DEKODER. Tajemniczy i pokręcony horror science fiction
Ktoś rozsądny zaraz zaprzeczy – bo przecież dźwięki są tylko tłem, a do lokalu przychodzi się dobrze zjeść i spędzić miło czas ze znajomymi. Bo przecież to niemożliwe, żeby klienci byli karmieni śmieciami w obskurnych spelunach, gdzie szefostwo zarabia krocie na masach, które i tak jutro znowu przyjdą po więcej. Bo przecież to niemożliwe, żeby hipnotyczna muzyka otępiła ludzi do tego stopnia, że będzie im obojętne, co i gdzie jedzą, byle przyjąć kolejną dawkę kojącej melodii. A co, gdyby tak właśnie było? Wtedy musiałby się znaleźć buntownik, który nie da się ogłupić i – chcąc, nie chcąc – otworzy oczy i uszy ludzkim zombie.
Taki jest FM (FM Einheit) z filmy Dekoder – nie goni za pieniędzmi, modą i komercją, a bardziej niż własna dziewczyna (Christiane F.) interesują go eksperymenty z dźwiękiem. Wszędzie nosi ze sobą przenośny magnetofon i nagrywa wszystko, co usłyszy. Rozmowy, odgłosy miasta, szum elektroniki, zwierzęta. Kiedy wraca do swojego zagraconego mieszkania, siada przed konsolami domowego studia nagrań i miksuje zdobyte dźwięki. Gotowe kompozycje puszcza przechodniom i bada ich reakcje. Zauważa, że odpowiednio manipulując prędkością i tonem nagrania, można wpływać na zachowania ludzi.
Podczas kolejnej wizyty miejscowym fast foodzie, sieciówce H-Burger, również zwraca uwagę na muzykę w tle. Kiedy ją słyszy, inni klienci wydają się zadowoleni, uśmiechają się i ze smakiem zjadają swoje hamburgery. Ale jeśli zasłoni uszy, wszyscy zaczynają wyglądać na zmęczonych, napchanych i otępiałych. FM zaczyna rozumieć, że odpowiednia muzyka puszczona w tle może manipulować ludźmi tak, by czuli się lepiej w H-Burgerowni, a swoje dobre samopoczucie wiązali z podawanym tam jedzeniem. Hipoteza bohatera nabiera sensu, kiedy podsłuchuje rozmowę menadżera lokalu z pracownikiem obsługi o tajemniczej kasecie, którą z jakiegoś powodu trzeba trzymać pod kluczem.
Żeby dowiedzieć się prawdy, FM z małym wsparciem organizuje prowokację w jednej z burgerowni. Atakuje personel i demoluje wnętrze jednego z lokali. Zajście powstrzymuje menadżer, który wyjmuje zza pazuchy kasetę i puszcza na cały regulator. Dźwięk jest nie do zniesienia i napastnicy uciekają, jednak bohaterowi udaje się nagrać fragment. W mieszkaniu zapętla go i, mając złowieszczą taśmę, zaczyna terroryzować lokalne fast foody. Kolejne kopie szkodliwego nagrania powodują spustoszenie, klienci masowo dostają mdłości i, słaniając się, uciekają. Część trafia do szpitali z podejrzeniem zatrucia pokarmowego, a cała sytuacja psuje sieciom fast foodów opinię i – co gorsza – odbiera zyski. Wypełniają się słowa punkowego kapłana, z którym konsultuje się bohater:
Informacja jest jak bank – jedni są bogaci, inni biedni. Ale wszyscy mogą być bogaci. Waszym zadaniem jest obrabować bank, zabić strażników. Pójść tam i zniszczyć każdego, kto pilnuje i ukrywa informacje.
W wyreżyserowanym przez Muschę filmie Dekoder informacja to socjotechnika, która jest kluczem do władzy nad ludźmi. Dobieranie wystroju, kolorów i muzyki tak, by ich przyciągnąć i zatrzymać. Przyzwyczaić i uzależnić. Operować zwrotami kojarzącymi się pozytywnie, jak “burgery wytwarzane ze stuprocentowo czystej, niemieckiej wołowiny bez konserwantów i polepszaczy, smażonej beztłuszczowo”. Ubierać się schludnie i jednolicie, jak w wojsku. Stworzyć wrażenie lepszego świata i sprzedać go w dobrej cenie. To wszystko reprezentuje sieć H-Burger – zepsuty konsumpcjonizm. I tego właśnie najbardziej nienawidzi główny bohater – przeciwnik systemu, rasowy punk z niechlujną fryzurą i zaciętą miną. Dźwiękowy terroryzm to dla niego nowy cel. Może wykorzystać swoje zdolności i dołożyć korporacji. Dzięki niemu zamieszanie w jednej restauracji rozrasta się do ogólnokrajowych zamieszek tłumionych przez służby porządkowe.
By pokazać to w wiarygodny (a przy tym oszczędny) sposób, reżyser wykorzystał archiwalne nagrania starć cywili z policją w Berlinie Zachodnim. Na tym nie kończy się związek filmu z rzeczywistością. W wywiadzie dla “Vogue’a” producent filmu Dekoder Klaus Maeck wspomina o przypadkach dźwiękowego terroryzmu w Niemczech Zachodnich w latach 80., kiedy to przeciwnicy systemu puszczali w miejscach publicznych nagrane na taśmę odgłosy strzelaniny, wybuchów i śmigieł helikoptera, czym wprowadzali niepokój i zamieszanie. Zresztą nawet w obsadzie filmu Dekoder jest więcej nonkonformistów niż aktorów (jedynie William Rice). W głównej roli wystąpił ówczesny perkusista industrialnego zespołu Einstürzende Neubauten. Dziewczynę bohatera zagrała autorka i bohaterka reportażu o narkomanach My, dzieci z dworca ZOO, Christiane F. W epizodach pojawili się też awangardowy muzyk i performer Genesis P-Orridge i przedstawiciel beat generation – William Burroughs.
Obecność tego ostatniego przywołuje daleko idące, lecz zasadne skojarzenie. Jedną z najpopularniejszych książek słynnego bitnika – Nagi lunch – na duży ekran przeniósł David Cronenberg. Z kolei w jego filmografii jest tytuł powiązany z filmem Dekoder: wyreżyserowany rok wcześniej Wideodrom. Obie produkcje mają więcej podobieństw niż różnic. Główni bohaterowie działają w szeroko pojętym podziemiu, poza nawiasem normalnego społeczeństwa. Szukają ujścia dla swoich pasji, a kiedy je znajdują, okazuje się, że to tylko cześć konspiracji dążącej do pełnej kontroli nad ludźmi.
Zarówno w Dekoderze, jak i w Wideodromie kluczowe znaczenie ma taśma magnetyczna – z tym że u Cronenberga to VHS, a u Muschy kaseta magnetofonowa. Ostatecznie oba filmy skupiają się na szkodliwym wpływie mediów na konsumentów. Czy to obraz, czy dźwięk – nie ma znaczenia. Chwyty socjotechniczne są podobne i mają taki sam cel. I Wideodrom, i Dekoder to niezależne, popularne tylko w pewnych kręgach kino, a od ich premiery minęło ponad trzydzieści lat. A jednak ich przesłanie pozostaje dziś bardziej aktualne niż kiedykolwiek, co widać w każdej reklamie w telewizji i słychać w każdej galerii handlowej.
korekta: Kornelia Farynowska