CALIFORNICATION. Jak po latach ogląda się losy Hanka Moody’ego?
Emitowana od 2007 do 2014 roku produkcja była – nawet jeśli szybko jej poziom drastycznie spadł – jednym z *tych* seriali, o których się mówiło, które przyciągały, które wnosiły do telewizji świeżość i doprowadziły do prawdziwej i trwającej do dziś rewolucji postrzegania małego ekranu jako medium, a także tytułem, który sprawił, że David Duchovny przestał jednoznacznie kojarzyć się z agentem Mulderem z kultowego Z Archiwum X, a dla wielu widzów został właśnie Hankiem Moodym.
Californication – bo spotkaliśmy się, aby porozmawiać o tym tytule – to dziecko stacji Showtime i inspirowana (ale mocno zromantyzowana) książkami Charlesa Bukowskiego opowieść o uzależnionym od alkoholu i seksu nowojorskim pisarzu, który próbuje przetrwać w Los Angeles i żyć szczęśliwie z ukochaną kobietą i ich wspólną córką, co oczywiście nie jest proste, gdy Kalifornia kusi niezobowiązującym seksem, wyzwolonymi kobietami i wszystkimi znanymi z biblii grzechami.
Hank Moody i ja
Przyznam z poczuciem lekkiego wstydu, ale i sentymentu, że Californication pozostaje do dziś serialem dla mnie bardzo ważnym. Jego prime time przypadł na okres, w którym byłem nastoletnim licealistą i losy Hanka Moody’ego zafascynowały mnie wtedy do tego stopnia, że nie tylko dość nieudolnie próbowałem oprzeć na nim swoją osobowość, ale i w jakiś pokręcony sposób Moody był moim nauczycielem dorosłości.
Nie zrozumcie tego źle, postać ta oczywiście zapisała się w pamięci telewizji jako niepokorny womanizer, ale w gruncie rzeczy był to romantyk, miłośnik słowa pisanego i biały rycerz broniący kobiety przed każdym napotkanym chamem.
Dlatego też znałem na pamięć każdy odcinek serialu i każdy jego dialog, a do dziś łapię się na tym, że bezwiednie wplotę do rozmowy jakiś zapożyczony od dawnego idola tekst czy sformułowanie. Nie zmienia to faktu, że całe Californication ostatnio widziałem na studiach, czyli jakieś siedem lat temu, i dziś – dzięki prostemu dostępu do niego na platformie SkyShowtime – postanowiłem jeszcze raz wrócić do świata Hanka Moody’ego, aby ostatecznie się z nim w moim życiu rozliczyć.
Z tego miejsca zapraszam was do pełnej zakrętów retrospektywy całego serialu znanego światu jako Californication.
Sezon 1.
W pierwszym sezonie poznajemy Hanka Moody’ego na jego chyba największym życiowym zakręcie. Mężczyzna rozstał się z ukochaną Karen (znana z Truman Show Natascha McElhone), matką swojego dziecka, która obecnie planuje ślub z innym mężczyzną. Dodatkowo cierpi na blokadę twórczą, która sprawia, że od dłuższego czasu nie pisze, chociaż tym zajmuje się zawodowo. Ukojenia swoich problemów szuka w alkoholu i przypadkowych zbliżeniach seksualnych. Sytuacja komplikuje się, gdy jedna z jego przelotnych partnerek, Mia (Madeline Zima), okazuje się nieletnią córką narzeczonego Karen.
W tym czasie Charlie (doskonale znany fanom Seksu w wielkim mieście Evan Handler), agent i przyjaciel Hanka, przeżywa swoisty kryzys wieku średniego i wchodzi w seksualną relację ze swoją asystentką.
Pierwszy sezon Californication pozostaje do dziś bardzo dobrą rozrywką, która świetnie łączyła gorzki wydźwięk sytuacji, w której znalazł się główny bohater, z jego komediowym potencjałem. Całość ogląda się świetnie dzięki charyzmie obsady, na czele z doskonałym Davidem Duchovnym, i krótkim, dobrze zmontowanym, nigdy nietracących tempa i wypełnionym świetną muzyką odcinkom.
Szczególne wrażenie do dziś robi na mnie Syn kalifornijskiej ziemi (ósmy odcinek sezonu), w którym retrospektywnie wracamy do czasów, kiedy Hank i Karen wciąż są razem, ale ich związek trawi już pogłębiający się kryzys. Doskonale wypada tam Mark Margolis (dziś kojarzony głównie z Breaking Bad i Better Call Saul) jako ojciec Hanka, który chyba nieprzypadkowo budzić może skojarzenie z Charlesem Bukowskim.
Sezon 2.
Drugi sezon serialu pokazuje nam Hanka w sytuacji, w której próbuje na nowo ułożyć sobie życie z Karen. Jednocześnie główny bohater poznaje Lew Ashby’ego, legendarnego producenta muzycznego, który zleca mu napisanie biografii. W tym czasie Charlie przechodzi kolejny kryzys w związku, kiedy angażuje się w produkcję filmu porno i zaczyna romans z jego gwiazdą, a Marcy (wspaniała w tej roli Pamela Adlon) – żona Charliego – boryka się z problemem uzależnienia od kokainy.
Drugi sezon Californication z jednej strony dość nieźle trzyma poziom oryginału, z drugiej delikatnie widać w nim zalążki problemów, które trawić będą serial już do jego końca: niepotrzebna próba zachowania statusu quo głównego bohatera jako nieokiełznanego kobieciarza (związek Karen i Hanka wytrzymuje tu zaledwie kilka pierwszych odcinków), swoiste motywy przewodnie sezonów, które ZAWSZE kończą się wraz z jego finałem (tutaj postać Lew i ciąża Sonji) oraz powierzchowna karykaturalność prowadzanych motywów (w sezonie drugim branża porno).
Na pewno miło było zobaczyć w drugim sezonie Mädchen Amick, aktorkę doskonale znaną z Miasteczka Twin Peaks, oraz Ezrę Millera w jednej ze swoich pierwszych ról.
Sezon 3.
Trzeci sezon skupia się na przedstawieniu Hanka w dwóch nowych rolach: samotnego ojca i uniwersyteckiego wykładowcy. W obu nie radzi sobie najlepiej. Jako rodzic ma poważne kłopoty w dotarciu do córki będącej pod wpływem nowej przyjaciółki, Chalsea, jako nauczyciel wdaje się w serię trudnych romansów.
W tym czasie Charlie zmienia pracodawcę na seksualnie napastującą go Sue Collini. Jednocześnie próbuje odzyskać żonę i odwieść ją od pomysłu rozwodu.
Trzecia odsłona Californication pozostaje jedną ze zdecydowanie najgorszych. Życie prywatne Nataschy McElhone sprawiło, że twórcy musieli ograniczyć rolę Karen do minimum, nie potrafiąc przy tym zastąpić jej interakcji z Hankiem niczym ciekawym. Serial wyraźnie podryfował w komediowe tony i co najgorsze zmienił głównego bohatera w niezbyt rozgarniętego komedianta. Wyraźnie dał o sobie też znać brak pomysłu na postać Becki, córki Hanka: chłopak, dla którego Becca chciała zostać w Los Angeles, cudownie wyparował, podobnie jak jej upodobanie do ciężkiej muzyki i satanizmu.
Na uwagę bez wątpienia zasługuje za to ostatni odcinek sezonu (Mia Culpa), który jest tak mocno oderwany od reszty, że wygląda, jakby twórcy sami mówili nam, że pozostała część serii jest tylko niezobowiązującą zapchajdziurą. W finale wracamy za to do postaci Mii i jej trudnej przeszłości z Hankiem, a całość znów na chwilę robi się gorzka i pozbawiona sitcomowego sznytu.
Gościnną gwiazdą sezonu był Rick Springfield, który grał tu samego siebie. Na chwilę pojawia się też Peter Fonda, który również odegrał na ekranie swoją własną karykaturę.
Sezon 4.
W czwartym sezonie punktem wyjściowym jest oskarżenie Hanka o seks z nieletnią, który w rozumieniu prawa jest gwałtem. Jednocześnie zaczynają się pracę nad ekranizacją książki Fucking & Punching, którą Moody oparł na tych wydarzeniach.
W tym czasie Charlie godzi się z faktem, że jego związek z Marcy dobiegł końca, i mierzy z postawionym przez siebie samego wyzwaniem zdobycia stu seksualnych partnerek.
Czwarta odsłona Californication jest w mojej recepcji najlepszą od czasów debiutanckiego sezonu. Twórcy wyciągnęli wnioski z błędów popełnionych w poprzedniej serii i tym razem sprawnie zachowali równowagę między komediowym zacięciem serialu a jego bardziej gorzkim wymiarem. Hank Moody znów stał się postacią z krwi i kości i realnie budzi współczucie widza, kiedy zaczyna godzić się z końcem swojego marzenia o wspólnym życiu z Karen. Ciekawie też powracają motywy z pierwszego sezonu, a całość ma wyraźny posmak finału serialu. Zwłaszcza widać to w ostatnim odcinku, w którym Hank odtwarza w głowie swoje chwile w Kalifornii i samotnie odjeżdża w nieznane. Szkoda tylko, że Showtime zamówiło kolejne odsłony.
Jakkolwiek można narzekać na znów zawrócony kijem rozwój postaci Becki, tak cieszy odejście od jej irytującego wizerunku zbudowanego w sezonie trzecim. Córka Hanka znów jest punkową gitarzystką o mrocznej duszy. Dobrze wypada tu też wprowadzona nowa przyjaciółka dziewczyny, Pearl, grana przez młodziutką wtedy Zoë Kravitz oraz jej filmowy ojciec, Ben, być może najmniej przerysowana postać w serialu od czasów tych wprowadzonych w sezonie pierwszym oraz ciekawy kandydat na nowego partnera Karen.
Sezon 5.
Piąty sezon Californication zaczyna się od kilkuletniego przeskoku czasowego. Hank mieszka w Nowym Jorku, wydawał w tym czasie książkę o wdzięcznym tytule Californication. Właśnie dostał propozycję napisania scenariusza do filmu Santa Monica Cop, w którym w głównej roli wystąpić ma znany raper, Samurai Apocalypse (w tej roli prawdziwy twórca muzyczny: RZA), więc ponownie odwiedza Kalifornię.
W tym czasie Karen wyszła za mąż za znanego z trzeciego sezonu pisarza Richarda Batesa, Becca spotyka się z niepokornym Taylorem, a Charlie i Marcy, już po rozwodzie, dzielą się opieką nad kilkuletnim synkiem.
Kolejna odsłona serialu uwypukla tylko, jak dobrym posunięciem byłoby zakończenie go sezonem czwartym. W nowej serii widoczny jest całkowity brak pomysłu na jakąkolwiek powracającą postać, a nowe wątki nie nadają jej żadnej energii. Serial znów zamienił się w swoją parodię i kontynuuje kliszowe podejście do tematów, z którymi się mierzy. Wizerunek czarnoskórej społeczności, przestawienie uzależniania alkoholowego czy kwestię nadużyć seksualnych na planach filmowych z perspektywy dzisiejszego widza ogląda się po prostu źle.
Z całego sezonu docenić mogę szósty odcinek serii, Piosenki o miłości, w którym skupiamy się na przeszłości Hanka, jego pierwszej wizycie w LA, oraz odkrywamy inną, bardziej gorzką stronę życia Kali, granej przez Meagan Good i wprowadzonej w tym sezonie piosenkarki dopiero zaczynającej karierę w mieście aniołów.
Sezon 6.
Kiedy na skutek wydarzeń z finału poprzedniego sezonu, była partnerka Hanka umiera, mężczyzna obwinia się za jej śmierć i jeszcze intensywniej sięga po alkohol. Wszystko kończy się odwykiem, na którym poznaje Faith, młodą kobietę znaną w branży rockowej jako muza artystów. Faith zobowiązuje się pomóc Hankowi przy jego kolejnym zleceniu, napisaniu scenariusza do musicalu na podstawie jednej z jego książek.
W tym czasie Charlie zaczyna udawać osobę homoseksualną, aby pozyskać jako klienta znanego aktora-geja, Karen i Marcy poznają kontrowersyjną pisarkę feministyczną Ophelię, a Becca decyduje się zacząć karierę pisarki.
Przyznam, że szósty sezon okazał się jedynym, który w trakcie tegorocznej powtórki odstawał znacząco od moich wspomnień o nim. Był niestety zdecydowanie gorszy. Z trudem oglądałem kolejny etap infantylizacji formatu i karykaturalne spojrzenie na nałóg, ideę odwyku, homoseksualność czy feminizm. Całość jest też bardzo wtórna względem głównego motywu w życiu Hanka, który ZNÓW stara się zostawić za sobą relację z Karen (kłania się sezon czwarty) i PONOWNIE wchodzi w świat rock’n’rolla (kłania się sezon drugi). Ostatecznie przed wpłynięciem na pełną mieliznę sezon ratuje pełna energii, sprawnie napisana postać Faith i świetnie czująca się w tej roli Maggie Grace.
W ramach niemal już punktu obowiązkowego znów na plus wyróżnia się jeden odcinek sezonu, w którym twórcy odchodzą od głównych wątków i pozwalają bohaterom przestać być na chwilę karykaturami. W tym przypadku jest to odcinek dziesiąty, w którym Hank i Faith odwiedzają rodziców dziewczyny.
Sezon 7.
Po powrocie do Los Angeles Hank odkrywa, że ma dorosłego syna z jednego z poprzednich związków. Próbuje zatem zbudować relację z dość nieprzystosowanym społecznie chłopakiem. Jednocześnie zaczyna pracę etatowego scenarzysty serialu Santa Monica Cop.
W tym czasie Charlie mierzy się z kłopotami w życiu zawodowym i prywatnym. Z jednej strony brakuje mu klientów, z drugiej ma problemy z erekcją, co prowadzi do kolejnych tarć z poślubioną ponownie Marcy.
Finałowy sezon serialu to też niestety ten, w którym Californication finalnie sięgnęło dna. Wśród dwunastu odcinków serii na próżno szukać nawet pojedynczego udanego pomysłu, błyskotliwego żartu czy charyzmatycznej postaci. Wprowadzenie syna Hanka (kolejna karykatura człowieka na nieskończonej liście tychże) skutecznie odciągnęło uwagę od serca serialu, a jego – zdaje się – dopisany na szybko finał nie przynosi cienia satysfakcji. Przeciwnie, widz ma pełne prawo poczuć ulgę: ekranowa historia Hanka Moody’ego w końcu dobiegła końca.
Chociaż już premierowo lata temu nie byłem zadowolony z poziomu tych mniej udanych sezonów Californication, to dzisiaj mogę z całą stanowczością, ale i smutkiem powiedzieć, że to po prostu nie jest udany serial. Bo nazwać nie mogę takim formatu, w którym WIĘKSZOŚĆ sezonów nie spełnia podstawowych założeń udanej rozrywki, a twórcy nie mieli pomysłu na udane rozwinięcie jego formuły de facto już po finale sezonu pierwszego.
Ach, wierzcie mi lub nie, ale serial doczekał się bardzo luźno powiązanego spin-offu, pt. Biała sława (łącznikiem są pojawiające się tam i znane z Californication postaci Stu i Kali). Serial został skasowany po 10 odcinkach, a polscy widzowie mogą w końcu zobaczyć go dzięki obecności na platformie SkyShowtime. Napiszę jednak wprost: sam darowałem sobie nadrabianie tej zaległości już po kilku minutach pierwszego odcinka. Wymuszone, nieśmieszne dialogi zbyt boleśnie przypomniały mi o właśnie zakończonej powtórce Californication…