search
REKLAMA
Recenzje

DAPHNE & VELMA. Scooby Doo wraca z nowym filmem… bez Scooby’ego

Jarosław Kowal

21 czerwca 2018

REKLAMA

Wchodzę we wszystko, co ma związek ze Scoobym Doo. Zawsze. Poza oryginalnym serialem i znakomitym Scooby Doo i Brygada Detektywów z 2010 roku prawie zawsze są to rozczarowania, ale nie potrafię odmówić sobie sprawdzenia każdego kolejnego wcielenia historii, która zapoczątkowała we mnie fascynację kinem grozy. Do spin-offu z Daphne Blake i Velmą Dinkley na pierwszym planie podszedłem więc bez negatywnego nastawienia, mimo że większość fanów nie pozostawiła suchej nitki już na samym zwiastunie.

Niechęć wielu wzbudziły nawet decyzje castingowe. O ile Sarah Gilman jako bystra, skromna Velma wpisała się w kryteria trzydziestolatków stojących na straży wierności pierwowzorowi, o tyle Sarah Jeffery znalazła się w ogniu krytyki. Doświadczenia jej nie brakuje, zwłaszcza w produkcjach z dreszczykiem – występowała między innymi w Miasteczku Wayward Pines i w ostatnim sezonie Z archiwum X. Jakie są więc zarzuty? Nie ta talia, nie ta broda, nie ta waga i tak dalej. Oczywiście zarzuty stawiają głównie mężczyźni i oczywiście można je włożyć pomiędzy oburzenie wywołane wybraniem Heatha Ledgera do roli Jokera a gniew, jaki trawił fanów Jamesa Bonda, kiedy Daniel Craig został nową twarzą superszpiega.

Transformacja Daphne jest w rzeczywistości jednym z najlepszych elementów filmu Suzi Yoonessi. To postać, którą zazwyczaj przedstawiano jako niezbyt rozgarniętą wielbicielkę mody, ofiarę porwań i posiadaczkę torebki bez dna. Tutaj jej nieporadność zrzucono na barki ekstremalnie nadopiekuńczego ojca i szybko wyzwolono ją z okowów stereotypu. Panowie w średnim wieku, którzy w młodzieńczych latach wzdychali do niej, być może nie odnajdą w tej wersji swojej dawnej miłości, ale w zamian dostajemy postać, którą można pokazać córkom bez obaw, że przejmą wzorce, jakich nie chcielibyście powielać. Warto przy tym podkreślić, że Daphne & Velma to film właśnie dla nastolatków (i to raczej tych młodszych), a w tym kontekście wypada całkiem nieźle.

Akcja rozgrywa się w alternatywnej rzeczywistości albo w niedalekiej przyszłości, gdzie technologia stoi na nieco wyższym poziomie – telefony są przeźroczyste, media społecznościowe służą do segregacji fajnej i niefajnej młodzieży, kolor koszulek można zmieniać za pomocą aplikacji, a rzucone piłki pozostawiają dziwną, tęczową smugę. Powołanie technologiczne zaawansowanego świata zrealizowano przy użyciu niskiego budżetu, co widać bardzo wyraźnie. Realizacja przypomina raczej odcinek Gęsiej skórki albo Eerie, Indiana niż produkcję kinową, ale po pierwsze to film stworzony z myślą o rynku wideo, a po drugie nastrój młodzieżowych serialów grozy z lat 90. to atut ułatwiający przełknięcie wszelkich fabularnych niedorzeczności.

Sama fabuła jest natomiast konstrukcją wtórną. Mała społeczność poddana kontroli umysłów to pomysł przerobiony chociażby w Żonach ze Stepford, a w kontekście licealistów dwadzieścia lat temu widzieliśmy mniej więcej to samo w Grzecznym świecie. Nie ma tu intrygującej tajemnicy, zaskakujących zwrotów akcji czy napięcia angażującego uwagę. Historia dryfuje od startu do mety niesiona falą oczywistości, a jednak potrafi uniknąć irytowania banałem. Przynajmniej jeżeli nie jest się osobą zapatrzoną w wersje tych postaci z 1969 roku, kiedy to zadebiutowały na ekranach. Do tamtych lat wyraźnie zresztą nawiązano w warstwie wizualnej – całe otoczenie przypomina spotęgowane do absurdalnego poziomu psychodeliczne lata 60., pełne kwiatów i kolorów.

Yoonessi nie jest ignorantką, jak część oburzonych fanów “wścibskich dzieciaków” chce wierzyć. Kilka razy puszcza oko do widzów, nawiązując do rozległego uniwersum Scooby’ego-Doo. Dostajemy standardową scenę pościgu, w trakcie którego Velma gubi okulary, wychylanie się zza rogu w zupełnie niedyskretny sposób, a nawet scenę w kompletnej ciemności, gdzie widoczne są jedynie przeraźliwie białe gałki oczne bohaterek.

Nie miałem wysokich oczekiwań i nie zakładałem totalnej porażki, a jednak muszę przyznać, że nastawiałem się na napisanie negatywnej recenzji. Daphne & Velma okazało się jednak przedsięwzięciem zjadliwym, a już na pewno najlepszym w całym aktorskim dorobku tych dwóch bohaterek. Nie jest to pozycja stworzona z myślą o dorosłym widzu i może to dobrze. Nie pogniewałbym się na ekranizację aktualnie wydawanego w Stanach Zjednoczonych komiksu Scooby Apocalypse, gdzie pasażerów Wehikułu Tajemnic potraktowano w wyjątkowo mroczny sposób, choć z drugiej strony czasami lepiej przekazać dawną pasję nowemu pokoleniu, zamiast więzić ją na łańcuchu nostalgii.

REKLAMA