfrowanie fabularnej tajemnicy.

Amerykański remake cenionego austriackiego horroru jest dokładnie taki, jak można się było spodziewać – uproszczony, spłaszczony, pozbawiony elementu zaskoczenia i niesamowitej atmosfery, która nie wynikała z nadmiernych dialogów, jakie znajdziemy w Dobranoc, mamusiu, lecz niedopowiedzeń, umiejętnego komponowania kadrów, nieco diabolicznego aktorstwa. U Matta Sobela jest do bólu poprawnie i nieodkrywczo, dlatego jego drugi film pełnometrażowy zasila szeregi legionu remake’ów, które nie powinny były powstać.

Dawid Myśliwiec

Dawid Myśliwiec

Zawsze w trybie "oglądam", "zaraz będę oglądał" lub "właśnie obejrzałem". Gdy już położę córkę spać, zasiadam przed ekranem i znikam - czasem zatracam się w jakimś amerykańskim czarnym kryminale, a czasem po prostu pochłaniam najnowszy film Netfliksa. Od 12 lat z różną intensywnością prowadzę bloga MyśliwiecOgląda.pl.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA