DO CZTERECH RAZY SZTUKA? Biografia i RANKING RÓL Bradleya Coopera
NAJLEPSZE ROLE BRADLEYA COOPERA
5. Pat Solitano w Poradniku pozytywnego myślenia (2012)
Film, który przyniósł drugą nominację, a w konsekwencji statuetkę Jennifer Lawrence, był też bez wątpienia aktorskim popisem Bradleya Coopera. Wcielając się w byłego nauczyciela z problemami mentalnymi, filadelfijczyk znakomicie oddał wewnętrzne rozedrganie bohatera, który mimo opuszczenia szpitala psychiatrycznego wciąż pozostaje niespokojny. Chemia pomiędzy Cooperem a Lawrence jest obecna na ekranie i wyczuwalna i choć Poradnik… nie wystrzega się potknięć i narracyjnych mielizn, to aktorskie partnerstwo – momentami zamieniające się w pojedynek – zapewnia wystarczający ładunek emocjonalny, by docenić czas spędzony z filmem Davida O. Russella.
4. Eddie Morra w Jestem Bogiem (2011)
Pamiętam, że do seansu Jestem Bogiem podchodziłem bez większych oczekiwań – na Kac Vegas bawiłem się wybornie, ale nie na tyle, by ekscytować się samą obecnością Bradleya Coopera w obsadzie filmu. Nie elektryzowała mnie też obecność Roberta De Niro w thrillerze Neila Burgera – co najwyżej udział Abbie Cornish, którą darzę więcej niż sympatią, wzbudzał we mnie pozytywne emocje. Tymczasem Jestem Bogiem okazało się prawdziwą energetyczną pigułką – dokładnie taką, jakie w filmie zażywa główny bohater. Cooper nie ma tu dużo do zagrania – Eddie Morra to postać, jakich wiele w kinie sensacyjnym, akcji czy w thrillerach właśnie, ale ogląda się go z dużą przyjemnością. Ma charyzmę i dynamikę, a mimo oczywistych wad wzbudza w widzu sympatię i chęć do kibicowania mu. Mimo że Jestem Bogiem to film, jakich wiele, po siedmiu latach wciąż go pamiętam, co dla kogoś oglądającego dziesiątki filmów miesięcznie wcale nie jest czymś oczywistym – a to w dużej mierze zasługa Bradleya właśnie.
3. Rocket w Strażnikach Galaktyki 1 i 2 (2014 i 2017) oraz Avengers: Wojnie bez granic (2018)
W ekipie Strażników Galaktyki znalazło się dwóch bohaterów mówiących głosami znanych aktorów – jeden z nich to Groot, dubbingowany przez Vina Diesela, drugi to właśnie Rocket, który artykułuje myśli przy użyciu strun głosowych Bradleya Coopera. Ten pierwszy niespecjalnie musiał wysilać się przy dubbingu – bo ileż wersji „I am Groot” można stworzyć? Cooper z kolei miał do wykonania wcale nie łatwe zadanie, gdyż Rocket to szop obdarzony gigantyczną charyzmą i nieprzejednanym charakterkiem. Bradley doskonale wyczuł tę postać i dziś trudno wyobrazić sobie, by najniebezpieczniejszy szop w kosmosie mógł mówić jakimkolwiek innym głosem. Jedyny jak dotąd angaż Coopera w dubbingu okazał się prawdziwym strzałem w dziesiątkę.
2. Richie DiMaso w American Hustle (2013)
W zasadzie ta jedna scena, ten jeden dialog pomiędzy Bradleyem Cooperem i Amy Adams (would someone just give an Oscar to her already?!?) mógłby stanowić uzasadnienie dla wyróżnienia tej roli. W American Hustle Cooper wciela się w Richiego DiMaso, szalonego agenta FBI, który rozpoczyna współpracę z oszustem (w tej roli Christian Bale), by zdemaskować złożony przestępczy proceder. Brawura, swoboda, dynamika – te wszystkie rzeczy cechują kreację Bradleya w jego kolejnej współpracy z Davidem O. Russellem i nie sposób nie wspomnieć o tej roli, wymieniając największe sukcesy tego aktora. W 2014 roku Oscar za najlepszą drugoplanową rolę męską powędrował do Jareda Leto (zasłużenie), ale nie byłoby żadnym nadużyciem, gdyby to Cooper zamienił nominację w statuetkę.
1. Jackson Maine w Narodzinach gwiazdy (2018)
Nie ma wątpliwości – główny bohater reżyserskiego debiutu Bradleya Coopera to także najlepsza rola, jaką zagrał w swojej 19-letniej karierze. Narodziny gwiazdy to film bardzo udany, ale nie wybitny – i choć podobnie można mówić o kreacji, którą stworzył Cooper, to jest w postaci Jacksona głębia, jakiej nie miał żaden inny bohater, w którego się wcielał. Wszystko, co robi na ekranie Bradley – śpiew, chód, gra na gitarze, spojrzenia w kierunku Lady Gagi – nacechowane jest emocją, charakterem, niebywałą mocą, jaka bije z bohatera stworzonego przez Coopera od podstaw. Obserwując go w roli upadłego gwiazdora rocka, nie sposób powstrzymać pewnej myśli: co byłoby, gdyby Bradley już zawsze reżyserował sam siebie? To oczywiście pewne nadużycie, ale fakt jest faktem: urodzony w Filadelfii aktor potrzebował reżyserskiego debiutu, by zagrać rolę swego życia.