CHRZCINY. Stan wojenny w rodzinie
Katarzyna Figura to aktorka tyleż utalentowana i nagradzana, co – mam wrażenie – w powszechnej opinii jednak niedoceniana. Karierę zaczynała w latach 80. jako „ładna buzia”, choć bardzo szybko potwierdziła nietuzinkowe umiejętności aktorskie, by wyhamować swoją karierę nie do końca udaną przygodą na arenie międzynarodowej. Po krótkim renesansie w drugiej połowie lat 90. nastąpił trwający blisko dwie dekady okres ról drugo- i trzecioplanowych, choć prawie zawsze wyrazistych. Chrzciny Jakuba Skoczenia to dla Katarzyny Figury powrót na pierwszy plan – i to jaki powrót!
Brawurowo kreowaną przez Katarzynę Figurę Mariannę, gorliwą katoliczkę i matkę szóstki dorosłych już dzieci, poznajemy o świcie – właśnie wychodzi z domu, by udać się do księdza, który tego dnia ma ochrzcić dziecko najmłodszej z córek naszej bohaterki, Hanki (Marianna Gierszewska). Problem w tym, że duchowny wita Mariannę słowami: „Wojna jest”. Okazuje się, że chrzciny najmłodszego wnuczka bogobojnej kobiety wypadły w najgorszy możliwy dzień roku 1981: 13 grudnia. Generał Jaruzelski właśnie ogłosił stan wojenny, a kraj stoi u progu zapaści. Jednak na nienazwaną górską prowincję, gdzie mieszka Marianna, informacje docierają w sposób ograniczony, dlatego kobieta postanawia nie przekazywać niewesołych wieści dzieciom, które właśnie zjechały do rodzinnego domu. Obawia się bowiem, że informacja o stanie wojennym skutkowałaby rozjechaniem się potomków po Polsce, przez co w łeb wziąłby przebiegły plan Marianny: by przy okazji chrzcin w rodzinie zjednoczyć skłócone dzieci. Decyzja o utrzymaniu krytycznego dla Polski wydarzenia w tajemnicy powoduje szereg trudnych do przewidzenia konsekwencji.
Karczemna awantura
Jakub Skoczeń to nietypowy debiutant, bo choć różne formy filmowe i telewizyjne tworzy już od 1991 roku, to dopiero teraz zrealizował swój pierwszy film fabularny. Porównania Chrzcin do Cichej nocy narzucają się same – katolicka uroczystość, powrót po latach do domu rodzinnego, do tego naszpikowana czołowymi polskimi aktorami obsada – ale dzieło Skocznia nie jest kopią nagradzanego filmu Piotra Domalewskiego. Chrzciny wracają do czasów, w których postawa polityczno-ideologiczna potrafiła dzielić wielopokoleniowe rodziny. Czasów niby słusznie minionych, a jednak jakby wciąż aktualnych… Najstarsi synowie Marianny stoją po dwóch stronach partyjnej barykady, co konsekwentnie uniemożliwia im zakopanie toporu wojennego. Pierworodny Tadeusz (Michał Żurawski) to zdeklarowany antykomunista, zaś o kilka lat młodszy Wojtek (Tomasz Schuchardt) to raczej oportunista, członek partii uchodzący w rodzinie za człowieka sukcesu – w końcu przyjeżdża na chrzciny nowiuśkim dużym fiatem! W swym pełnometrażowym debiucie Jakub Skoczeń umiejętnie wprowadza humor do napiętej sytuacji rodzinnej, chociaż w ostatecznym rozrachunku jest tu bardziej gorzko niż słodko – stare rany zostają rozgrzebane, a polityka i religia kotłują się w tyglu braterskich zarzutów i żali.
Chrzciny nie próbują tej sytuacji ostatecznie rozwiązać – jasnym jest, że ta wielopokoleniowa rodzina znalazła się w takim miejscu historii, że podejmowane przez jej członków decyzje zawsze wiązać się będą z ryzykiem pogłębienia istniejących podziałów. Skoczeń daje jednak swoim bohaterom możliwość przepracowania pewnych zaszłości – bracia mogą się poszarpać i wykrzyczeć w twarz wzajemne pretensje, córki ponarzekać na sercowe wzloty i upadki, zaś Marianna może ponownie poczuć, że jest częścią życia swoich dzieci. Nawet ona szybko zdaje sobie sprawę, że całkowite pojednanie jest niemożliwe – żaden plan zasadzony na kłamstwie, choćby powstałym w dobrej wierze, nie może się udać. To, co miało być rodzinną sielanką, przeistacza się w karczemną awanturę, która może się skończyć tylko na dwa sposoby – dozgonną nienawiścią lub przebaczeniem. Jak więc kończą się te Chrzciny? O tym przekonacie się na sali kinowej.